Baby Boy to obraz autorstwa Johna Singletona (Rosewood w Ogniu), który podobnie jak jego głośny debiut Chłopaki z Sąsiedztwa (1991) porusza temat życia w murzyńskim getcie Los Angeles. Ścieżkę dźwiękową filmu - poza śmietanką amerykańskich raperów - tworzy muzyka ilustracyjna Davida Arnolda i to wyłącznie jego kompozycje składają się na opisywany poniżej album. ?Baby Boy? to nie pierwsza współpraca brytyjskiego kompozytora z amerykańskim reżyserem - panowie wcześniej razem zrobili Shafta 2000, w którym to Arnold udowodnił, że równie dobrze co przy rozbuchanej orkiestrze czuje się w czarnych rytmach.
Dla kogoś zaznajomionego z brzmieniem Shafta czy późniejszych Czterech Braci, napisany w międzyczasie Baby Boy nie będzie zaskoczeniem. Całość nawiązuje do klimatów soulu, r`n`b, czasem funku i pewnie paru innych gatunków, o których nie mam pojęcia, że istnieją. Jądrem ilustracji są jak w powyższych: gitary *basowe oraz perkusja. Oczywiście dokładniejsza analiza Baby Boy`a na tle tych scorów, poza podobieństwami każe też zwrócić uwagę na różnice. O ile ?Shaft? mocno nawiązywał do atmosfery oryginału Issaca Hayes`a z lat 70tych, a ?Czterej Bracia? nie stronili od jazzu, ten *score większy nacisk kładzie jednak na rythm&blues. Jako że ?Baby Boy? nie jest filmem stricte sensacyjnym, nie usłyszymy tu typowych kawałków akcji (choć i ta się tu i ówdzie pojawia, jak np. w kompozycjach I hate you czy Finish it z zapamiętale machającym pałeczkami perkusistą). Arnold tym razem w ogóle zrezygnował z sekcji dętej, przez co muzyka nabrała lżejszego charakteru. Wpłynęło na to również ograniczenie ?do niezbędnego minimum? wstawek elektronicznych, które czasem potrafią być przytłaczające. Jedynym takim silnie przeelektronizowanym kawałkiem na płycie jest Jumped (w tle słychać nawet syrenę policyjną!)
Otwierający album utwór Waiting... wprowadza coś na kształt melodii przewodniej, choć nadużyciem byłoby stwierdzić, że score jest na niej oparty, gdyż w całości słychać ją jeszcze z 2 razy (Meet Melvin i Let us pray), a w innych utworach pojawia się zaledwie we fragmentach (np. Juanita). Nadmienić należy, że motyw ten - spokojny, trochę melancholijny - jest bardzo miły dla ucha. Nie od dziś wiadomo, że Arnold ma talent do takich melodii.
Na płycie znajduje się sporo utworów, które najlepiej określiłbym jako ?wyluzowane?. Czasem nawet do tego stopnia, że zahaczają o chill-out (jak w Guns and Butter, I wanna be saved lub Nasty Girl). Jednym z moich ulubionych na albumie jest Sweetpea`s Yard, a to dzięki fajnie brzmiącemu połączeniu basów z przemykającymi w tle syntezatorami. Niezłe jest również Home Truths gdzie na moment perkusja i gitary zwalniają miejsce dla bardzo przyjemnej, refleksyjnej melodii.
Pomimo dominującego ziomalsko-luzackiego charakteru, na płycie znalazło się miejsce dla poważniejszych utworów. W nich zamiast blaszaków, swoje pięć minut ma sporych rozmiarów *sekcja smyczkowa (zawiedzie się jednak ten, kto oczekiwałby po niej jakiś większych popisów, np. na miarę Bacha). Do najważniejszych pozycji należą m.in. Jody and Yvette, Melvin takes the Gun oraz Jody`s Nightmare i Drive By. Te dwa ostatnie należą do najbardziej dramatycznych. Rozdzierające pociągnięcia po strunach wzmocnione są zawodzącymi wokalizami (bynajmniej nie blisko-wschodnimi). Pomimo odrobiny ciężkości w końcówce albumu, ostatni utwór na płycie (Family) znów powraca do rozluźniającej atmosfery. Nie uświadczymy tam niestety ani odrobiny głównego tematu, co byłoby mile widziane na finał. W ogóle sam utwór kończy się szybciej niż się zaczyna, zostawiając słuchacza jakby w oczekiwaniu na więcej, którego nie ma.
Podsumowanie całości nie jest sprawą prostą. Album nie należy do szczytowych osiągnięć Arnolda, nawet jeśli chodzi o flirt z czarnymi rytmami. ?Baby Boy? to muzyczna tapeta - o tyle ładna, by nie było obciachu powiesić jej na ścianie, co niewyróżniająca, by nie odwracała niepotrzebnie uwagi. Ta muzyka nie ilustruje, ona towarzyszy... i robi to dobrze. Przez większość czasu nie wymaga skupienia, więc idealnie nadaje się do włączenia w sytuacjach, gdy coś innego zaprząta naszą uwagę (a przy tym czujemy nieodparty przymus, by coś ?nam grało?). Stanowi wypełniacz do niezobowiązującego puszczenia sobie w tle, ale jest to wypełniacz przyjemny. Przyznam się, że nie gardzę włączeniem tej muzyki np. podczas spaceru po mieście. Z drugiej strony, jej wartość artystyczna jest niewielka, dlatego przeciętnym fanom muzyki filmowej polecałbym raczej ?Czterech braci?, których cenię sobie o wiele bardziej - ten score, w przeciwieństwie do ?Baby Boy`a?, ma znacznie więcej do zaproponowania pod każdym względem. Recenzję napisał(a): Krzysztof Ruszkowski (Inne recenzje autora)
Wczytywanie ...
Lista utworów:
1. Waiting... - 1:07
2. Meet Melvin - 1:58
3. Jody`s Nightmare - 1:17
4. Talking Commerce - 1:03
5. Juanita - 0:53
6. Home Truths - 2:23
7. Guns and Butter - 1:19
8. I hate you - 2:16
9. Sweetpea`s Yard - 2:36
10. I wanna be saved - 3:24
11. Nasty Girl - 2:55
12. Jody and Yvette - 3:10
13. Let us pray - 2:21
14. Jumped - 3:49
15. Rodney takes the Car - 1:06
16. Drive By - 2:10
17. Finish It - 2:35
18. Melvin takes the Gun - 2:38
19. Family - 1:16
Razem: 41:06 |
|