Uf! - westchnąłem tylko po projekcji filmu Pana Guillermo Del Toro, wymieniając spojrzenia z pozostałymi, równie zmieszanymi widzami obecnymi na sali kinowej. Obsypywany nagrodami i nominacjami Labirynt Fauna nie okazał sie tym, czego się spodziewałem. Liczyłem na uroczą baśń, a otrzymałem niesamowicie brutalne kino, momentami niesmaczne i przerażające. Limit wiekowy jaki wprowadza dystrybutor (15 lat) jest moim zdaniem dużo za niski; proponowałbym raczej próg 21 lat. Nawet dla mnie (a jestem 24-latkiem), dźganie człowieka nożem po twarzy, walenie młotkiem w przysłowiowy łeb czy patrzenie jak ogromna ropucha dosłownie wymiotuje wszystkie swoje wnętrzności (będące głównie śluzem i korpusami karaluchów) było doświadczeniem dość szokującym. Dlatego ostrzegam rodziców, którzy zamierzają zabrać swoje pociechy na projekcję hiszpańskiej baśni - naprawdę darujcie sobie, albo od razu zarezerwujcie dla swych dzieci wizyty u psychologa.
A o czym właściwie ten obraz traktuje? Jest druga połowa lat 40ych. Podczas gdy europejskie zmagania z Nazistami dobiegają końca, w Hiszpanii toczy się wojna domowa: partyzantów z Generałem Franco. Wrzuceni w sam środek tych mrocznych czasów, poznajemy 12-letnią Ofelię, która wraz ze swą mamą jedzie do przybranego ojca. Jest nim całkowicie oddany rządom Franco brutalny i bezwzględny Kapitan Vidal, wiążący duże nadzieje z nienarodzonym jeszcze synem w łonie matki Ofelii. Dziewczynka otoczona z jednej strony brakiem zrozumienia najbliższych i przybranego ojca, z drugiej brutalnością wojny i bezwzględnością żołnierzy pod kierownictwem Vidala (swym zachowaniem niewiele odbiegającym od obrazu nazistów) ucieka do świata baśni. Niedaleko domu odnajduje stary labirynt a w nim poznaje mitycznego Fauna.Stwór informuje naszą bohaterkę o jej królewskim rodowodzie oraz o zadaniach jakie przed nią stoją. Jeśli je wykona, będzie mogła wrócić do swego ojca w Królestwie podziemi.
Czy baśniowe wydarzenia jakie mają miejsce na ekranie dzieją się na prawde (a`la Kroniki Narnii) czy są wymysłem samej tylko dziewczynki - o tym musi zadecydować sam widz (choć zakończenie nie pozostawia złudzeń).
Film Del Toro mnie nie zachwycił. Cała historia jest zbyt mroczna dla dzieci i zbyt banalna dla dorosłych, a dla jednych i drugich stanowczo za bardzo brutalna. To taka Alicja w Krainie Czarów w wersji dla fanów Piły i Silent Hill.
Muzyka jaką stworzył rodak reżysera, Javier Navarette, to już jednak inna bajka. Obaj artyści współpracowali wcześniej w 2001 roku przy filmie Kręgosłup Diabła, którego fabuła, co ciekawe, również dzieje się w czasach hiszpańskiej wojny domowej. Szerokiej publiczności nazwisko Del Toro może się bardziej kojarzyć z filmami Blade 2 czy Hellboy, lecz na próżno w nich szukać muzyki wspomnianego kompozytora. Hollywoodzkim kompanem reżysera zdaje się być Marco Beltrami, który skomponował dla Hiszpana już trzy partytury (oprócz dwóch wspomnianych, jeszcze Mimic z 1997 roku).
Przyznam - do niedawna nie miałem zielonego pojęcia o istnieniu kompozytora Javiera Navarette i cieszę się, że moje pierwsze zetknięcie się z jego dziełem okazało się przyjemnym doznaniem. Artysta ten stworzył muzykę, która swoją delikatnością i klasyczną elegancją bardzo inteligentnie kontrastuje z mroczną wizją scenarzysty. Konstrukcja albumu przypomina charakterystyczny dla Eflmana ?story telling? (Edward Nożycoręki, Nightmare
, Corps Bride), baśniowy układ z prologiem i epilogiem. Zresztą sama muzyka momentami nawiązuje do wspomnianych dokonań Dannyego Elfmana. Niestety w całej swej zwiewności i elegancji, partytura Javiera ciągnie za sobą wielki cień. Cień, który chłodzi, odpycha i nie pozwala na "zbliżenie się" słuchacza z dziełem. Do tego dochodzi zła konstrukcja płyty i z bardzo ciekawej muzyki otrzymujemy album męczący i nieprzekonujący.
Nie podważając wysokiej jakości i ogromu pracy, jaką włożył Navarette w stworzenie tej kompozycji, jest ona bardzo ciężka do przebrnięcia. I piszę to z perspektywy słuchacza z ponad 10-letnim ?stażem?. Początkowe wrażenia z odbioru płyty są bardzo pozytywne. Kunsztowne i spokojne melodie, prowadzone przez fortepian, delikatne *smyczki z udziałem dziecięcego chóru lub wokalnych partii solowych (przywodzą one Finding Neverland Kaczmarka), zapowiadają dzieło wybitne. Z czasem niestety czar muzyki Javiera blednie. Dotrwanie do końca albumu staje się równie męczące, jak dotrwanie do końca filmu. Kompozytor nie pokazuje słuchaczowi nic nowego, nie urozmaica orkiestracji, jedynie przyspiesza tempo w ostatnich utworach, pojawia się też trochę muzyki akcji. W tej z kolei stanął mi przed oczami (a raczej uszami) Matrix Davisa (charakterystyczne narastające dęciaki), gęstniejący klimat całej kompozycji przypomniał mi o znacznie ciekawszej kompozycji innego Europejczyka: V for Vendetta Dario Marianellego.
Partytura maestro Navarette jest bardzo ciekawa i oryginalna w stosunku do twórczości hollywoodzkich kolegów, lecz z mojego punktu widzenia jej długość i niska komunikatywność ze słuchaczem zdecydowanie obniża jej walory. Z Labiryntem Fauna warto się zapoznać, ale traktując go tylko jako muzyczną ciekawostkę. *aria *róg Recenzję napisał(a): Rafał Mrozowski (Inne recenzje autora)
Wczytywanie ...
Lista utworów:
1. Long, Long Time Ago - 2:11
2. The Labyrinth - 4:04
3. Rose, Dragon - 3:34
4. The Fairy and the Labyrinth - 3:33
5. Three Trials - 2:04
6. The Moribund Tree and the Toad - 7:08
7. Guerrilleros - 2:05
8. A Book of Blood - 3:47
9. Mercedes Lullaby - 1:36
10. The Refuge - 1:32
11. Not Human - 5:52
12. The River - 2:48
13. A Tale - 1:52
14. Deep Forest - 5:45
15. Vals of the Mandrake - 3:38
16. The Funeral - 2:42
17. Mercedes - 5:34
18. Pan and the Full Moon - 5:04
19. Ofelia - 2:16
20. A Princess - 3:59
21. Pan`s Labyrinth Lullaby - 1:47
Razem: 73:44 |
|