Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Chaplin

23 Październik 2003, 19:59 
Kompozytor: John Barry

Rok wydania: 1992
Wydawca: Sony Epic Soundtrax

Muzyka na płycie:
Chaplin

Ta muzyka była nominowana do Oscara
"Uśmiechnij się - nawet kiedy masz zranione serce!" - to słowa autorstwa Johna Turnera i Geoffreya Parsonsa z fenomenalnej piosenki Charliego Chaplina pt. Smile! (Though Your Heart Is Aching). Choć proste i wydawać by się mogło - banalne - są ponadczasowe. Mają podwójne znaczenie: są pocieszeniem w najgorszej sytuacji, a z drugiej strony - ukazują jaki jest świat, świat, który zmusza nas by ?robić dobrą minę do złej gry? - udawać, że wszystko jest dobrze, pomimo tego, że rzeczywistość może być całkowicie inna... Taki też jest sam film biograficzny pt. Chaplin o najbardziej znanym komiku srebrnego ekranu: słodko - gorzki. Miesza się w nim melancholia i radość, nostalgia i szczęście. Film został wyreżyserowany przez Richarda Attenborough`a główną rolę powierzył on Robertowi Downey`owi Jr.`owi. O oprawę muzyczną zadbał John Barry. Stworzył kompozycje, które są mocnym punktem filmu, znakomicie dopełniają obraz i tworzą dzięki temu klimat wyjątkowości. To jedna z tych ścieżek dźwiękowych, które głęboko zapadają w pamięć i są od razu - bezbłędnie kojarzone z właściwym filmem.

Chaplin jest opowieścią o drodze życiowej kontrowersyjnego twórcy komedii kina niemego, jakim był Charles Chaplin. W filmie występują same sławy: Dan Aykroyd, Geraldine Chaplin (jako matka Charliego), Anthony Hopkins, Milla Jovovich, Kevin Kline, Diane Lane, Marisa Tomei czy James Woods. Wszystko to wsparte świetnymi zdjęciami Svena Nykvista, które idealnie wręcz splatają się z muzyką Barry`ego.

Chaplin - main theme to główny temat z filmu i pojawia się na albumie w tym samym miejscu co w filmie - czyli na jego początku. Ilustruje scenę, w której Charlie Chaplin zmywa makijaż w garderobie po swoim kolejnym występie. Tak naprawdę - dzięki zdjęciom i muzyce scena ta nabiera wyjątkowego znaczenia i już na początku filmu mówi wiele o głównej postaci. Jest przepełniona smutkiem i nostalgią, w rzeczywistości jest to zdejmowanie "maski" i powrót do prawdziwego życia... John Barry popisał się tutaj swoim wyczuciem klimatu i charakteru filmu. Podobno Richard Attenborough, kiedy po raz pierwszy usłyszał ten temat - był zszokowany! Barry zwrócił w nim uwagę na prawdziwe oblicze Chaplina i zdecydował się nadać mu kluczowe znaczenie, wybierając go na główny temat do filmu i - do sceny wprowadzającej. Komizm wielu postaci przez niego kreowanych był bowiem pozorny. Oprócz czystej farsy Chaplin przemycał w swoich filmach różne przesłania i przedstawiał życie człowieka we wszystkich jego barwach - zarówno jasnych, jak i ciemnych. Scena, w której Robert Downey Jr. po kolei pozbywa się wszystkich atrybutów potrzebnych mu do gry i widzimy jak powoli zmywa makijaż - w pełni ujawnia całą osobowość komika. Temat muzyczny pomaga w tym doskonale - jest delikatny, główna melodia jest grana na fortepianie z dyskretną asystą sekcji smyczkowej. To muzyka, o której z powodzeniem można powiedzieć: stylowa, dostojna, elegancka, bezbłędna i romantyczna. Jest podróżą w głąb duszy człowieka, któremu życie nie oszczędziło oprócz sławy i bogactwa - także niespełnienia i smutków i odbija się w niej we wszystkich jego przejawach. Nie jestem bałwochwalczy wobec Johna Barry`ego, ponieważ potrafię dostrzec i w jego kompozycjach pewne niedociągnięcia ale - za sam temat z Chaplina - panowie i panie: Chapeau bas!!! Można śmiało powiedzieć: maestro, bowiem wyrazić tak dużo za pomocą eleganckiego i delikatnego fortepianu to prawdziwa sztuka. Early days in London stanowi krótką suitę, zbiór ilustracji do scen opowiadających o wczesnych latach życia Charliego Chaplina. Co ciekawe - rozpoczyna się łudząco podobnie do tematu(ów) z filmu, do którego Barry napisał muzykę dopiero rok później - My Life. Zawiera porywającą ilustrację sceny pogoni za małym Charlim - grana w stylu lat 20. i 30. na pianinie z dodatkiem dramatycznych instrumentów sekcji dętej. Końcówka to muzyka towarzysząca pierwszym poważnym krokom młodego jeszcze Charliego w sztuce komicznej: bardzo mocno złączona z obrazem ale dająca się słuchać(za to lubię Barry`ego) - dowcipna, z użyciem kołatek, charakterystycznych dla klimatu kina niemego i slapstickowego stylu Chaplina oraz riffującego fortepianu, klarnetu i - znowu - tego rozpoznawalnego pianina, które brzmi trochę jak klawesyn. Te dwa główne tematy suity Early days... (scena pogoni i popisy aktorskie) spaja powtórnie nagrana muzyka z piosenki The Honeysuckle and the Bee Williama Penna i Alberta H. Fitza z tamtego okresu - i to jest właśnie ta melodia, która rozpoczyna tę ścieżkę i przypomina My Life.

Charlie proposes to wersja symfoniczna głównego tematu, bardzo bogata brzmieniowo, jeśli chodzi o "soczysty" dźwięk sekcji smyczkowej, bowiem tutaj fortepian musiał im ustąpić pierwszeństwa. To właśnie tę ścieżkę możemy słuchać na wielu kompilacjach poświęconych muzyce Barry`ego, jako reprezentującą film Chaplin i równie często podawaną za temat główny. Jest to więc nie do końca prawda, ponieważ temat główny jest oparty na grze fortepianu i jego brzmienie odgrywa tam dużą rolę. To California/The Cutting Room rozpoczyna się pompatyczną fanfarą i optymistycznym tematem granym przez sekcję smyczkową, który przechodzi na chwilę w muzyczne wspomnienie tematu nr 2 (Early days in London - scena popisów aktorskich) a później ilustruje odkrywanie przez Chaplina magii kina w... montażowni, kończąc ten utwór bardzo pięknie rozwijającą się grą skrzypiec, altówek i wiolonczel.

Drugi ważny temat z tego filmu da się słyszeć na początku Discovering the Tramp/The Wedding Chase do pomysłowej sceny odkrycia image`u włóczęgi przez Chaplina, by przejść potem w komediową ilustrację pościgu na ślubie - czyli ujęcia do filmu, w którym gra po raz pierwszy Chaplin. Mamy tu bogactwo brzmień: niesamowitą dynamikę poprzez zaadoptowanie stylu muzycznego komedii lat międzywojennych. Skaczące fleciki, dudniąca tuba i komiczne wygibasy sekcji smyczkowej tworzą urzekający temat muzyczny. Co ciekawe wpleciony jest weń znacznie różniący się nastrojem motyw - grany na flecie i przez sekcję smyczkową - a pojawia się wtedy gdy Chaplin próbuje zwrócić na siebie uwagę panny młodej. Prawdziwy rarytas.
Chaplin`s studio opening rozpoczyna się rytmem granym przez sekcję dętą i melodią sekcji smyczkowej - towarzyszy podróży Chaplina do jego studia filmowego, a gdy już się tam znajdzie i wejdzie do wielkiej hali zdjęciowej - usłyszymy przepiękną melodię - optymistyczną reminiscencję z To California/The Cutting Room - gdy Chaplin po raz pierwszy poznawał magię kina. To utwór przepełniony nadzieją i ukazujący wielkość przeżyć głównego bohatera i jego spełnienie: dominuje ogromna i mocno brzmiąca *sekcja smyczkowa a dopełnia ją ustawiczne *glissando na harfie.

Muzyką źródłową jest natomiast bez wątpienia Salt Lake City Episode skomponowany przez samego Charlesa Chaplina do jego filmu City Lights (Światła wielkiego miasta). To utwór brzmiący miejscami jak walc, a miejscami - znowu ilustrujący pogoń. Dobrze swą rolę spełniają flety i mocno jazzowa sekcja dęta - rodem z lat dwudziestych. Rekonstrukcja nadzwyczaj dobrze udana. Nie odbiega klimatem od niej mój osobisty faworyt na tym albumie czyli The Roll Dance. Towarzyszy on scenie drwin, jakie czyni sobie z Edgara Hoovera na wytwornym przyjęciu Charles Chaplin - udając tańczącego włóczęgę. Muzyka w filmie jest słyszalna tylko jako tło; być może w kinie efekt byłby lepszy. I dlatego tak cenne jest umieszczenie tego genialnego wprost jazzowego utworu na oryginalnym albumie. Głównymi aktorami jest riffujące pianino i niesamowita trąbka z tłumikiem, a na dodatek mamy klarnet, kołatki, perkusję i skromną sekcję smyczkową. Motyw muzyczny - jak to zazwyczaj bywa u Barry`ego jest naprzemiennie prowadzony raz przez pianino, raz przez trąbkę a kiedy indziej jeszcze przez skrzypce. Od czasu do czasu zaznaczy swoją obecność klarnet. A to wszystko po to by uwydatnić klasę muzyków, którzy pokazują tu jak należy wprawiać w dobry humor za pomocą jednego z najbardziej skutecznych środków - dixielandowego jazzu. The Roll Dance mogę słuchać w nieskończoność, a w szczególności - finałowego, dwudziestosekundowego popisu na pianinie, które po prostu przyprawia mnie o dreszczyk emocji. Czuję się jakby mnie "żywcem" przeniesiono w tamtą epokę.

Smutek wyziera z tematu News Of Hetty`s Death/Smile do wzruszającej sceny, w której Chaplin dowiaduje się o śmierci swojej pierwszej wielkiej miłości - Hetty. Tu znów powraca temat główny w smutnej wersji na sekcję smyczkową z ciężko brzmiącymi wiolonczelami i lirycznym flecikiem. Bardzo wysoka tonacja skrzypiec dodaje tej wymownej scenie wiele tragizmu, podobnie jak wtedy gdy temat przechodzi tylko na obój. Barry nawiązuje tutaj razem ze Svenem Nykvistem do początkowej sceny z filmu - gdy Chaplin przeglądając się w lustrze, zmywa z twarzy makijaż. Tutaj też widzimy jego drugie, smutne oblicze w chwili kiedy jego znajomy uświadamia mu, że Hetty już dawno temu umarła - gdy Chaplin spogląda w szybę pociągu, w którym podróżuje. Przejmujące uczucie nieodwracalnej straty, wzruszenia i wspomnienia zostało po mistrzowsku oddane zarówno przez celnie obsadzonego w głównej roli Roberta Downeya Jr., Svena Nykvista, który przeniósł to na taśmę filmową i w końcu - Johna Barry`ego, który nadał muzyczny kształt tej pamiętnej scenie. Nie kontrastuje z nią wcale druga część tego tematu - bowiem jest to bardzo smutna wersja Smile, która towarzyszy Chaplinowi kończącemu już swoją podróż w Anglii. Musi zdusić w sobie tęsknotę i żal, łzy napływające do oczu... bo nie takim go zna cały świat...I nie takiego go chcieli ludzie. Fortepian *staccato i żałośnie grające skrzypce plus flecik - oto instrumentacja Smile do chwili zadumy i kontrastów życia. From London To L.A. jest jakby muzyczną kontynuacją, bowiem jest to temat główny grany tylko przez sekcję smyczkową, który w pewnym momencie przeistacza się w drugi temat główny (Discovering The Tramp) a trzecią jego część stanowi przypomnienie Early days in London - a zwłaszcza części popisów aktorskich młodziutkiego Chaplina. Wysoce ilustracyjna jest natomiast Joan Barry Trouble, która na szczęście przechodzi w delikatny, fortepianowy drugi temat główny, tutaj nazwany Oona Arrives. Remembering Hetty - jako muzyka wspomnieniowa jest znowu tematem głównym z filmu, ale - w nieco innej wersji. Tu sekcja smyczkowa i fortepian są równie uprzywilejowane i jest to kompromis pomiędzy Chaplin - Main Theme a Charlie Proposes. Wreszcie - instrumentalna, walcowa wersja Smile, która pojawia się na końcu filmu - do swoistego "posłowia" - krótkiej charakterystyki wszystkich bohaterów filmu - płynie bardzo lekko i z gracją, dzięki wspaniałej aranżacji: wzniosłej i optymistycznej sekcji smyczkowej i wysmakowanemu fortepianowi. Druga wersja fantastycznego The Roll Dance jest zdominowana przez bardzo głośne trąbki, puzony i całą resztę sekcji dętej. Pianino jest równie porywające co na ósmej ścieżce. Jest to jednak nieco krótsza wersja. Pojawia się w filmie gdy na ekranie idą już napisy końcowe i tak naprawdę jest ostatnim utworem słyszanym w filmie. Poprzedza go wykorzystany również w end titles - Chaplin - Main Theme/Smile - chyba najbardziej podniosła z wszystkich na albumie, bowiem sekcja smyczkowa jest bardzo rozbudowana i czyni swoją powinność tak, jakby wkładała całą duszę w wykonanie. Ten "medley" utworów autorstwa Barry`ego i Chaplina jest grą z widzem i słuchaczem, bowiem kiedy temat Chaplin przechodzi w Smile i wydaje się nam, że wszystko jest już przewidywalne - nagle gdzieś pośród nut piosenki Chaplina pojawiają się smutne, te skomponowane przez Barry`ego. To wspaniały pomysł połączenia dwóch wyśmienitych tematów muzycznych. I znak dla odbiorców - że smutek i radość wzajemnie się przeplatają w życiu... To również hołd dla muzyki tamtych lat, muzyki samego Charlesa Chaplina. Na uwagę zasługuje fakt, iż był to pierwszy projekt, przy którym zawiązała się współpraca pomiędzy Johnem Barrym a cenioną i poważaną English Chamber Orchestra. Dała ona tu popis swoich wielkich możliwości wykonawczych począwszy od delikatnych brzmień fortepianu i dyskretnej sekcji smyczkowej - aż do jazzowych The Roll Dance czy Salt Lake City Episode. Finałowa ścieżka albumu jest niestety nieporozumieniem. To uwspółcześniona wersja piosenki Chaplina, zaśpiewana przez samego Roberta Downeya Jr.-a. Jest tu nowoczesny rytm, syntezatory, loopy, sample i inne osiągnięcia współczesnej techniki ale zupełnie nie pasuje to do reszty stylowego przecież albumu. Komputerowo generowane dźwięki nie są złe same w sobie ale nie akurat do tego filmu. Całe szczęście, że nie zdecydowano się go na użycie w filmie, bo powstał by olbrzymi *dysonans. Piosenka ta nie została wyprodukowana przez Barry`ego i jest to bardzo dobra wiadomość, aczkolwiek nie mam całkowitej pewności co do tego, pomimo wyczerpującej informacji zawartej w "książeczce" do albumu.

Od czasu, kiedy obejrzałem ten wzruszający film o prekursorze komedii w kinie i usłyszałem niebanalną, wspaniale dopełniającą obraz muzykę - zapragnąłem mieć również w domu, dla siebie tę część dzieła filmowego. Część, która zasługuje na nie byle jaką uwagę, za trafność przekazania emocji i charakteru głównego bohatera a także - za oddanie klimatu lat swingu, prohibicji i slapstickowych komedii pierwszej połowy dwudziestego wieku. Nominacja do Oscara i Golden Globe moim zdaniem była niewystarczająca. Barry za swój wysiłek, który zaowocował skomponowaniem doprawdy czarującej ścieżki filmowej powinien otrzymać obydwie nagrody. Chaplin pomimo swoich niewątpliwych klimatów jazzowych, w partiach gdzie dominują instrumenty smyczkowe jest kontynuacją stylu Tańczącego z wilkami. To jest komplement, bo wszyscy fani samego Barry`ego znają ten nieśmiertelny *score i znają też jego prawdziwą wartość. Jest on po prostu nie do przecenienia. Chaplin też. Różnorodność tematów, oddanie nastroju zarówno smutku jak i radości, perfekcyjne wykonanie i ten niepowtarzalny styl czynią ten album prawdziwym arcydziełem muzyki filmowej. W przypadku Johna Barry`ego oznacza to również, że ta muzyka żyje swoim własnym życiem i jest doskonałym doświadczeniem muzycznym poza salą kinową. Nawet niedopasowana wersja piosenki Smile zaśpiewana przez Roberta Downeya Jr. nie jest mnie w stanie powstrzymać od wystawienia mu najwyższej możliwej noty. Na dodatek wytwórnia Sony - Epic Soundtrax postarała się również o to aby sam krążek i album były na najwyższym poziomie edytorskim. Elegancka czerń okładki i dopełniająca ją biel kompaktu mówią same za siebie. Warto było na nią tak długo czekać. *piano

Recenzję napisał(a): Janusz Pietrzykowski   (Inne recenzje autora)





Lista utworów:

1. Chaplin / Main Theme - 03:06
2. Early Days in London - 04:17
3. Charlie Proposes - 03:01
4. To California / The Cutting Room - 03:45
5. Discovering The Tramp / The Wedding Chase - 04:01
6. Chaplin`s Studio Opening - 01:58
7. Salt Lake City Episode - 02:11
8. The Roll Dance - 02:34
9. News of Hetty`s Death / Smile - 03:42
10. From London to L.A. - 03:20
11. Joan Barry Trouble / Oona Arrives - 02:15
12. Remembering Hetty - 02:57
13. Smile - 02:05
14. The Roll Dance - 01:47
15. Chaplin / Main Theme / Smile - 04:48
16. Smile - performed by Robert Downey JR. - 03:38

Razem: 49:25

Komentarze czytelników:

Adam Krysiński:

Moja ocena:

Dla mnie dzieło Mistrza - "Chaplin", to ocena w granicach "cztery". Nominacja do Oscara całkowicie słuszna! :)) Wydanie jak wspomniał kolega Janusz jest fenomenalne. Zaletą jest też to że ten album jest stosunkowo łatwo dostępny w naszym kochanym kraju - mówię tu akurat o tanich "sklepach" w Krakowie ;-) Polecam krakowskie antykwariaty : "Antic-Music" na ulicy Miodowej (cena 29 złotych) i "High Fidelity" na ulicy Podbrzezie (cena 33 złote).

Rafalaki:

Moja ocena:
bez oceny

Merytorycznie - podziwiam profesjonalizm, ale recka trochę za długa, a text podzielony na za duże części. A co do muzyki to sie nie wypowiem, bo tego ost. nie słyszałem (chociaż film widziałem, ale już nie pamiętam :-)

Adam Krysiński:

Moja ocena:

"Rafalaki" ??? Nie znam takiego ;-) A tak serio to tutaj Rafale będę bronił Janusza bo recka wcale nie jest za długa :) Popatrz najpierw na swoje "Imperium Kontratakuje" (hehehe) Uwielbiam długie recenzje a szczególnie gdy dotyczą one płyt Johna Barry`ego :))Ale masz rację że tekst Janusza to profesjonalny wypas!

Damian Sołtysik:

Moja ocena:

Recenzja nic dodać, nic ująć. Ja serdecznie polecam pominąć przy słuchaniu piosenkę `Smile`. Robert Downey Jr. śpiewa po prostu żałośnie, a partnerująca mu Murzynka drze się jak stare prześcieradło. Co za szmira. `Chaplina` widziałem już trzy razy w TV. Muzyka jak zawsze u Anglika perfekcyjnie współgra z obrazem.Zaś temat główny jest zaiste genialny.Gorąco polecam posłuchać tego motywu jak i całej płyty. Warto! Nominacja do Oscara jest jak najbardziej zasłużona.Myślę, że gdyby Barry bardziej urozmaicił tematycznie tę partyturę byłby Oscar nr.6.

Caparso(Radosław Bołtuć):

Moja ocena:

Niby wszystko ładnie, ale jak dla mnie ten soundtrack jest dosyć nużący. Raczej bez rewelacji, ładny temat przewodni ale płyta nie ma w sobie tego charakterystycznego, magicznego "pierwiastka". Po prostu dosyć szybko się o niej zapomina. Może za dużo tu tych "ciepłych, rozciągających się kluchów" (które często serwuje Barry tak jak w przypadku "My Life" i innych), które sprawiają, że ta ścieżka jest trochę "bezjajeczna".


  Do tej recenzji są jeszcze 2 komentarze -> Pokaż wszystkie