?Kiedy forma filmu staje się ważniejsza od treści, sztuką jest powrócić do najbardziej klasycznych kanonów kina i w ten sposób zamanifestować nową myśl.?
Jacek Borcuch, reżyserując według własnego pomysłu swój drugi w karierze film - ?Tulipany?, nie przypuszczał chyba, jak ważne dla niego i polskiego kina będzie to dzieło. Nakręcony nie dużymi środkami film, z pięknymi zdjęciami utrzymanymi w kolorze sepii, ze wspaniałymi rolami Zygmunta Malanowicza, Jana Nowickiego i Magdaleny Braunek (pierwsza jej rola na wielkim ekranie po niespełna 25 latach przerwy, nagrodzona Złotymi Lwami w Gdyni) podbił serca i umysły widzów. Dawno nie było w Polsce takiego nieszablonowego i nowatorskiego obrazu, który w sposób prosty, ale dobitny ukazywał by przemijanie. Punktem zaczepienia w zrozumieniu tego obrazu jest cytat reżysera, rozpoczynający moją recenzję...
Mały (Zygmunt Malanowicz), utytułowany kierowca rajdowy, przygotowuje się do wyścigu. Na przeszkodzie stają mu jednak problemy ze zdrowiem. Jego przyjaciele - Lolek (Tadeusz Pluciński) i Matka (Jan Nowicki) - odkrywają ponadto, że ukochany samochód Małego (Ford Capri) został skradziony. Wraz z Dzieciakiem (Andrzej Chyra), synem Małego, postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce. W tajemnicy przed Małym próbują odnaleźć samochód. Mimo tego, że bohaterowie znają się od lat, pomocna dłoń podana przyjacielowi pozwoli im wszystkim dowiedzieć się więcej o wzajemnych relacjach oraz o sobie samych. Trudne wybory, przed którymi staną, pozwolą im wrócić do wartości, od których odeszli. Starzy przyjaciele, bez względu na przeciwności losu wyruszą w nowe, lepsze życie...
?Ludzie sobie żyją... Niewiadomo po co, niewiadomo dlaczego
Wszystko jakoś samo się dzieje
Rozumiesz coś z tego??
Film swoją formą może zniechęcać widzów, którzy nie mają w zwyczaju podejmować refleksji nad życiem, którego obraz przedstawiają nam ?Tulipany?. Jest to opowieść o ludziach w podeszłym już wieku, w którym spokój jest wartością porównywalną do szczęścia. Nostalgiczną, kojarzącą się z przemijaniem atmosferę filmu czuje się niemal w każdej sekwencji. Film zadaje nam pytania czy nie jest tak, że sami często szufladkujemy ludzi starszych, odbierając im prawo do życia, spełniania marzeń, nie dostrzegamy w nich ludzi, którymi przecież są. Pragnienie miłości to uniwersalny temat filmu, a tytułowe kwiaty pojawiają się dopiero w kulminacyjnej scenie ślubu. Obraz dotyka także problemu strachu przed samotnością. Film ten porusza w tak delikatny, i zdawało by się nudny, sposób tematy najważniejsze. W tym tkwi cała jego wspaniałość, ile można wyrazić po prostu szepcząc.
Już przy pierwszym kontakcie z płytą z muzyką z tego filmu odbiorca może poczuć, że czekać go będzie coś odmiennego i nietypowego. Już sama okładka może by lekkim zaskoczeniem, bo rzadko się zdarza w muzyce filmowej, że jest na niej umieszczana tylko sylwetka samego kompozytora. Ukazuje to, że Bloom traktuje ?Tulipany? jako swoje osobiste, przywiązane do siebie, w pełni autorskie dzieło, i życzy sobie by było rozumiane jako osamotniona część, z dala od filmu. W środku jest jeszcze lepiej
Album wydano w formie pięknego i gustownego digipack`a w twardej obwolucie. Wewnątrz znajdziemy grubą książeczkę na kredowym papierze (doskonały projekt graficzny) w której wydawca przedstawia nam każdy utwór z filmu z szczegółami dotyczącymi powstania, listą solistów oraz masę zdjęć. I to wszystko w czarno-białej tonacji, podkreślającej klimat filmu i muzyki...
"Dopóki nie wyruszysz na poszukiwanie dźwięków, dopóty nie osiągniesz własnego charakteru muzyki."
Ten cytat to artystyczne motto Daniela Blooma, kompozytora (jeszcze) mało znanego w naszym kraju. Dla tego multiinstrumentalisty, zajmującego się głównie tworzeniem muzyki ambientowej i elektronicznej ?Tulipany? były drugim projektem filmowym (przy obu pracował z Jackiem Borcuchem). Ścieżka dźwiękowa z tego filmu przyniosła mu prestiżową nominację do nagrody Orła. Kompozytor przegrał niestety ze ?znanym nazwiskiem?, a konkretnie z mało ciekawą i nie wnoszącą nic nowego do gatunku, 15-sto minutową partyturą Wojciecha Kilara z filmu ?Persona Non Grata?.
Bloom, sprawnie zrealizował koncepcję reżysera, który chciał by muzyka przywoływała ducha ścieżek dźwiękowych z lat 60/70, w tym z polskich filmów z okresu PRL-u. ?Tulipany? są doskonałym przykładem muzyki pejzażowej, mającej na celu pobudzenie wyobraźni odbiorcy. Otrzymaliśmy wyjątkowy wachlarz muzycznych dźwięków i stylów, które słyszeliśmy na przestrzeni lat, pełnych nostalgii i miłych brzmień. I tak znajdziemy tu nawiązania do prac Krzysztofa Komedy czy wczesnych pracy Ennio Morricone. To wszystko okraszone wysmakowanym jazzem i delikatną, nienachalną elektroniką w połączeniu z szeptano-jazzowymi wokalizami. Jest to swoista podróż sentymentalna i stylistyczna, podczas której kompozytor dostarcza nam niesamowitych wrażeń, przy czym trzeba wspomnieć, że nie serwuje nam on żadnych odstępstw od klasyki, żadnych eksperymentów, żadnych aranżacji wokół evergreen`ów gatunku. Jest to oczywiście duży, z wielu plusów tego albumu.
Ważnym elementem składającym się na piękno tej płyty jest udział w nagraniu muzyki samego Leszka Możdżera. Jego charakterystyczny sceniczny image i technika gry jest tu bardzo zauważalna. Możdżer dokonuje wręcz cudów z fortepianem, i zaryzykuję, jest to jedna najlepszych prac pianisty przy muzyce filmowej, zostawiająca (pod względem poziomu wykonania, a szczególnie różnorodności gry i tematów) za sobą w tyle jego wykonania fortepianowe z np. ?Marzyciela? Kaczmarka, ?Pożegnania z Marią? Stańki czy z ?Weiser? Preisnera. ?Tulipany? to nie tylko romantyczne i wolne takty, do których zwykle kompozytorzy filmowi przypisują tego pianistę. To też energetyczny ?mirsz-marsz? brzmień, pełen zaskakujących zwrotów oraz wysmakowanych i dynamicznych uderzeń w klawisze fortepianu. Całość przy akompaniamencie ?ekipy? Daniela Blooma - organów Hammonda, saksofonów, kontrabasu, wiolonczel, trąbki oraz syntezatorowych rytmów.
Płytę otwiera i zamyka dialog Jana Nowickiego z Małgorzatą Braunek. Jest to fragment rozmowy kobiety i mężczyzny leżących w łóżku, rozmawiających o tym co było kiedyś, dlaczego tak było, a co jest teraz. Sentencja "A myślisz, że chce mi się teraz gdzieś iść?" wprowadza nas w muzyczną stronę płyty, dając do zrozumienia by nie odchodzić od odtwarzacza... Główny motyw to przewijające się i słyszalne mniej lub bardziej wyraźnie w poszczególnych utworach takty fortepianu, które scalają utwory w jedną całość. Są na płycie momenty wciągające, modlące się jakby o dłuższe przetrwanie nad nieubłaganie mijającymi kolejnymi minutami krążka. Znajdziemy na albumie też piosenkę, którą śpiewa sam kompozytor, i do której nakręcono teledysk, promujący film. Hipnotyzujący, może trochę cukierkowy rytm, jest lekką odskocznią od całości płyty, ale nie przeszkadza w jej odbiorze.
Muzyka fenomenalnie współgra z filmem, wydobywając z niego i dając od siebie jeszcze więcej. Reżyser często podczas dialogów nagle "odbiera głos" swym bohaterom, wplatając widzowi w te chwile tylko nastrojowe kompozycje Daniela Blooma. Może był to jego celowy zabieg? Zabieg, by dać czas na przemyślenie, a może zwrócenie uwagi na sprawy, które słowami wyrazić się nie da?
Kompozytor skomponował trafiającą w umysł ścieżkę dźwiękową, jedną z tych, które żyją w pamięci zdecydowanie dłużej niż sam film. Muzyka sama w sobie nie jest specjalnie nowatorska, jeśli potraktujemy ją w kategorii ściśle jazzowej. Na szczęście dla niej, nam przystało oceniać ją zgodnie z jej przynależnością, czyli jako płytę z muzyką filmową. I na tym szczeblu jest to album niebanalny, a na naszym, stosunkowo skromnym polskim rynku, jeszcze bardziej niebanalny
Dla mnie jest to muzyka bardzo wysokiej klasy, której sekret kryje się w zadziwiającej prostocie i harmonii. Każdy z utworów pobudza wyobraźnię i odsyła gdzieś daleko stąd. Jest to płyta muzycznie świeża, i nawet po wielokrotnym jej słuchaniu wciąż chętnie do niej wracam, jako do jednego z czołówki najlepszych polskich soundtracków. Naprawdę warto rozejrzeć się za tą pozycją. Jest to album jakby ukryty wśród półkowych ?kwitów?, bo wiele innych polskich produkcji brzmi przy niej właśnie jak taki kwit z prośbą o zapomogę. Szczerze polecam, tak samo jak sam film! Miłośnicy jazzu będą zachwyceni, a reszta słuchaczy może dopiero odkryje dzięki tej płycie ten fascynujący gatunek muzyczny...
Reżyser "Tulipanów" powiedział w jednym z wywiadów na temat swojej współpracy z Danielem Bloomem przy tym filmie takie ciekawe zdanie: "Bloom to przedłużenie mojej wyobraźni w krainie dźwięków. Jego muzyka to harmonia, w każdym znaczeniu tego słowa. Trudno mi wyobrazić sobie, co by było, gdyby Go nie było." ...Mnie również!
P.S : pod tym linkiem można obejrzeć teledysk Daniela Blooma do piosenki "Me On The Highway", w którym kompozytor również występuje.
P.S 2 : w styczniu 2010 roku ścieżka dźwiękowa z "Tulipanów" doczekała się wznowienia, po dłuższej nieobecności na rynku. *piano Recenzję napisał(a): Adam Krysiński (Inne recenzje autora)
Wczytywanie ...
Lista utworów:
1. Intro (Dialog w Łóżku) - 0:12
2. Teraz To Jest Teraz - 5:12
3. Jeszcze Raz - 3:41
4. "Me On The Highway" - 3:13
5. Chodź Coś Ci Pokażę - 1:20
6. Jeszcze Raz (Part II) - 4:52
7. Zawsze Będziesz Sam - 4:21
8. Tulipany - 2:04
9. Capri Man - 4:03
10. Czyj To Samochód - 3:28
11. To Będzie Twój Strach - 1:58
12. Ludzie Sobie Żyją - 4:08
13. Outro (Dialog w Łóżku) - 1:25
Razem: 39:58
Kontrabas: Olo Walicki
Perkusja: Tomasz Sowiński
Saksofony: Marcin Świderski
Gitary: Tomasz Bednarz
Altówka: Sylwia Mróz
Wiolonczela: Olga Łosakiewicz
Bas: Tomasz Żur
Kontrabas: Konrad Kubicki
Flet: Przemysław Marcyniak
Klarnet: Adrian Janda
Obój: Łukasz Dzikowski
Waltornia: Dominika Piwkowska
Trąbka: Małgorzata Włodarska
Wokalizy: Beata Jankowska
Instrumenty perkusyjne: Paweł Pruszkowski
Skrzypce: Anna Szalińska, Dawid Lubowicz & Aleksandra Bieńkuńska
Mastering: Jacek Gawłowski
Realizacja nagrań: Piotr Taraszkiewicz (Studia "Two Minutes Elsie", "Sonofect" & "Dee-Dee") |
|