Rok 1979 był szczególny w twórczości Jerry`ego Goldsmitha. Napisał wtedy muzykę do dwóch klasyków kina science - fiction, które przyniosły mu wyróżnienia w postaci nominacji do Oskara i dwóch nominacji do Złotego Globu. Mowa tu oczywiście o Alien i Star Trek: The Motion Picture. W ich cieniu pozostały dwie, z pewnością ciekawe i warte poznania, partytury do komedii kryminalnej The Great Train Robbery i melodramatu sportowego Players w reżyserii Anthony`ego Harveya; twórcy m.in. dramatu historycznego The Lion In Winter z 1968 roku z muzyką Johna Barry`ego, zdobywcę Oskara za tę ilustrację. Tym razem reżyser sięgnął po innego weterana kina melodramatycznego - Jerry`ego Goldsmitha, który miał już w swoim dorobku takie filmy jak:The Sand Pebbles (1966), Sebastian (1968) lub Anna and the King (TV) (1972).
Gracze to typowy melodramat, w którym sport (tenis ziemny) odgrywał tylko rolę pomocniczą. Treść filmu sprowadzała się do tego, że Chris (Dean Paul Martin), wschodząca gwiazda zawodowego tenisa, zakochuje się w starszej od siebie, pięknej malarce Nicole (Ali MacGraw). Czterdziestoletnia kobieta mimo fascynacji młodym mężczyzną nie chce rezygnować z luksusu, który zapewnia jej bogaty kochanek. Premiera filmu odbyła się 20 lipca 1979 roku, jednak o soundtracku można było pomarzyć. Do dnia dzisiejszego nie ukazał się. Wielka szkoda, bo ilustracja ta, choć nie rewelacyjna, stanowi solidny punkt w filmografii kompozytora w dziedzinie melodramatu. Co ciekawe, tematyka z Graczy stała się podstawą, czy raczej stanowiła inspirację dla Jerry`ego w pierwszej połowie lat 90-tych, gdy nastąpił swoisty ?wysyp? melodramatów - The Russia House, Love Field lub Forever Young.
Jedyną szansę odsłuchania ok. 45-minutowej partytury daje *bootleg wydany przez tajemniczą firmę International, który najprawdopodobniej jest ?domowej? roboty produktem, o czym świadczy nie tylko jakość, ale też wydanie graficzne. Nie ma w ogóle spisu utworów oraz żadnych danych dotyczących autora muzyki i jego ekipy. Tylko imienna obsada filmu - rzecz całkowicie zbędna. Nie wiadomo nawet, kiedy ten bootleg się ukazał. Plusem płyty jest chronologia, ale jakość dźwięku to już inna sprawa. Słychać wyraźnie, że nagranie jest z roku 1979, bez żadnego oczyszczenia, zaś prawdziwą zmorą są szumy - w niektórych utworach są lekkie i nie przeszkadzają, ale część materiału jest wręcz nimi zdominowana - najgorzej, że dotyczy to kompozycji cichych i spokojnych, gdzie szum taki jest szczególnie dokuczliwy. Ale w sumie ma się wybór - albo nic, albo ten bootleg.
Nie dane mi było obejrzeć filmu, dlatego nie wypowiem się o funkcjonowaniu muzyki w połączeniu z obrazem. Przygotowując ilustrację do Graczy Jerry Goldsmith dostał pod batutę dość skromną orkiestrę, co często słychać; ale z drugiej strony Maestro znany był z tego, że potrafił ?wykrzesać? cały potencjał drzemiący nawet w skromniejszych środkach. Tak było i tym razem. W większości materiału, Jerry budował nastrój operując poszczególnymi instrumentami, które w odpowiednim momencie się uzupełniały. Stwarzało to wrażenie ciągłej melodii, a jednocześnie miało w sobie urok subtelności i liryzmu, bez uciekania się do rozbudowanych orkiestracji. Oczywiście najlepszy efekt osiągany był przy użyciu sekcji smyczkowej, ale nie brakło i innych instrumentów prowadzących - fortepian, gitara, flet i trąbka. W zależności od sceny, Goldsmith ograniczał ilość środków wyrazu lub zagęszczał ich potencjał. Oczywiście w sytuacji, gdy należało podkreślić dramatyzm, a raczej dynamikę sceny (w końcu film skupia się na Wimbledonie), Goldsmith uruchamiał cały arsenał posiadanej orkiestry, co od razu stawiało na baczność.
Na potrzeby filmu Jerry Goldsmith skomponował trzy bardzo wyraźne tematy przewodnie. Pierwszy z nich odpowiadał za sceny sportowe na korcie. Nie dziwi zatem użycie całej orkiestry z na przemian przewijającymi się sekcjami *waltorni, puzonów i trąbek oraz ?prujących? cały czas smyczków, a także odpowiedniego asortymentu instrumentów perkusyjnych - kotły, werble, dzwony rurowe. Cały Goldsmith. Zaskoczenie przyszło jednak już po pierwszych nutach tego tematu. Nie znajdziemy tutaj żadnych melodii triumfalnych w stylu Hoosiers i Rudy. Maestro poszedł w zupełnie innym kierunku - rytm, energia i tempo pozostały bez zmian, ale zmienił się klimat: inspiracji do napisania tematu dostarczyły bowiem
westerny, których bogatą listę z lat 60 i 70-tych miał kompozytor na swoim koncie. Takiego ożywienia w czasie zawodów sportowych dawno nie słyszałem. Szkoda tylko, że temat ten na albumie obecny był tylko 3-krotnie - inauguracja, kulminacja akcji i finał.
Najczęstszym ?gościem? na płycie był temat miłosny. W sumie Jerry napisał takie dwa - jeden odpowiadał za sceny ilustrujące kwitnące uczucie między zakochanymi, gdzie wszystkie przeszkody na drodze do ich szczęścia po prostu znikają, zaś drugi z nich odpowiadał za konfrontację uczucia z twardą rzeczywistością, gdzie nie ma taryfy ulgowej, a ból, cierpienie i rozczarowanie są na porządku dziennym. To właśnie te tematy stanowiły główną oś całej partytury. Pierwszy z nich to optymistyczna i pełna uczucia melodia z, stojącą jak zwykle u Goldsmitha na wysokim poziomie, sekcją smyczkową, której barwą kompozytor dodatkowo ?manipulował?, aby osiągnąć pożądany efekt - więcej uśmiechu, więcej pozytywnego kłucia w sercu, a nawet garść smutku i refleksji. Przypominało to szczególnie późniejszy o 15 lat The River Wild. Jerry nie byłby sobą, gdyby poprzestał tylko na samych smyczkach - dlatego kolejne odsłony tematyczne zostały wzbogacone o inne instrumenty prowadzące: flet, klarnet, gitara, fortepian (zresztą Jerry bardzo często nim operował w muzyce). Każdy z nich dodawał nową porcję emocji do tematu, wzbogacając i zmieniając jego barwę. Raz miłosna liryka biła z głośników, emanując silnym uczuciem, a innym razem ?dobijała? się do naszych uszów cicho i subtelnie.
Drugi temat miłosny stanowił swego rodzaju zaprzeczenie pierwszej melodii. Ta pełna jest smutku, rozgoryczenia i złamanego serca. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem ten temat, od razu przypomniał mi się temat liryczny z The Russia House! Podobieństwo jest niezwykłe, co ciekawe sprawdza się doskonale w obu filmach. Nawet nie miałem za złe, że Jerry inspirował się nim w filmie Freda Schepisi. Players nie jest zbyt znaną ilustracją kompozytora, więc nie dziwi, że chciał pochwalić się swoją doskonałą liryką w późniejszych latach. Cały ton tej dramatycznej konstrukcji opierał się na stanowiącej rytmiczny akompaniament gitarze, subtelnych smyczkach, spokojnym frazom fletu i klarnetu oraz stanowiącej najmocniejszy punkt melodii partii solowych na trąbce. Oczywiście, również w tym przypadku następowały zmiany orkiestracyjne, np. wzmożone użycie sekcji smyczkowej. Użycie takiego asortymentu i instrumentów doskonale świadczyło o niezwykłym wyczuciu kompozytora w budowaniu melodramatycznego klimatu - tym razem bardziej dramatycznego niż miłosnego.
Jerry Goldsmith dokonywał także ciekawych i udanych eksperymentów aranżacyjnych z pierwszym tematem lirycznym. Dobrym przykładem niech będzie jego wykonanie przez gitarę elektryczną w wesołej, skocznej i optymistycznej kompozycji opartej na dyskotekowym podkładzie perkusyjnym i *basowym. Ten utwór stanowił posiłkowe uzupełnienie dla tematu sportowego, gdy triumf i cała orkiestra nie była potrzebna. Zresztą takich rytmicznych przykładów było jeszcze tu kilka. Za pierwszym razem, troszkę zadziwiają swoim stylem, który nie do końca pasował do lirycznej dominacji na płycie. Ale tylko za pierwszym razem. Zresztą, w podobnym kierunku szły, stanowiące uzupełnienie muzyki lirycznej, konstrukcje opierające się na solowym użyciu fortepianu lub gitary. Te podtematy świetnie współgrały z resztą materiału tematycznego, dodatkowo go różnicując i pogłębiając zmienność klimatyczną.
O ocenie tego soundtracku najlepiej niech świadczy fakt, że większość melodramatów Goldsmitha z lat 90-tych korzystała z jego tematyki i klimatu. Jerry zaprezentował tutaj stojące na naprawdę wysokim poziomie trzy tematy wiodące, które mimo ograniczonej orkiestry stworzyły niezbędny, wyraźny i melodyjny kościec całej ilustracji. Może bogactwo orkiestracji nie rzuca na kolana, ale stanowi doskonały przykład, ile można ?wycisnąć? uczuć dysponując nawet ograniczonymi środkami. Gracze to naprawdę solidny soundtrack melodramatyczny, który na pewno nie rozczaruje. Polecam!
p.s. Rozczarowanie przyniesie tylko edycja soundtracku - bootlegu. Recenzję napisał(a): Szymon Jagodziński (Inne recenzje autora)
Wczytywanie ...
Lista utworów:
1. Track 1 - 3:08
2. Track 2 - 2:59
3. Track 3 - 1:12
4. Track 4 - 1:29
5. Track 5 - 3:00
6. Track 6 - 1:57
7. Track 7 - 1:13
8. Track 8 - 1:14
9. Track 9 - 3:37
10. Track 10 - 2:16
11. Track 11 - 2:32
12. Track 12 - 2:45
13. Track 13 - 2:38
14. Track 14 - 1:13
15. Track 15 - 1:43
16. Track 16 - 1:29
17. Track 17 - 1:23
18. Track 18 - 2:35
19. Track 19 - 0:52
20. Track 20 - 0:36
21. Track 21 - 1:25
22. Track 22 - 1:43
23. Track 23 - 2:05
Razem: 45:04 |
|