Zwykle staram się recenzować muzykę filmową dopiero po obejrzeniu obrazu, do którego została stworzona, żeby w pełni ocenić jej wartość. Często jednak wysłuchuję soundtracków zanim wybiorę się do kina i zdarza się, że niektóre z nich okazują się doskonałymi dziełami autonomicznymi, które same potrafią mocno zainteresować i wywołać silne emocje. W tym roku jedną z takich właśnie kompozycji stworzył Dario Marianelli - do filmu Pokuta Joe Wrighta.
To już drugi wspólny projekt artystyczny Wrighta i Marianellego, w którym znów cofają się oni w czasie. Tym razem jednak nie do XVIII wieku, jak w Dumie i Uprzedzeniu, lecz do pierwszej połowy wieku XX. Wówczas w muzyce panował jeszcze styl neoromantyczny a także impresjonistyczny, będący swoistym odłamem późnego romantyzmu. Włoski artysta w swej ilustracji mocno nawiązał do tamtych kierunków, tworząc utwory bardzo uczuciowe, emocjonalne i liryczne, o estetyce bliskiej takim kompozytorom, jak Siergiej Rachmaninow czy Piotr Czajkowski. Dominuje w nich fortepian, jeden z ?czołowych? instrumentów epoki, grający chwytające za serce tematy skąpane w charakterystycznej romantycznej *harmonice.
Wydawać by się mogło, że Pokuta jest kolejnym, odtwórczym dziełem Marianellego, jakim bez wątpienia była Duma i Uprzedzenie. Nic bardziej mylnego. Najnowszy obraz Wrighta, w przeciwieństwie do poprzedniego, nie jest bowiem romansem kostiumowym, którego wszystkie elementy, od fryzur bohaterów po muzykę, muszą ściśle trzymać się konwencji okresu. To dramat, wprawdzie silnie osadzony w epoce, ale rozgrywający się na różnych płaszczyznach - została w nim na przykład pokazana bitwa pod Dunkierką we Francji. Poza tym sama skomplikowana miłosna intryga nakazała twórcom skupić się przede wszystkim na uczuciach bohaterów, a nie na stylowej oprawie. Dało to kompozytorowi znacznie większe możliwości, bo z jednej strony mógł on popisać się warsztatem, odwołując się do dawnych dzieł, a z drugiej - wnieść coś swojego i posłużyć się nowoczesnym językiem filmowej ilustracji. Marianelli wszystko wykorzystał.
Już pierwszy utwór na płycie pokazuje, że Pokuta oferuje znacznie więcej, niż idealne technicznie kalki romantycznych utworów. Otwiera go dźwięk...maszyny do pisania. Jedna z bohaterek filmu jest bowiem młodą, obiecującą pisarką. Jednak to nie tylko fabularne wtrącenie do muzyki, lecz bardzo oryginalny zabieg artystyczny. Kiedy bowiem pojawia się delikatna melodia fortepianu z intymnym, ale motorycznym akompaniamentem lewej ręki, maszyna zaczyna wykonywać powtarzalny rytm. Struktura utworu powoli zaczyna się zagęszczać, ponieważ do tej oryginalnej tekstury dochodzą jeszcze selektywne *figuracje smyczków, ?podbijane? przez *pizzicato kontrabasu. Muzyka wspaniale ewoluuje, wraz z dynamiką wzrasta również jej poziom ekspresji. W innej, trochę żywszej wersji - Come Back - rytm urządzenia pisarzy nabiera cech ognistego akompaniamentu kastanietów, charakterystycznego dla muzyki hiszpańskiej.
Tak jak wcześniej powiedziałem, w Pokucie dominuje estetyka romantyczna, która przejawia się w smutnych, dziewiczych, niezwykle uczuciowych tematach, szczególnie zbliżonych do tych z utworów Rachmaninowa. Kulminacja Robbies Note, na przykład, budowana ekspresyjną melodią smyczków, skąpaną w romantycznych akordach fortepianu przywodzi na myśl koncerty fortepianowe rosyjskiego mistrza. Ogromnie wzrusza też duet fortepianu i wiolonczeli w Love Letters - to po prosu muzyczna miłość. Wrażenie potęguje jeszcze zaangażowanie i uczucie wkładane w grę przez pianistę Jean-Yves Thibaudeta i wiolonczelistkę Caroline Dale. Thibaudet znakomicie zinterpretuje też słynne Clair de Lune z Suity Bergamasque Claude`a Debussy`ego na końcu albumu. Wykonanie dzieła Włocha zachwyca. Nie można zapomnieć również o roli klarnetu, którego ciepłe, ale jakby trochę zdystansowane, pełne tłumionego żalu melodie dodają muzyce swoistej dojrzałości (trochę jak w Domu Dusz Hansa Zimmera).
Pokuta ma w sobie dużo uczucia smutku i cierpienia. Cierpienia mimo wszystko skrywanego. Ale słuchacz doświadczy w końcu rozładowania emocjonalnego w moim zdaniem najbardziej poruszającym utworze - Elegy For Dunkirk. Jak sama nazwa wskazuje jest to elegia rozpamiętująca ewakuację wojsk francuskich i brytyjskich z Dunkierki. Na początku wybrzmiewa w niej refleksyjna melodia wiolonczeli na tle pięknych współbrzmień kwintetu smyczkowego. Rozwija się stopniowo, a w pewnym momencie dołącza się do niej, w oddali, śpiew męskiego chóru. Wyraźnie osobny temat, pełen braterstwa i poświęcenia. Okazuje się, że to hymn Dear Lord and Father of Mankind śpiewany w filmie przez żołnierzy. Marianelli genialnie połączył właściwie dwa utwory w jeden. Temat wiolonczelowy powoli oddaje prym chórowi, by w końcu hymn wybrzmiał z całą siłą w absolutnie powalającym oświetleniu harmonicznym. Tak wzruszającego utworu w muzyce filmowej dawno nie słyszałem.
Dario Marianelli po raz kolejny udowodnił, jak bardzo utalentowanym jest kompozytorem. Pokazał swoją wszechstronność, filmowy zmysł i bogactwo duchowe. Teraz czekam tylko na film i na informacje o nagrodach dla włoskiego artysty. *aria *piano Recenzję napisał(a): Aleksander Dębicz (Inne recenzje autora)
Wczytywanie ...
Lista utworów:
1. Briony - 01:45
2. Robbie`s Note - 03:06
3. Two Figures by a Fountain - 01:17
4. Cee, You and Tea - 02:27
5. With My Own Eyes - 04:41
6. Farewell - 03:32
7. Love Letters - 03:12
8. The Half Killed - 02:11
9. Rescue Me - 03:21
10. Elegy for Dunkirk - 04:15
11. Come Back - 04:28
12. Denouement - 02:29
13. The Cottage on the Beach - 03:25
14. Atonement - 05:23
15. Clair de Lune (Claude Debussy) - 04:52
Razem: 50:21 |
|