Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Koń wodny: Legenda głębin (The Water Horse: Legend Of The Deep)

24 Kwiecień 2008, 11:01 
Kompozytor: James Newton Howard

Orkiestracje: Pete Anthony, Jeff Atmajian, Brad Dechter, Julia Newmann, Patrick Russ

Dyrygent: Pete Anthony

Chór: Metro Voices

Rok wydania: 2007
Wydawca: Sony Classical

Muzyka na płycie:
Koń wodny: Legenda głębin (The Water Horse: Legend Of The Deep)

Odtwarzaj / Zatrzymaj

Rok 2007 był dla kompozytora Jamesa Newtona Howarda niewątpliwie bardzo pracowity. W ciągu tego czasu zilustrował aż cztery filmy, skądinąd dość różnorodne w treści i formie, co tylko pokazuje, że trudno go zamknąć w jednej szufladce gatunkowej, jak jego niektórych kolegów po fachu.

W przeciwieństwie to innych projektów z tego roku, Koń wodny w reżyserii Jay`a Russela jest filmem pogodnym i skierowanym raczej do młodszej widowni. Historia małego chłopca Angusa, który zaprzyjaźnia się tajemniczym stworkiem o imieniu Crusoe bezpośrednio nawiązuje do legendy o potworze z jeziora Loch Ness. Nie jest niczym zaskakującym, że umiejscowienie akcji na szkockiej prowincji przełożyło się na przepełnione ludowym kolorytem brzmienie samej muzyki, dziwi natomiast, że koloryt ten jest bardziej irlandzki, niż szkocki (choć specjalistą w tej materii nie jestem). W swojej pracy Howard skorzystał m.in. z doświadczenia muzyków z grupy The Chieftains, która - co by nie było - specjalizuje się w irlandzkiej muzyce folkowej (jak wielu fanów muzyki filmowej zapewne pamięta, zespół ma na swoim koncie również współpracę z Johnem Williamsem przy ścieżce do filmu Far and Away).

Pierwszą kompozycją na krążku jest piosenka Back Where You Belong w wykonaniu Sinéad O`Connor (skądinąd też Irlandki!). Choć utwór jest opisany jako temat z filmu Koń wodny, zawarta w nim melodia pojawia się zaledwie raz czy dwa w samym scorze (chyba że w pozostałych przypadkach jest tak zaaranżowana, że trudno mi uchwycić podobieństwo). Jest to spokojna, trochę smutna ballada zagrana przede wszystkim na gitarach z cichutkimi smyczkami w tle. Jeśli ktoś lubi piosenkarkę albo w ogóle ten styl, to pewnie mu się ta piosenka spodoba, mnie jednak nie przekonuje i wolę się skupić na samych ilustracjach.

Utwór Main Title wita nas ładną melodią graną na skrzypcach z akompaniamentem dud i tradycyjnych fletów. Wprowadzony w tym utworze temat będzie towarzyszył nam przez całą płytę. Nie jest on jednak jedyny. W następnym utworze pod tytułem Angus Feeds Crusoe słyszymy kolejną ważną melodię, także utrzymaną w tanecznym klimacie. Motyw ten wraca w pełnej krasie już w You Didn`t Even Get Wet, sprawnie przeplatając się tematem głównym.

W powyższych oraz następnych kilku utworach kompozytor wprowadza słuchacza w przyjemny nastrój rozluźnienia i błogiego spokoju, który osiąga głównie za pomocą delikatnie przygrywającej gitary oraz dyskretnych pociągnięć smyczkami. Towarzyszą im harfa oraz instrumenty dęte drewniane, ze szczególnym uwzględnieniem klarnetu i fletów. Co jakiś czas słyszymy też przeciągły dźwięk wydobywany z kryształowych mis, co tylko dodaje muzyce pociągającej tajemniczości.

Pewną odmianę przynosi na chwilę niepokojący początek utworu Bathtub, któremu bliżej do bożonarodzeniowej stylistyki Czajkowskiego, niż do zielonych pagórków. Niepokojąco, a nawet groźnie zaczyna się również utwór The Fishermen, w którym daje o sobie znać doświadczenie kompozytora w thrillerach. Jednak i ta mroczna atmosfera otwierających sekund szybko ustępuje miejsca żywiołowym rytmom rodem z ludowej potańcówki. Równie skoczny charakter ma końcówka utworu Agnus in Training, w którym - chcąc nie chcąc - pobrzmiewają również echa muzyki Thomasa Newmana (ech, te temp-tracki...). Skoro jesteśmy przy nawiązaniach, utwory 14 i 15, czyli The Dinner Party oraz There Is No Monster przywodzą na myśl niektóre poprzednie dokonania Howarda, z czego pierwszy w swojej staromodnej slapstickowej naturze kojarzy się z podobnymi utworami z King Konga, natomiast drugi wpasowuje się w patetyczny styl, w którym utrzymany jest zeszłoroczny I Am Legend.

Najdłuższym na płycie kawałkiem jest Swimming. Zaczyna się nieśmiałym przywołaniem głównych tematów, by niespodziewanie nabrać tempa i przerodzić się w pełen adrenaliny utwór akcji. Gdy tylko muzyka się uspokaja, na główny plan wchodzi wokaliza, będąca cytatem z otwierającej piosenki - dopiero pierwszym, jak mi się zdaje. Pozostałe tematy nie dają jednak za wygraną i jeden za drugim wybijają się na prowadzenie. Utwór kończy się w sposób stonowany, acz dość niepokojący

Jak przystało na szanującą się baśń, sceny kulminacyjne obrazu należą do najbardziej dramatycznych. Takie są też trzy kompozycje, które je ilustrują: Saving Crusoe, The Net oraz The Jump. Wszystkie są głośne i mięsiste, słowem: takie jak lubię. Pierwszy z utworów rozpoczyna ciekawa fanfara utrzymana w niskich rejestrach, a po ok. półtorej minuty możemy w nim usłyszeć wyraźny cytat z klasyka, czyli Zimmerowskiego Gladiatora. Na ile jest to nawiązanie świadome, trudno powiedzieć, faktem jest jednak, że już w następnym utworze jestem w stanie wyraźnie wychwycić motyw z Yaredowskiej Troi (a może już po prostu jestem przewrażliwiony?). Tyle tytułem ciekawostki. Warto zwrócić uwagę na kończący The Net emocjonujący, tryumfalny finał a w utrzymanym w monumentalnej stylistyce poprzedników The Jump na podniośle zagrany temat główny.

Album zamyka wykonany przez The Chieftains The Water Horse Suite, który można uznać za typowy kawałek pod napisy końcowe. Odegrane są w nim najważniejsze tematy i melodie score`u, choć - jak dla mnie - to finałowe wykonanie zasługiwało na odrobinę więcej pary, gdyż brzmi, jakby muzykom już się nie chciało. A szkoda, bo mogła być to perełka płyty.

Podsumowując album nie można ponownie nie nawiązać do kuriozalnego pomieszania irlandzkiej i szkockiej tradycji muzycznej. Aż nie chce mi się wierzyć, by wina leżała po stronie kompozytora. Bardziej prawdopodobną hipotezą jest to, że mamy do czynienia ze świadomą decyzją producentów (reżysera?), którzy woleli postawić na popularne brzmienia i sprawdzonych wykonawców, bez względu na ich rzeczywiste pochodzenie. Dość powiedzieć, że sam film, mimo osadzenia w Szkocji, kręcony był w znacznej części w Nowej Zelandii (!). Nie zmienia to jednak mojej dość pozytywnej opinii na temat pracy Howarda, jako całości. Album broni się melodiami i urzekającym klimatem. W moim odczuciu jest to najbardziej udana praca kompozytora z roku 2007 i choć nie dorównuje takim pozycjom inspirowanym szkocką (bądź irlandzką) muzyką ludową, jak Braveheart Hornera czy Far and Away Williamsa, to na pewno zasługuje na niejedno przesłuchanie.

Recenzję napisał(a): Krzysztof Ruszkowski   (Inne recenzje autora)




Zobacz także:
Wczytywanie ...


Lista utworów:

1. Back Where You Belong (wyk. Sinéad O`Connor) - 4:29
2. Main Title - 1:09
3. Angus Feeds Crusoe - 1:59
4. You Didn`t Even Get Wet - 2:58
5. The Workshop - 2:35
6. Ann - 1:28
7. Bathtub - 2:23
8. Driving to the Loch - 2:00
9. Run Angus - 1:20
10. The Fishermen - 1:37
11. Angus in Training - 2:52
12. Swimming - 6:34
13. The Children Laugh - 2:58
14. The Dinner Party - 3:03
15. There`s No Monster -2:01
16. Saving Crusoe - 2:04
17. The Net - 4:22
18. The Jump - 1:40
19. End of the Story - 3:04
20. The Water Horse Suite (wyk. The Chieftains) - 8:08

Razem: 58:38

Komentarze czytelników:

Mystery:

Moja ocena:

Muzyka całkiem całkiem, ale bywały momenty znużenia. The Net rzeczywiście trąci trochę Troją.

scoreman:

Moja ocena:

Fantastyczna płyta, jedna z lepszych w całym 2007 roku. Bardzo żałuję, że nie została specjalnie zauważona. Dostajemy zbiór tego, co u Newtona Howarda najlepsze, dlatego nie zawaham się wystawić maksymalnej noty.

MaciekG.:

Moja ocena:

Całkwocie zgadzam się z kolegą powyżej, jedna z najlepszych prac Howarda, a sama piosenka powinna dostac Oscara.

krystofer:):

Moja ocena:

Bardzo ciekawa muzyka, która świetnie działa we filmie. Trzeba przyznać, że Howard poradził sobie ze szkockimi klimatami. Jednak w porównaniu z innymi doskonałymi scoreami tego kompozytora (np. Osada) nie można postawić maksymalnej oceny, dlatego uważam iż czwóra będzie odpowiednia (mocna czwóra).

Poki:

Moja ocena:

no cóż muzyka całkiem dobra ale po kilkakrotnym przesłuchaniu poprostu się nudzi... z tego względu moja ocena...