Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Zulu

02 Październik 2003, 09:48 
Kompozytor: John Barry

Rok wydania: 1999
Wydawca: Silvascreen

Muzyka na płycie:
Zulu

Na dźwięk słowa "Silvascreen", niemal natychmiast stają mi przed oczyma dziesiątki wspaniałych płyt wydanych przez tę kompanię. Wiele z nich odkrywa przed słuchaczami zapomniane, bądź - nigdy nie nagrane na albumach "original movie soundtrack" - kompozycje. Jednym z najchętniej "nagrywanych" przez Silvascreen jest John Barry. Album Zulu to hybryda, płyta - osobliwość, bowiem połączono tu w jedno: *score z filmu Zulu, oraz uzupełniono to kompilacją wielu, krańcowo odmiennych stylistycznie tematów autorstwa Johna Barry`ego. Na dodatek to edycja dwupłytowa - efektem czego nagrano aż 102. minuty muzyki.

Na pierwszym CD przez pierwsze 20. minut słuchamy tematów z filmu wojenno-historycznego pt. Zulu sprzed 39. lat (1964). Był to debiut ekranowy Michaela Caine`a - wieloletniego przyjaciela Johna Barry`ego. Muzyka do tego filmu o autentycznych, mających miejsce pod koniec XIX w. potyczkach między Anglikami a Zulusami w Południowej Afryce jest przepełniona "marszowym brzmieniem". Temat główny to właśnie marsz skomponowany na charakterystyczne dla Barry`ego instrumenty: mocną i głośną sekcję dętą, oraz bardzo dynamicznie grającą sekcję smyczkową. Cały score jest jednak dosyć monotematyczny i - bardzo ilustracyjny, jak chociażby - You`re all going to die. Często pojawiają się niespokojnie grające fleciki, niespodziewanie "uderza" cała orkiestra - tak więc mamy tu do czynienia z kompozycją mocno związaną z obrazem. Muzyka bardzo trafnie oddaje grozę i walkę - dwie cechy wojny. Nic Raine zaaranżował Zulu identycznie jak oryginał Barry`ego - czyli na tę samą liczbę muzyków. Jako ciekawostkę należy dodać, że szósta ścieżka to "Men of Harlech" - marsz śpiewany przez męski chór.

Po tej pierwszej części płyty, rozpoczyna się druga - kompilacyjna. "Na pierwszy ogień" idzie pewnego rodzaju kuriozum - a mianowicie instrumentalna wersja piosenki The girl with the sun in her hair, napisana na potrzeby... reklamy szamponu. Została ona skomponowana do reklamy pt. Boat, a pochodzi aż z 1967 roku. Ale - abstrahując od tej wyjątkowo subtelnej i niepowtarzalnej - epokowej wręcz inspiracji - sama muzyka jest świetna i broni się. Co ciekawe, pojawiają się w niej nawet tak egzotyczne instrumenty jak mandoliny. The girl with the sun in her hair przypomina nieco bondowskie kompozycje takie jak You only live twice i jest niewiarygodnie melodyjna. Była nawet grana przez English Chamber Orchestra na koncercie, jaki dał Barry w Royal Albert Hall w 1998 roku.

W 1994 roku Barry "popełnił" score do jednego z wielu podobnych do siebie, jak dwie krople wody filmów akcji - The Specialist. Sam film, mimo gwiazdorskiej obsady (Sylvester Stallone, Sharon Stone, James Woods) nie zaskakuje niczym nowym. Natomiast Barry według mnie stworzył bardzo dobrą muzykę, jak na taki gatunek filmu. Co prawda, nie ma tu "kopalni" różnorodnych tematów, ponieważ Barry zastosował swój charakterystyczny zabieg - czyli skomponował dwa główne tematy - ale są za to w pełni "rasowe". Temat główny wręcz "wybucha" orkiestrą, z rytmicznie powtarzającymi się werblami i - tajemniczo, groźnie brzmiącą melodią sekcji smyczkowej. Did you call me? natomiast to nawiązujący do do swych poprzedników, takich jak Body heat czy tematów z Masquerade - jazzowy temat. Tutaj grę ze sobą prowadzą seksowny saksofon i riffujący fortepian z orkiestrą w tle. Jak dla mnie - niepowtarzalna muzyka.

The Cotton Club to już klasyka kina i ... muzyki filmowej oczywiście. Barry początkowo napisał do niego więcej muzyki, niż w efekcie pojawiło się zarówno w filmie, jak i na "original movie soundtrack". Jest jej "jak na lekarstwo", ale zrekompensowane jest to melodyjnością, bowiem temat z Cotton Clubu - niesłychanie nostalgiczny, przywołuje atmosferę dawnych lat - brzmi jak wspomnienie lat 20. i 30. The depression hits jest z kolei ilustracyjny - ale i tak bardzo "dixielandowy" ze wspaniałym kontrabasem. Best *beats Sandman to kolejna melodyjna kompozycja z filmu. I na tym koniec muzyki z The Cotton Clubu... A szkoda. Świetna muzyka ma to do siebie, że jak zwykle - za szybko się kończy.

Znów marsz - tym razem z Króla Szczurów - filmu Bryana Forbesa z 1965 roku - to klasyczna kompozycja na orkiestrę, perkusję i sekcję dętą - ale na dodatek mamy tutaj obój solo. Bardzo dynamiczna kompozycja, która wraz z upływem czasu - narasta (crescendo) i - jak zwykle - z wyraźną linią melodyczną. Ilustruje honor i odwagę umęczonych i zrezygnowanych jeńców wojennych uwięzionych w jednym z wielu azjatyckich obozów.

Pierwszą płytę zamyka suita z filmu szpiegowskiego The tamarind seed z 1975 roku z rolą główną Omara Sharifa (co ciekawe - to trzeci film z Omarem Sharifem, do którego muzykę skomponował Barry obok The appointment i The last valley). Muzyka z tego filmu to premiera na CD tego score`u, a chyba nawet nie było longplaya do tego filmu. Suita składa się z czterech części: Play it again, The accident, Double agent i End Credits. Play it again to tak naprawdę piosenka śpiewana w filmie przez Wilmę Reading, która posłużyła Barry`emu za temat główny. Zaaranżowana wyłącznie na sekcję smyczkową trwa około dwie i pół minuty. To spokojna, melodyjna kompozycja, przypominająca Enigmę. Podobnie jest z resztą suity: The accident - bardzo suspence`owy "kawałek" rozpoczynający się charakterystycznym fortepianem "staccato", który potem przechodzi w zwiastującą niebezpieczeństwo melodię. Temat główny powraca w End credits. Tak kończy się pierwsza płyta z kompilacji.

Drugą rozpoczyna niesamowicie mroczny i pompatyczny temat główny z filmu historycznego The last valley. Możemy słuchać tutaj wersji na orkiestrę i chór. Ma on w sobie coś eterycznego, duchowego i porażającego grozą. Barry użył pełnej orkiestry symfonicznej i rozbudowanego chóru - w którego aranżowaniu jest ekspertem, co udowodnił wiele razy, m.in. Oscarowym The Lion In Winter. Temat główny, jakiego dane nam jest słuchać na tej płycie to prawdziwy majstersztyk: chór męski i żeński śpiewa doniosłą i tragiczną w swej treści pieśń, do której słowa Barry zaczerpnął z twórczości siedemnastowiecznego, niemieckiego poety Andreasa Gryphiusa z Tranen des vaterlandes. Nie bez powodu - bowiem The last valley to film historyczny o wojnie trzydziestoletniej (1618-1648) - pełnej niewyobrażalnych wręcz okrucieństw, mordów, bestialstwa. Cały score jest odzwierciedleniem tej pożogi, jaką niesie ze sobą wojna - a temat główny, którego możemy słuchać na płycie Zulu jest zaproszeniem do skorzystania z oferty Silvascreenu, który wydał niedawno kompletny soundtrack do The last valley".

Lekka i wesoła kompozycja na orkiestrę kameralną, gitarę, klawikord towarzyszyła filmowi telewizyjnemu pt. Love among the ruins z 1975 roku. Obsada jest pierwszorzędna: Katherine Hepburn (przyjaciółka Barry`ego, za sprawą której zresztą Barry skomponował muzykę do tego, jak i wielu innych filmów z jej udziałem) i Laurence Olivier. Muzyka jest bardzo przyjemna - relaksująca rzec by można. Główna fraza muzyczna jest naprzemiennie wygrywana ( częsty zabieg u Barry`ego) przez sekcję smyczkową i klawikord.

Po tym wyjątkowo lekkim interludium następuje przejście do dużo bardziej poważnego przykładu z twórczości Anglika - The story ends - czyli: muzyka towarzysząca, fachowo mówiąc tzw. "tyłówce", napisom końcowym do filmu - Mercury rising. Pomimo wielu jakże niepochlebnych uwag na temat całego soundtracku do tego thrillera z Alecem Baldwinem i Bruce`em Willisem uważam, że zaprezentowana tu część partytury nie zasługuje na totalną krytykę. The story ends to sześciominutowa kompozycja, która daje pojęcie o całym soundtracku, ponieważ zawiera w sobie najważniejsze tematy z filmu, m.in. lubiany przez wielu Simon`s theme skomponowany dla postaci, jaką jest autystyczne dziecko, które - o ironio - potrafi rozszyfrować kody wymyślane przez najtęższe umysły. Jak zwykle w latach 90. - dominuje orkiestra, z towarzyszeniem flecika (Simon`s theme) i niepokojącego saksofonu. Barry do Kodu Merkury napisał paryturę "low-key" - posługując się terminologią fotograficzną - a więc bardzo delikatną. Taki jest już jego styl w ostatnich 20. z górą latach. W Mercury rising nie skupił się na tworzeniu "underscore`u" do scen walk, pogoni, czy innych tego typu momentów akcji - ale zwrócił uwagę na osobę Simona - biednego, wplątanego w skomplikowaną grę służb specjalnych ciężko chorego chłopca.

Kontrastuje z nim jeden z kilku tematów napisany do Midnight cowboy`a, a jest nim Florida fantasy - muzyka z pamiętnej sceny do marzeń Rizzo (Dustin Hoffman) o słodkim i bezproblemowym życiu na Florydzie. Rozpoczyna się wybijanym rytmem na bębenkach, potem włączają się kolejno: gitara, flet, saksofony i perkusja. Temat jest bardzo prosty, skoczny i wesoły. To coś w rodzaju "żartu muzycznego".

Przekładaniec tematyczny, jakim jest niewątpliwie kompilacja Zulu, potwierdza nam suita z *remake`u King Konga z 1976 roku. Znowu poważne brzmienie - tyle, że o wiele bardziej groźne i powalające swoją wielkością, bowiem Barry do tego filmu o małpie wszechczasów użył najbardziej rozbudowanej orkiestry w swojej karierze. Suita rozpoczyna się od Prelude, który ilustruje pierwsze sceny z filmu, kiedy jeszcze nie wiemy co nas czeka, ale tutaj właśnie najlepiej sprawdza się rola muzyki - ciemne i niesamowicie wciągające - jak wir - *smyczki, z akompaniamentem dudniącej sekcji dętej - zapowiadają wielką przygodę i wielkie niebezpieczeństwo... To chyba jeden z najlepszych soundtracków Barry`ego - potrafił w nim uchwycić potęgę, niespotykaną i nieznaną siłę, uosobieniem, której jest dziwo natury - King Kong. Jak mawia wielu krytyków: "muzyka Barry`ego zasłużyła na lepszy film". To fakt - jest w tym obrazie wiele kiczu i tzw. "scen pod publiczkę" - ale z drugiej strony nie wymagajmy roztrząsania problemów egzystencjalnych w filmach czysto rozrywkowych. Po Prelude następuje The Opening i The end is at hand - ilustracja do sceny początkowej i końcowej - gdy King Kong jest już na dachu WTC. Druga część suity to typowy temat miłosny skomponowany przez Barry`ego na skrzypce i flecik - jest bardzo podobny do Bond meets miss Goodhead z Moonrakera - 11. filmu o przygodach superagenta 007.

Ciekawy był też proces tworzenia ścieżki dźwiękowej do King Konga, ponieważ - odwrotnie niż zazwyczaj, gdy dzieje się to w tzw. "postprodukcji" - tym razem wyścig z konkurencyjną wytwórnią filmową spowodował, że muzyka była pisana niejako symultanicznie - do każdej sceny, w trakcie kręcenia filmu.

Romantyczny i nostalgiczny nastrój wprowadza czterominutowy temat z filmu biograficznego Frances z 1982 roku. To muzyka w stylu Chaplina, z całą jej emocjonalnością, gracją, smutkiem, refleksją...Dominuje fortepian z towarzyszeniem orkiestry i klarnetu. Powolne tempo i melancholijna melodia to największe zalety tego wspaniałego tematu. Jest on tym bardziej wart uwagi, że oryginalna płyta z muzyką do filmu jest praktycznie nieosiągalna, a jeśli już uda nam się zdobyć tę kolekcjonerską perełkę to i tak będziemy musieli za nią zapłacić mnóstwo pieniędzy.

Moim faworytem na całej dwupłytowej kompilacji jest bezsprzecznie suita z mało znanego filmu, który zresztą nie miał okazji nawet mieć premiery na ekranach kin, ale - od razu trafił do rozpowszechniania na rynku video. Tym filmem jest My sister`s keeper, znany również pt. A killing affair. Rozpoczyna się stylowym riffem na fortepianie, wspomagany przez mistrzowsko zaaranżowaną harmonijkę ustną, która bardzo przypomina przygody Joe Bucka z Midnight Cowboya zilustrowane również przez niezawodnego Anglika. Temat główny trwa minutę dwadzieścia i jest urzekający w swej prostocie a zarazem zdolności do wytworzenia nastroju włóczęgi i klimatu prowincji Ameryki. Dalsza część suity ilustruje sceny suspence`u i jest tym razem zdominowana przez orkiestrę, choć i tu ma swoje miejsce genialna harmonijka, flecik i fortepian. Przedostatnia część tej suity to napisany w starym, dobrym stylu temat miłosny na flecik i orkiestrę. Na ostatnią minutę wraca znowu wspaniały temat główny.

Blues i jazz są głównymi bohaterami muzycznymi filmu o pisarzu kryminałów Dashielu Hammecie, pt. Hammett właśnie. Temat główny to wyłącznie dialog fortepianu i klarnetu, bardzo wolny, smutny i refleksyjny. Po tej spokojnej części albumu zaczyna się prawdziwy rarytas - epicka kompozycja do eposu Tańczący z wilkami pt. The buffalo hunt z jednej z najbardziej zapadających w pamięć widza scen - polowania na bizony. Historia tego utworu jest ciekawa, bowiem wersja, którą mamy szczęście słyszeć na Zulu to ta, która została włączona do filmu. To za nią optował Costner a różniąca się od niej i krótsza propozycja Barry`ego znalazła się na oryginalnym albumie. Tak więc The buffalo hunt w wersji reżyserskiej - tak ją nazwijmy - to prawdziwy unikat, ponieważ słuchać jej wcześniej można było tylko w filmie. Pierwsze ponad półtorej minuty to kopia pierwotnej wersji Barry`ego ale potem zaczyna się już coś innego: inna melodia, dynamiczne fanfary i smyczki, chór dodający ducha tej przepięknej scenie. To kolejny dowód na to, że Tańczący z wilkami przetrwał próbę czasu, co akurat w tym przypadku nie było trudne do przewidzenia. Ta muzyka jest nieśmiertelna...

Dziesiąty temat na drugiej płycie to również unikat - temat z filmu The deep, obsadzony takimi gwiazdami, jak Nick Nolte, Robert Shaw czy Jacqueline Bisset. Było to niewątpliwie wyzwanie dla kompozytora, który stanął przed zadaniem zilustrowania zarówno uwodzicielskiego, jak i groźnego piękna głębi morskiej. Udało mu się to, ponieważ użycie fortepianu *staccato i niepokojącego fleciku a także - delikatnych szarpnięć strun harfy, połączonych z ładną melodią dało pożądany efekt.

Koniec tej kompilacji to suita z filmu Mister Moses - filmu z 1965 roku, osadzonego w realiach Afryki. Temat główny kojarzy się z dostojnym Zulu, czy Born Free - bardzo szybkie tempo orkiestry, zarówno sekcji smyczkowej, jak i dętej wsparte grzechotkami i bębenkami wprowadza nas w egzotyczny klimat Czarnego Lądu. Cała suita jest przepełniona etnicznym brzmieniem i trzeba powiedzieć, że da jej się słuchać aczkolwiek nie jest to arcydzieło.

Kalejdoskop, mozaika, różnorodność - oto słowa, jakimi można scharakteryzować tę niebywale długą podróż muzyczną. Nie jest jednorodna pod względem stylistycznym - i to może być przez niektórych traktowane jako wada, ale z drugiej strony - może być poczytane za zaletę, jeśli weźmiemy pod uwagę jakim "omnibusem" jest John Barry. Poczynając od epickich dzieł, takich jak Zulu, czy Tańczący z wilkami, poprzez tragiczny The last valley - aż do zabawnych Florida fantasy, czy klimatycznych Frances i Hammetta - ta wielka składanka daje pojęcie o wyjątkowym i nieczęstym talencie, który szczęście miał otrzymać w darze John Barry. Jako zagorzały fan tego "dinozaura" w świecie muzyki filmowej, mogę z czystym sumieniem i autentyczną radością polecić ten album wszystkim, którzy znają i doceniają muzykę, która wychodzi spod pióra Johna Barry`ego - jak i wszystkim, których horyzonty muzyczne nie zamykają się tylko na jednym, bądź - kilku kompozytorach i - mają chęć poznać muzykę, która zapada w pamięć. *crescendo

Recenzję napisał(a): Janusz Pietrzykowski   (Inne recenzje autora)





Lista utworów:

Disc 1

1. Zulu - Main Theme / Isandhlwana 1879 - 02:22
2. Zulu - News of the Massacre / Rorke`s Drift Threatened - 02:52
3. Zulu - Bromhead`s Safari / Wagons Over - 01:43
4. Zulu - "You`re All Going to Die!" - 00:43
5. Zulu - First Zulu Appearance and Assault - 05:09
6. Zulu - March of the "Men of Harlech" - 02:44
7. Zulu - Durnford`s Horses Arrive and Depart / Third Assault - 02:40
8. Zulu - Zulu`s Final Appearance and Salute - 00:52
9. Zulu - "Men of Harlech" / End Title - 01:46
10. The Girl with the Sun in her Hair - 02:43
11. The Specialist - Suite - 06:35
    Main Title / Bogota 1984 / You Bastard, How do you feel, Better? / "Did You Call Me ?"
12. The Cotton Club - Suite - 06:36
    The Depression Hits / Best Beats Sandman / The Cotton Club
13. King Rat - March - 03:15
14. The Tamarind Seed - Suite - 09:48
    Play it Again / The Accident / Double Agent / End Credits

Disc 2

1. The Last Valley - Main Theme - 03:43
2. Love Among the Ruins - 04:10
3. Mercury Rising - The Story Ends - 06:04
4. Midnight Cowboy - Florida Fantasy - 02:05
5. King Kong - Prelude & Love Theme - 04:56
6. Frances - Theme - 04:15
7. My Sister`s Keeper - Suite - 06:41
8. Hammett - 03:27
9. Dances With Wolves - The Buffalo Hunt - 04:18
10. The Deep - Theme - 04:01
11. Mister Moses - Suite - 07:58
    Main Title / Moses in the River / An Elephant Called Emily / The Dam / "What Would I Do For Laughs ?"

Razem: 01:41:26

Komentarze czytelników:

Adam Krysiński:

Moja ocena:

Janusz - nic dodać nic ująć! Tylko dlaczego tak niska ocena? :)) Za ten swoisty "The Best Of" (podobnie jak "The Classic John Barry") należy się piątka według mnie :P Ale oczywiście czwórka to też cudowna ocena. Szkoda że (piszę to z bólem serca) nie każda płyta mojego Mistrza (no i Damiana i Twojego Janusz :) zasługuje na takie wysokie oceny. Ale ja wiem że to się zmieni dnia 4 listopada 2004 roku kiedy to światło dzienne ujrzy doskonały - tak mniemam score z nowiutkiego filmu będącego w producji - "The Incredibles" - i założę się że tam John Barry przejdzie samego siebie :P Oby tak było czego sobie , Damianowi , Januszowi i wszystkim miłośnikom Johna Barry`ego w Polsce (czy są gdzieś jeszcze? :) życzę. A i jeszcze jedno - doskonała recenzja - długa (takie lubię) i rzeczowa a przy tym tak wychwalająca (całkiem zasłużenie) tego Wielkiego Mistrza!

Mefisto:

Moja ocena:

Nie będę oceniał albumu, bo staram się unikać takich składanek, natomiast sama ilustracja do Zulu jest wielce przeciętna, jednowymiarowa, monotonna. Tylko dla fanów raczej.