W reżyserskiej twórczości Roberta Redforda wyróżnia się moim zdaniem Zaklinacz koni, będący ekranizacją bestsellerowej powieści Nicholasa Evansa. To ten rodzaj filmu, który kinomani muszą czasem ?zażyć? - lekki, prosty, niezobowiązujący, ale oddziałujący na wrażliwość widza i rzecz jasna perfekcyjnie zrealizowany. Akcja rozgrywa się w malowniczej Montanie, gdzie żyje tytułowy zaklinacz koni (Redford), posiadający niezwykłe zdolności uzdrawiania zwierząt z nadszarpniętą psychiką. Trafiają do niego matka z córką - dziewczynką świeżo po tragicznym wypadku podczas konnej przejażdżki, w wyniku którego zginęła towarzysząca jej przyjaciółka, a ona sama stała się kaleką. Także ukochany koń doznał poważnych obrażeń, zarówno fizycznych, jak i psychicznych i właściwie nadawał się już do uśpienia. Jednak matka, chcąc zapobiec popadnięciu córki w depresję, postanawia zasięgnąć pomocy zaklinacza. Łatwo przewidzieć, że dziewczynka i koń zostaną wyleczeni, ale nieoczekiwanie przemiana dokonuje się również w matce, która zakochuje się w tajemniczym kowboju. Zaklinacz koni naprawdę odpręża. Przedstawiona w nim historia jest poruszająca i niebanalnie opowiedziana - w sposób trochę archaiczny (w dobrym tego słowa znaczeniu). Zachwyca też od strony realizacyjnej. Bardzo dużą rolę w budowaniu kojącego klimatu odegrały bowiem piękne, dopieszczone zdjęcia Roberta Richardsona oraz niepowtarzalna muzyka Thomasa Newmana.
Kompozycja ta skojarzyła mi się z Myszami i Ludźmi Marka Ishama. Oba dzieła ilustrują sceny, rozgrywające się w podobnych plenerach, do czego artyści wykorzystali niemal takie same instrumentarium; w zbliżony sposób nadają obrazowi emocji i kształtują jego nastrój. Poza tym mają po kilka utworów we wspólnej stylistyce country. Ale mimo wszystkich podobieństw, zarówno Myszy i Ludzie, jak i Zaklinacz koni charakteryzują się swoim własnym, odrębnym stylem. U Ishama subtelność wyraża się poprzez wysublimowane frazy, zresztą bardzo precyzyjnie wykonywane, natomiast Newman kładzie większy nacisk na ciekawość brzmienia, melodykę skierowując na bardziej hollywoodzkie tory. Jego kompozycja ma też większe oddziaływanie w filmie - występuje częściej i odciska wyraźniejszy ślad emocjonalny.
Mówiąc o brzmieniu Zaklinacza koni należy powiedzieć, że właśnie w tym dziele oraz napisanym tego samego roku Joe Blacku krystalizuje się styl Thomasa Newmana. Odnajdziemy tu bowiem charakterystyczne partie fortepianu, wykonywane przez samego kompozytora, z ascetycznymi akordami i brzmieniem będącym wynikiem lekkiej ingerencji elektronicznej (nastrojowe There was Snow (Opening)). Usłyszymy też niepowtarzalne tło subtelnie podbarwionych syntezatorami smyczków, które również często wiodą prym, grając frazy zharmonizowane tak, jak w późniejszych utworach artysty (Voice of God). Nie zabrakło nawet znanych miłośnikom jego twórczości drobnych motywów ukulele i *banjo, towarzyszących m.in. ładnemu, wpadającemu w ucho tematowi przewodniemu, a trzeba zaznaczyć, że ze względu na wplatanie elementów muzyki country, pasują tutaj jak nigdzie indziej.
Ale nie te elementy - choć niewątpliwie oryginalne i zajmujące - stanowią o atrakcyjności omawianej partytury. Moim zdaniem najciekawiej prezentują się utwory czysto ilustracyjne, choć lepszym określeniem byłyby raczej ?dźwiękowe tekstury?. Na przykład Accident intryguje niezwykłym brzmieniem wykreowanym przez szkliste motywy fortepianu, na które nakładają się ekspresyjne dialogi wiolonczeli ze skrzypcami. Zwraca uwagę również niepokojąca elektronika, jak zawsze u Newmana nienachalna, stanowiąca jedynie jeden z wielu środków kształtujących dramaturgię. Podobne efekty usłyszymy też w Runway Meadow, utworze, który wyróżniają jeszcze piękne pod względem dźwiękowym migoczące wstawki fortepianu oraz ciemne frazy wiolonczel i kontrabasów.
Takich małych smaczków jest w Zaklinaczu koni wiele i zachęcam do ich odkrywania. Po drodze napotkacie melodyjne tematy i rozrywkowe utwory folkowe, które uczynią tę muzyczną drogę atrakcyjniejszą. Wprawdzie napotkacie pewne długie i trochę nużące odcinki, ale nie powinny Was zniechęcić do przerywania podróży. Dla miłośników twórczości Thomasa Newmana zapewne w ogóle nie będą przeszkodą. Recenzję napisał(a): Aleksander Dębicz (Inne recenzje autora)
Wczytywanie ...
Lista utworów:
1. Angus - 00:55
2. Double Divide - 01:37
3. The Whisperers - 02:22
4. Accident - 01:45
5. There was Snow (Opening) - 03:18
6. Hooking on - 01:23
7. Montana - 01:24
8. Pilgrim`s Progress - 02:00
9. Runaway Meadow - 03:01
10. Badlands - 00:47
11. Voice of God - 01:00
12. The Rhythm of the Horse - 03:15
13. Rancher`s Wife - 01:31
14. Iron - 01:33
15. Simple Truths - 03:22
16. Hereford Cross - 01:15
17. Tunnel - 01:26
18. Awkward Talk - 01:59
19. Your Misfortune (None of my own) - 02:52
20. Hooves - 01:14
21. Hobble - 02:53
22. The very Act of Being - 02:28
23. Grace - 03:07
24. Lazy J - 01:01
25. Creek House - 01:14
26. The vast Continent - 03:39
27. Percheron Stallion - 01:49
28. End Title - 03:44
Razem: 57:54 |
|