Drzewo życia (The Tree of Life)13 Czerwiec 2011, 02:02 | |
Kompozytor: Alexandre Desplat
Rok wydania: 2011 Wydawca: Lakeshore Records
|
| | W wywiadzie udzielonym tuż przed canneńską premierą Drzewa życia Alexandre Desplat powiedział, że jeszcze nie obejrzał całego filmu Terrence`a Malicka. Komponował muzykę do materiału nie tylko niezmontowanego, ale niepełnego - udostępniono mu tylko kilka krótkich, wyrwanych z kontekstu scen. Jakie więc musiało być zdziwienie artysty, kiedy się zorientował, że jego praca poszła na marne, nie wpływając na ostateczny kształt dzieła. Reżyser wykorzystał bowiem jedynie bardzo krótkie fragmenty kompozycji Desplat, a większość sekwencji zilustrował rozmaitymi utworami muzyki poważnej. Podczas seansu wychwyciłem najwyżej pięć minut z całego godzinnego score`u, który wydała na płycie firma Lakeshore Records.
Muzyczne wybory Malicka do Drzewa życia uważam za chybione. Według mnie muzyka Alexandre`a Desplat - napisana z wielkim smakiem i filmowym wyczuciem - byłaby zdecydowanie właściwsza. Nowe dzieło twórcy Cienkiej czerwonej linii odebrałem jednak jako drastyczną pomyłkę artystyczną, dlatego nie żałuję, że piękne utwory francuskiego kompozytora nie będą mi się z nim kojarzyły. W kinie przeżyłem katorgę, oglądając wyjątkowo kiczowate w wymowie obrazy, mozolnie złożone w infantylnie patetyczną całość. Natrętna symbolika i zawarte w niej przesłanie wywołały we mnie niesmak, którego nie zdołały zrekompensować ani piękne zdjęcia Emmanuela Lubezkiego, ani wspaniałe aktorstwo. Niestety wrażenie pretensjonalności spotęgowała muzyka takich geniuszy, jak Bach, Brahms, Mahler czy Smetana, ponieważ została użyta w sposób świadczący o złym guście reżysera. Na przykład fragmenty wstrząsającej I Symfonii Mahlera albo Requiem Berlioza połączone ze scenami rodem z programu przyrodniczego dają poczucie zażenowania i bezradności, zamiast zmuszać - na co Malick pewnie liczył - do głębokiej refleksji. Niestety, nie wystarczy kilka arcydzieł muzyki poważnej, żeby powstała druga Odyseja kosmiczna.
Gdyby reżyser zdecydował się w pełni wykorzystać muzykę oryginalną, może by wartość artystyczna Drzewa życia znacząco nie wzrosła, ale osłabłaby jego drażniąca pretensjonalność. Desplat stworzył muzykę bardzo przejrzystą, subtelną, ale i przestrzennie brzmiącą. Ze względu na swoją budowę i estetykę śmiało można ją zaliczyć do nurtu minimalizmu. Znakomicie współgrałaby więc z obrazem. Jej *faktura i kolor zostały wyraźnie dopasowane do jasnych i ostrych zdjęć Lubezkiego, a uproszczona struktura - repetytywność motywów i prostota harmoniczna - dostosowana do długich, złożonych sekwencji. Znamienne, że ze wszystkich utworów Desplat w Drzewie życia najpełniej zabrzmiał ten najbardziej banalny i ckliwy - Clouds.
Sięgając po soundtrack, należy pamiętać, że minimalistyczny styl utworów francuskiego artysty wynika ze słusznie zaplanowanej (choć niespełnionej) roli muzyki w filmie. Ale bynajmniej nie oznacza to, że kompozycja nie sprawdza się jako dzieło autonomiczne. Niektóre motywy są w niej bardzo frapujące, co w tego rodzaju muzyce w dużej mierze decyduje o atrakcyjności. Na przykład fortepianowy motyw w Childhood przykuwa uwagę rozpiętością interwałową, szklistym brzmieniem i zaskakująco zmieniającą się harmonią. Desplat rozwinął go w niepokojącym River, nawiązując do stylu romantycznego. Z kolei statyczny, jedno-nutowy motyw utworu Awakening dostarcza bardzo przyjemnych doznań estetycznych, dzięki kojącym współbrzmieniom kwintetu smyczkowego, którymi został oświetlony.
Kilka utworów omawianej kompozycji cechuje wysublimowana architektura brzmienia. Najlepszym tego przykładem jest cudowne Circles, charakteryzujące się mnogością barw i planów, oryginalnie i ze smakiem połączonych. W Skies została w zachwycający sposób rozrzedzona faktura - słyszymy oszczędne motywy harfy i klarnetu oraz punktowe wejścia jasnego fortepianu na tle kwintetu smyczkowego, który dodatkowo rozprasza brzmienie odpowiednią artykulacją. Należy podkreślić, że wszystkie te smaczne pomysły kompozytorskie zostały perfekcyjnie zrealizowane przez muzyków.
Kompozycja Alexandre`a Desplat mogła dodać Drzewu życia piękna, a nawet odwrócić uwagę widza od kiczowatej wizji Malicka. Reżyser zrobił po swojemu. Na szczęście mamy płytę. Polecam ją, bo wyróżnia się na tle innych współczesnych soundtracków. *piano Recenzję napisał(a): Aleksander Dębicz (Inne recenzje autora)
Lista utworów:
1. Childhood (03:41)
2. Circles (11:23)
3. Clouds (02:59)
4. River (03:35)
5. Awakening (03:29)
6. Emergence Of Life (03:55)
7. Light And Darkness (08:17)
8. Good And Evil (03:15)
9. Motherhood (02:04)
10. City Of Glass (03:36)
11. Fatherhood (02:49)
12. Temptation (06:47)
13. Skies (05:18)
Razem: 61:08 |
|
|
|