Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Wyznania gejszy (Memoirs of a Geisha)

19 GrudzieÅ„ 2005, 10:08 
Kompozytor: John Williams

Dyrygent: John Williams
Partie solo - wiolonczela: Yo Yo Ma
Partie solo - skrzypce: Itzhak Perlman
Programing syntezatorów: John Sponsler, Tom Gire

Rok wydania: 2005
Wydawca: Sony Classical

Muzyka na płycie:
Wyznania gejszy (Memoirs of a Geisha)Memoirs of a Geisha to trzeci projekt Johna Williamsa` w tym roku, i na dodatek nie ostatni. Za miesiÄ…c pojawi siÄ™ bowiem jeszcze score z filmu Spierlberga Munich. Williams mÅ‚ody już nie jest, ale jak widać nadal jest w stanie pracować bardzo intensywnie. Co najważniejsze, imponujÄ…ce tempo przekÅ‚ada siÄ™ na jakość - partytury maestro trzymajÄ… bardzo wysoki poziom. Co prawda Epizod 3 nie każdemu mógÅ‚ przypaść do gustu, stanowiÄ…c jednak niezaprzeczalnie, przykÅ‚ad Å›wietnej ilustracji action score. Z kolei War of the Words mimo swej oryginalnoÅ›ci nie jest ani Å‚atwÄ…, ani przyjemnÄ… ?lekturÄ…? dla wiÄ™kszoÅ›ci fanów muzyki filmowej. Na szczęście ostatnie w tym roku dwa projekty sÅ‚ynnego Amerykanina sÄ… partyturami inspirujÄ…cymi, ambitnymi i sÅ‚uchalnymi. Wyznania gejszy urzekajÄ… swÄ… etnicznoÅ›ciÄ… i zjawiskowym klimatem, natomiast Munich, który na razie jest dostÄ™pny w okrojonej formie, wyglÄ…da na bardzo emocjonalnÄ… i dramatycznÄ… symfoniÄ™, z fenomenalnymi partiami sekcji smyczkowej na miarÄ™ Schindler`s List. Zajmijmy siÄ™ jednak Wyznaniami gejszy. Wiadomo od dawna, że Williamowi na udziale w tym filmie ogromnie zależaÅ‚o. Kompozytor, zachwycony debiutanckÄ… powieœciÄ… Arthur`a Golden`a zadeklarowaÅ‚ swój udziaÅ‚ w projekcie, kiedy tylko usÅ‚yszaÅ‚ o planach powstania adaptacji owej książki. ZrezygnowaÅ‚ nawet z dalszego budowania muzycznego Å›wiata Harry`ego Potter`a, tylko po to, aby móc skomponować muzykÄ™ do tego obrazu. Czy powieść Golden`a faktycznie jest tak znakomita? Tego nie wiem, lecz zamierzam siÄ™ prÄ™dko przekonać. W książce jednak musi być to ?coÅ›?, skoro nawet sam Spielberg zainteresowaÅ‚ siÄ™ jej ekranizacjÄ…, lecz w rezultacie zadowoliÅ‚ siÄ™ rolÄ… producenta. ReżyseriÄ… zajÄ…Å‚ siÄ™ natomiast Rob Marshall, twórca sÅ‚ynnego Oscarowego musicalu Chicago. Scenariusz przenosi nas w lata `30 XX w. i przedstawia losy Nittay Sayuri, która w wieku 9 lat zostaje sprzedana do domu Gejsz na wychowanie. Dziewczyna okazuje siÄ™ bardzo przykÅ‚adnÄ… uczennicÄ…, i wkrótce staje siÄ™ najsÅ‚ynniejszÄ… GejszÄ… w Japonii. PiÄ™kna Sayuri może ?mieć? każdego, adorujÄ… jÄ… najbardziej wpÅ‚ywowe osoby, jednak zakochana jest w mężczyźnie, który jest poza jej zasiÄ™giem - bogatym businessmanem. Wszystko siÄ™ jednak diametralnie zmienia wraz z ?pochÅ‚oniÄ™ciem? Japonii przez dziaÅ‚ania II Wojny Åšwiatowej. Nie mogÄ™ powiedzieć, że czekaÅ‚em na tÄ… produkcjÄ™ Williams`a z wielkÄ… niecierpliwoÅ›ciÄ…. Podejrzewam, że w pewnym sensie baÅ‚em siÄ™ powtórki score`u Seven Years In Tibet, który oprócz znakomitego motywu przewodniego nie oferuje nic wiÄ™cej. PrzywoÅ‚ujÄ™ ten tytuÅ‚ z powodu jego ?wschodniego? brzmienia, które niestety momentami jest niezwykle nużące i nudne. Na szczęście moje obawy byÅ‚y bezpodstawne, ponieważ konstrukcja ?WyznaÅ„Â…? jest bardzo atrakcyjna dla sÅ‚uchacza, co nie jest oczywiÅ›cie jej jedynÄ… zaletÄ…. Wraz z szeroko pojÄ™tÄ… sÅ‚uchalnoÅ›ciÄ…, idzie oryginalnoœÄ‡, piÄ™kno i niezwykÅ‚a detaliczność aranżacyjna. Williams już dawno nie stworzyÅ‚ tak urzekajÄ…cej i niebanalnej muzyki, która jest w stanie momentami szczerze poruszyć sÅ‚uchacza. Album zabiera nas w niezwykÅ‚Ä…, etnicznÄ… podróż po przez życie Sayuri, ilustrujÄ…c jej losy w naprawdÄ™ ujmujÄ…cy i interesujÄ…cy sposób. Napisanie muzyki do GeishyÂ… byÅ‚o dla Williams`a dość znaczÄ…cym wyzwaniem, ponieważ, jak sam twierdzi, musiaÅ‚ pogodzić specyficznÄ… gramatykÄ™ japoÅ„skich struktur muzycznych z bardziej tradycyjnym, hollywoodzkim sposobem ilustrowania filmu. Soundtrack zawiera klika wspaniaÅ‚ych, rozpisanych na peÅ‚na orkiestrÄ™ fragmentów, jednak w wiÄ™kszoÅ›ci mamy do czynienia ze stonowanymi i dyskretnymi minimalistycznymi miniaturami muzycznymi. W niemalże każdym utworze, kompozytor pierwszorzÄ™dnie wykorzystuje caÅ‚Ä… sekcjÄ™ tradycyjnych japoÅ„skich instrumentów, ze sÅ‚ynnym 13 strunowym koto na czele, także z udziaÅ‚em bambusowego fletu shakuhachi, samisen (3 strumowy instrument w rodzaju lutni), kokyu (smyczkowy strunowiec) i caÅ‚ej gamy bÄ™bnów taiko. Owe instrumenty wspomaga stonowana orkiestra oraz jak zawsze niezastÄ…piony wiolonczelista Yo-Yo Ma i sÅ‚ynny skrzypek Itzhak Perlman, miÅ‚oÅ›nikom muzyki filmowej znany przede wszystkim ze wspaniaÅ‚ych partii solowych w Schindler`s List. PotencjaÅ‚ tego wybitnego artysty, którym niewÄ…tpliwie jest Perlman, nie zostaÅ‚ moim skromnym zdaniem tym razem w peÅ‚ni wykorzystany. Główny temat, wokół którego krÄ™ci siÄ™ konstrukcja caÅ‚ej partytury, to Sayuri`s Theme. Po raz pierwszy sÅ‚yszymy go w pierwszym utworze, który swoim brzmieniem - tajemniczymi pomrukami i etnicznym fletem - przypomina mi prolog z Jurassic Park To smutna, ale bardzo piÄ™kna melodia, prowadzona mistrzowsko przez wiolonczelÄ™, która w bardzo ?inteligentny? sposób przewija siÄ™ na caÅ‚ej pÅ‚ycie. Najbardziej zachwyciÅ‚a mnie wersja w Becoming a Geisha - stabilny, konsekwentny rytm, powoli wÅ‚Ä…czajÄ…ce siÄ™ instrumenty, subtelne syntezatory, coraz gÅ‚oÅ›niejsze bÄ™bny i delikatne smyczki w tle. Mistrzowska wymiana motywu ?Sayuri? miÄ™dzy sekcjÄ… smyczkowÄ… a wiolonczelÄ… koÅ„czy siÄ™ nagle, gdy wchodzi fenomenalna solówka na bÄ™bnach taiko, by później w bardziej stonowanej wersji towarzyszyć repryzie tematu pod koniec utworu. Ten jeden z jaÅ›niejszych highlightów pÅ‚yty przypomniaÅ‚ mi trochÄ™ swÄ… konstrukcjÄ… utwór Schindler`s Workforce z Listy Schindlera. W podobny sposób skonstruowany jest znakomity Destiny`s Path, w którym staÅ‚y rytm utrzymywany jest przez ?pÅ‚ynÄ…ce? smyczki oraz delikatnÄ… harfÄ™, która od poÅ‚owy zaczyna bardziej odważnie wkraczać na pierwszy plan. Drugi ważny temat, w którym swe umiejÄ™tnoÅ›ci może pokazać Perlman, to theme ?Chairmana?, w którym zakochana jest Sayuri. Melodia w rytmie walca w zasadzie może funkcjonować jako temat miÅ‚osny. Na poczÄ…tku prezentuje siÄ™ dość banalnie, jednak z każdÄ… chwilÄ… potÄ™guje swe eleganckie, ujmujÄ…ce piÄ™kno. Po raz pierwszy mamy okazje go usÅ‚yszeć w bardzo stonowanej i intymnej wersji - Chairman`s Waltz, a potem w rozbudowanej aranżacji - Garden Meeting, gdzie wykonuje go Perlman. W poÅ‚owie piÄ™knie przejmujÄ… go smyczki, aby pod koniec oddać ponownie pierwszeÅ„stwo skrzypcom, które jedyny raz zagrajÄ… melodiÄ™ ?Sayuri?. Kolejny temat, tym razem ?scherzo? usÅ‚yszymy jedynie w Going to School. Uroda i konstrukcja tej kompozycji zahacza naprawdÄ™ o artyzm i genialność wysokich lotów. Rozpoczyna siÄ™ rytmicznymi uderzeniami bÄ™bnów i kotłów, do których przyÅ‚Ä…czajÄ… siÄ™ tamburyny oraz ksylofon, wybijajÄ…cy szybkie tempo. Po chwili zwinnie i z gracjÄ… wchodzi radosny motyw, grany oczywiÅ›cie przez Yo Yo Ma na wiolonczeli. Ta wspaniaÅ‚a radosna miniatura rozwija siÄ™ z każdÄ… sekundÄ…, pozwalajÄ…c na przyÅ‚Ä…czenie siÄ™ pozostaÅ‚ym instrumentom: koto, kokyu, fletom oraz delikatnym smyczkom w tle. Doprawdy bÅ‚yskotliwość i piÄ™kno tego krótkiego utworu z pewnoÅ›ciÄ… sprawi, że znajdzie on godne miejsce w bogatej kolekcji niezapomnianych gonitw ?scherzo?, w których pisaniu John jest nadal niezrównany. Williams zaskoczyÅ‚ mnie także dwoma fragmentami, których minimalizm instrumentalizacji, tak nietypowy dla tego epickiego kompozytora, wciska w fotel. I nie mam na myÅ›li takiego hipnotycznego, nużącego i skÄ…pego aranżu, jaki znamy z Seven Years In Tibet; Brush on Silk oraz The Rooftops of the Hanamachi, bo o tych fragmentach mowa, opierajÄ… siÄ™ na rytmie i pomysÅ‚owym wykorzystaniu tradycyjnych japoÅ„skich instrumentów. W Brush on Silk przede wszystkim sÅ‚yszymy koto, któremu wtóruje bÄ™benek oraz delikatny flet, jednak po chwili utwór jest urozmaicany coraz bardziej wymyÅ›lnÄ… i zróżnicowanÄ… aranżacjÄ… sekcji bÄ™bnów taiko, które wybuchajÄ… niczym fontanna w najbardziej nieoczekiwanych miejscach, wprowadzajÄ…c pod koniec wraz z dysonujÄ…cÄ… orkiestrÄ…, niemalże mistyczny klimat. Natomiast The Rooftops of the Hanamachi, przypomina mi pod pewnymi wzglÄ™dami utwór The Pheasant Hunt z Emire of the Sun. NiepokojÄ…cy i tajemniczy klimat, tworzony jest na poczÄ…tku przez wiolonczelÄ™, koto i różne ?wibrafonowe? przeszkadzajki. Flet shakuhachi zwiastuje rychÅ‚e przyspieszenie rytmu kompozycji, która po mocnych uderzeniach kotłów wyraźnie przyspiesza, wprowadzajÄ…c dziwny i dysonujÄ…cy motyw na wiolonczeli, którÄ… po chwili wyrÄ™cza koto. Synkopowane akcenty rytmiczne, czyli ?znak firmowy? Williamsa poprzedzajÄ… wkroczenie do ?gry? reszty orkiestry, która wraz z niesamowicie punktualnymi bÄ™bnami pozwala osiÄ…gnąć crescendo utworu. Wrażliwego sÅ‚uchacza poruszÄ… z pewnoÅ›ciÄ… bardzo smutne i emocjonalne utwory, takie jak przejmujÄ…cy Dr. Crab`s Prize (flet shakuhachi solo), czy ciemna i ponura interpretacja widma nadchodzÄ…cej wojny w The Fire Scene and the Coming of War który oferuje niesamowite wokale w jÄ™zyku japoÅ„skim, nieziemskie podziaÅ‚y rytmiczne na kotle oraz piÄ™kny motyw na smyczkach. Warto zwrócić specjalnÄ… uwagÄ™ na dwa finaÅ‚owe utwory (nie liczÄ…c End Titles). Stonowany poczÄ…tek Confluence nie zwiastuje tego przepiÄ™knego rozwoju sytuacji, jakÄ… jest wprowadzenie po raz ostatni już tematu ?Sayuri?. Zaraz po tym jak melodia jest przejÄ™ta od fagotu przez wiolonczelÄ™, przeradza siÄ™ w poruszajÄ…cy motyw, który grany wraz caÅ‚Ä… orkiestrÄ… piÄ™knie ujmuje dramatyzm sytuacji, jakÄ… zapewne ilustruje. Solówki Yo Yo Ma sÄ… naprawdÄ™ w tym momencie niesamowite i poruszajÄ…ce. Dream Discarded także utrzymany jest w bardzo smutnym i przejmujÄ…cym klimacie: fenomenalne delikatne solo na wiolonczeli przepiÄ™knie zamyka historiÄ™. Album zakoÅ„czony jest przez Sayuri`s Theme and End Credits który jak sama nazwa wskazuje jest repryzÄ… głównego tematu partytury. Tym razem jednak jest on bardzo ciekawie ?zrytmizowany? przez zapÄ™tlone smyczki, do których doÅ‚Ä…cza siÄ™ po chwili caÅ‚Ä… orkiestra, której wkrótce towarzyszyć zaczyna wyraźna rytmika akcentowana przez szereg instrumentów perkusyjnych. PÅ‚yta ta, z którÄ… zdecydowanie polecam siÄ™ zapoznać, stanowi nie tylko najciekawszÄ… i jednÄ… z najambitniejszych kompozycji roku 2005, ale także jest dowodem na to, że John Williams mistrzowsko potrafi wybrnąć z każdego zadania. Nie ma tu zbÄ™dnego patosu, miÅ‚ych wpadajÄ…cych w ucho melodyjek i skocznych action-aranżacji. Jest dramatyzm, smutek, piÄ™kno, poruszajÄ…ca szczerość muzycznego wyrazu oraz przede wszystkim odmienność stylistyczna. Owa odmienność zdefiniowana jest oczywiÅ›cie treÅ›ciÄ… filmu, jednak wiadomo, że można byÅ‚o równie Å‚atwo ten projekt zmarnować, czego przykÅ‚adem może być moim zdaniem Zimmerowski ?Last Samurai?. John fenomenalnie poÅ‚Ä…czyÅ‚ tradycjÄ™ japoÅ„skiego artyzmu muzycznego, z bardziej nam znanym systemem hollywoodzkiego ?scoringu?. Idealnie odmierzyÅ‚ skÅ‚adniki jednego i drugiego, dziÄ™ki czemu wyszÅ‚o mu ?danie? wyborne: piÄ™knie wyglÄ…dajÄ…ce, egzotyczne, smaczne, z bogatym ?nadzieniem? w Å›rodku. Kompozycja ta zdecydowanie zachwyci fanów sÅ‚ynnego Amerykanina, choć równie poważnie powinni siÄ™ niÄ… zainteresować wszyscy fani muzyki filmowej. Przed wystawieniem oceny maksymalnej powstrzymujÄ… mnie jedynie specyficzne dla Johna aranże smyczków oraz bardzo drobne nawiÄ…zania do Empire of the Sun, Shindler`s List oraz Amistad (poczÄ…tek A New Name... A New Life przywodzi na myÅ›l jeden z głównych tematów Amistadu). PÅ‚yta ta ma sporÄ… szansÄ™ na zdominowanie nadchodzÄ…cego okresu nagród filmowych, wiÄ™c chyba wypada siÄ™ z niÄ… przynajmniej pobieżnie zapoznać - zapewniam, nie pożaÅ‚ujecie. Redakcja soundtracks.pl, wiÄ™kszoÅ›ciÄ… gÅ‚osów odznacza score z Memoirs of the Geisha wyróżnieniem ?Satysfakcja Gwarantowana?. RecenzjÄ™ napisaÅ‚: RafaÅ‚ Mrozowski Muzyka z ?Memoirs of a Geisha? w kontekÅ›cie filmu Nie ma siÄ™ co dziwić, że debiutancka powieść Arthura Goldena Wyznania gejszy staÅ‚a siÄ™ Å›wiatowym bestsellerem. Jest to bowiem niezwykle pasjonujÄ…ca historia miÅ‚osna ukazana na tle spoÅ‚eczno - obyczajowym przedwojennej Japonii. Potrzeba byÅ‚o tylko czasu, aby tak popularna książka doczekaÅ‚a siÄ™ ekranizacji. Z poczÄ…tku byÅ‚ tym zainteresowany Steven Spielberg, ale w koÅ„cu film wyreżyserowaÅ‚ Rob Marshall - reżyser obsypanego Oscarami ?Chicago?. Kinowe Wyznania gejszy raczej mnie usatysfakcjonowaÅ‚y, ale tylko dziÄ™ki olÅ›niewajÄ…cym efektom audio-wizualnym. Mam bowiem spore zastrzeżenia do scenariusza - akcja rozgrywaÅ‚a siÄ™ zbyt prÄ™dko i chaotycznie. OdniosÅ‚em wrażenie, jakby głównym celem twórców byÅ‚o zmieszczenie wszystkich wÄ…tków powieÅ›ci. Swoisty baÅ‚agan potÄ™guje jeszcze gwaÅ‚towny, szybki montaż, co trochÄ™ zniechÄ™ca widza do uważnego Å›ledzenia wydarzeÅ„. Pod wzglÄ™dem aktorskim film prezentuje wysoki poziom, choć niektóre kreacje balansujÄ… na krawÄ™dzi kiczu (zwÅ‚aszcza Michelle Yeoh i Gong Li). Jednak obraz ten oglÄ…da siÄ™ przyjemnie dziÄ™ki odtworzeniu z wielkim pietyzmem ówczesnej epoki i życia towarzyskiego Japonii. Wystrój wnÄ™trz i stroje (piÄ™kne kimona) dopracowano do ostatniego szczegółu, co nadaÅ‚o tej - nie bójmy siÄ™ tego sÅ‚owa - bajce autentyzmu. Tu w peÅ‚ni zasÅ‚użone Oscary za scenografiÄ™ i kostiumy dla Johna Myhre`a i Grethen Rau oraz Colleen Atwood. ImponujÄ…ce sÄ… również zdjÄ™cia Diona Beebe, ale przez wspomnianÄ… gwaÅ‚towność montażu musiaÅ‚em mocno wytężać wzrok, żeby je w peÅ‚ni docenić. W Wyznaniach gejszy najbardziej zachwyciÅ‚a mnie jednak fenomenalna muzyka Johna Williamsa. Ponieważ RafaÅ‚ Mrozowski wyczerpujÄ…co opisaÅ‚ tÄ™ partyturÄ™ i powiedziaÅ‚ jak prezentuje siÄ™ ona na pÅ‚ycie, pozwólcie, że zajmÄ™ siÄ™ tylko jej rolÄ… w filmie. Otóż kompozycja Williamsa należy do tego rodzaju muzyki filmowej, który komentuje każdÄ… scenÄ™, jest - jak to powiedziaÅ‚ Jan A.P. Kaczmarek, w którymÅ› z wywiadów - dźwiÄ™kowym odpowiednikiem tego, co widać na ekranie. Kaczmarek uważa, że trzeba unikać takiego komponowania, gdyż muzyka powinna być w twórczym konflikcie z rozgrywanÄ… scenÄ…. MyÅ›lÄ™ jednak, że o sposobie tworzenia i rodzaju utworów decyduje film. Hollywoodzkie produkcje wymagajÄ… przecież czysto ilustracyjnej muzyki, a jak wiemy duża wiÄ™kszość takich partytur jest niezwykle ciekawa i porywajÄ…ca, stanowiÄ…c zarazem interesujÄ…ce dzieÅ‚a autonomiczne. I wÅ‚aÅ›nie taka jest muzyka Johna Williamsa do WyznaÅ„ gejszy. Może być wrÄ™cz idealnym przykÅ‚adem na przedstawiony wyżej rodzaj komponowania, bowiem sÅ‚yszymy jÄ… od pierwszej do ostatniej minuty filmu, niemal bez przerwy. Przywodzi to na myÅ›l stare obrazy z lat 40., takie jak Przeminęło z wiatrem, w których muzyka graÅ‚a non stop. Kilka razy odniosÅ‚em wrażenie, że Williams wychodzi nieco ponad fabuÅ‚Ä™, co uważa siÄ™ za niewybaczalny bÅ‚Ä…d kompozytora. Jednak absolutnie nie przeszkadzaÅ‚o to w odbieraniu caÅ‚ego filmu, bo takie odczucie miewaÅ‚em bardzo rzadko i w czasie maÅ‚o absorbujÄ…cych scen. DźwiÄ™kowe ?komentowanie? wydarzeÅ„ w Wyznaniach gejszy jest perfekcyjne. Każdy ruch wachlarza, spojrzenie, gest, ma swój dźwiÄ™kowy odpowiednik, co nadaje obrazowi niepowtarzalnego uroku. Mam na myÅ›li zarówno orientalne, motoryczne tematy, w których kompozytor użyÅ‚ tradycyjnego japoÅ„skiego instrumentarium, jak i wzruszajÄ…ce frazy Perlmana i Yo-Yo Ma. Wszystkie utwory nie tylko idealnie pasujÄ… do filmu, ale i ksztaÅ‚tujÄ… jego klimat. Absolutne mistrzostwo! Być może jest to moja subiektywna ocena, bo oglÄ…dajÄ…c dzieÅ‚o Marshalla, zwracaÅ‚em szczególnÄ… uwagÄ™ na muzykÄ™. KtoÅ› odbierajÄ…cy film z wiÄ™kszym dystansem, może tak przyzwyczaić siÄ™ do bezustannie ciÄ…gnÄ…cych siÄ™ dźwiÄ™ków, że przestanie na nie zwracać uwagÄ™. Przypuszczam, że wÅ‚aÅ›nie dlatego Williams nie otrzymaÅ‚ w tym roku Oscara. Nie chcÄ™ usprawiedliwiać Akademii, bo dalej uważam, że jej czÅ‚onkowie podjÄ™li niewÅ‚aÅ›ciwÄ… decyzjÄ™ nagradzajÄ…c Gustavo SantaolallÄ™ za jego maksymalnie minimalistyczny, trzynastominutowy score z Tajemnicy Brokeback Mountain. Ale z drugiej strony zdajÄ™ sobie sprawÄ™, że te nieczÄ™sto pojawiajÄ…ce siÄ™ w filmie Anga Lee gitarowe dźwiÄ™ki, mogÅ‚y wzbudzić wiÄ™ksze emocje niż piÄ™kne i oryginalne utwory WyznaÅ„ gejszy bÄ™dÄ…ce jednak tylko tÅ‚em. KtoÅ› powie - ale przecież tego wymagaÅ‚ film! Niestety, jury we wszystkich konkursach na caÅ‚ym Å›wiecie nigdy nie byÅ‚o i nie bÄ™dzie do koÅ„ca obiektywne. JeÅ›li chodzi o warstwÄ™ technicznÄ… partytury i jej dokÅ‚adny opis, odsyÅ‚am do recenzji RafaÅ‚a Mrozowskiego, z którym prawie caÅ‚kowicie siÄ™ zgadzam. Nie obniżaÅ‚bym jednak oceny za nawiÄ…zania kompozytora do jego wczeÅ›niejszych dzieÅ‚, bo sÄ… one niewielkie. SÅ‚yszalny jest raczej charakterystyczny styl kompozytora, ale ale nawet on nie jest tak wyrazisty. Wyznania gejszy obok Monachium - ostatniej, równie znakomitej, choć znacznie trudniejszej w odbiorze kompozycji Williamsa, sÄ… w mojej opinii najoryginalniejszym dzieÅ‚em artysty w ciÄ…gu ostatnich lat. Drobnym minusem jest jedynie zbyt czÄ™ste powtarzanie tematu przewodniego, co można odczuć przy pierwszych odsÅ‚uchach muzyki na pÅ‚ycie. Jak na razie soundtrack XXIw. GorÄ…co polecam! Muzyka na pÅ‚ycie: (5/5) Muzyka w filmie: (5/5)

Odtwarzaj / Zatrzymaj

 Kup tÄ™ pÅ‚ytÄ™ w:

iTunes za 9.99
Ta muzyka była nominowana do Oscara
SATYSFAKCJA GWARANTOWANA - nagroda Soundtracks.plMemoirs of a Geisha to trzeci projekt Johna Williamsa` w tym roku, i na dodatek nie ostatni. Za miesiąc pojawi się bowiem jeszcze *score z filmu Spierlberga Munich. Williams młody już nie jest, ale jak widać nadal jest w stanie pracować bardzo intensywnie. Co najważniejsze, imponujące tempo przekłada się na jakość - partytury maestro trzymają bardzo wysoki poziom. Co prawda Epizod 3 nie każdemu mógł przypaść do gustu, stanowiąc jednak niezaprzeczalnie, przykład świetnej ilustracji *action score. Z kolei War of the Words mimo swej oryginalności nie jest ani łatwą, ani przyjemną ?lekturą? dla większości fanów muzyki filmowej. Na szczęście ostatnie w tym roku dwa projekty słynnego Amerykanina są partyturami inspirującymi, ambitnymi i słuchalnymi. Wyznania gejszy urzekają swą etnicznością i zjawiskowym klimatem, natomiast Munich, który na razie jest dostępny w okrojonej formie, wygląda na bardzo emocjonalną i dramatyczną symfonię, z fenomenalnymi partiami sekcji smyczkowej na miarę Schindler`s List.

Zajmijmy siÄ™ jednak Wyznaniami gejszy. Wiadomo od dawna, że Williamowi na udziale w tym filmie ogromnie zależaÅ‚o. Kompozytor, zachwycony debiutanckÄ… powieœciÄ… Arthur`a Golden`a zadeklarowaÅ‚ swój udziaÅ‚ w projekcie, kiedy tylko usÅ‚yszaÅ‚ o planach powstania adaptacji owej książki. ZrezygnowaÅ‚ nawet z dalszego budowania muzycznego Å›wiata Harry`ego Potter`a, tylko po to, aby móc skomponować muzykÄ™ do tego obrazu. Czy powieść Golden`a faktycznie jest tak znakomita? Tego nie wiem, lecz zamierzam siÄ™ prÄ™dko przekonać. W książce jednak musi być to ?coÅ›?, skoro nawet sam Spielberg zainteresowaÅ‚ siÄ™ jej ekranizacjÄ…, lecz w rezultacie zadowoliÅ‚ siÄ™ rolÄ… producenta. ReżyseriÄ… zajÄ…Å‚ siÄ™ natomiast Rob Marshall, twórca sÅ‚ynnego Oscarowego musicalu Chicago. Scenariusz przenosi nas w lata `30 XX w. i przedstawia losy Nittay Sayuri, która w wieku 9 lat zostaje sprzedana do domu Gejsz na wychowanie. Dziewczyna okazuje siÄ™ bardzo przykÅ‚adnÄ… uczennicÄ…, i wkrótce staje siÄ™ najsÅ‚ynniejszÄ… GejszÄ… w Japonii. PiÄ™kna Sayuri może ?mieć? każdego, adorujÄ… jÄ… najbardziej wpÅ‚ywowe osoby, jednak zakochana jest w mężczyźnie, który jest poza jej zasiÄ™giem - bogatym businessmanem. Wszystko siÄ™ jednak diametralnie zmienia wraz z ?pochÅ‚oniÄ™ciem? Japonii przez dziaÅ‚ania II Wojny Åšwiatowej.

Nie mogÄ™ powiedzieć, że czekaÅ‚em na tÄ… produkcjÄ™ Williams`a z wielkÄ… niecierpliwoÅ›ciÄ…. Podejrzewam, że w pewnym sensie baÅ‚em siÄ™ powtórki score`u Seven Years In Tibet, który oprócz znakomitego motywu przewodniego nie oferuje nic wiÄ™cej. PrzywoÅ‚ujÄ™ ten tytuÅ‚ z powodu jego ?wschodniego? brzmienia, które niestety momentami jest niezwykle nużące i nudne. Na szczęście moje obawy byÅ‚y bezpodstawne, ponieważ konstrukcja ?WyznaÅ„Â…? jest bardzo atrakcyjna dla sÅ‚uchacza, co nie jest oczywiÅ›cie jej jedynÄ… zaletÄ…. Wraz z szeroko pojÄ™tÄ… sÅ‚uchalnoÅ›ciÄ…, idzie oryginalnoœÄ‡, piÄ™kno i niezwykÅ‚a detaliczność aranżacyjna. Williams już dawno nie stworzyÅ‚ tak urzekajÄ…cej i niebanalnej muzyki, która jest w stanie momentami szczerze poruszyć sÅ‚uchacza. Album zabiera nas w niezwykÅ‚Ä…, etnicznÄ… podróż po przez życie Sayuri, ilustrujÄ…c jej losy w naprawdÄ™ ujmujÄ…cy i interesujÄ…cy sposób.

Napisanie muzyki do Geishy… było dla Williams`a dość znaczącym wyzwaniem, ponieważ, jak sam twierdzi, musiał pogodzić specyficzną gramatykę japońskich struktur muzycznych z bardziej tradycyjnym, hollywoodzkim sposobem ilustrowania filmu. Soundtrack zawiera klika wspaniałych, rozpisanych na pełna orkiestrę fragmentów, jednak w większości mamy do czynienia ze stonowanymi i dyskretnymi minimalistycznymi miniaturami muzycznymi. W niemalże każdym utworze, kompozytor pierwszorzędnie wykorzystuje całą sekcję tradycyjnych japońskich instrumentów, ze słynnym 13 strunowym *koto na czele, także z udziałem bambusowego fletu *shakuhachi, *samisen (3 strumowy instrument w rodzaju lutni), kokyu (smyczkowy strunowiec) i całej gamy bębnów taiko. Owe instrumenty wspomaga stonowana orkiestra oraz jak zawsze niezastąpiony wiolonczelista Yo-Yo Ma i słynny skrzypek Itzhak Perlman, miłośnikom muzyki filmowej znany przede wszystkim ze wspaniałych partii solowych w Schindler`s List. Potencjał tego wybitnego artysty, którym niewątpliwie jest Perlman, nie został moim skromnym zdaniem tym razem w pełni wykorzystany.

Główny temat, wokół którego kręci się konstrukcja całej partytury, to Sayuri`s Theme. Po raz pierwszy słyszymy go w pierwszym utworze, który swoim brzmieniem - tajemniczymi pomrukami i etnicznym fletem - przypomina mi prolog z Jurassic Park To smutna, ale bardzo piękna melodia, prowadzona mistrzowsko przez wiolonczelę, która w bardzo ?inteligentny? sposób przewija się na całej płycie. Najbardziej zachwyciła mnie wersja w Becoming a Geisha - stabilny, konsekwentny rytm, powoli włączające się instrumenty, subtelne syntezatory, coraz głośniejsze bębny i delikatne *smyczki w tle. Mistrzowska wymiana motywu ?Sayuri? między sekcją smyczkową a wiolonczelą kończy się nagle, gdy wchodzi fenomenalna solówka na bębnach taiko, by później w bardziej stonowanej wersji towarzyszyć repryzie tematu pod koniec utworu. Ten jeden z jaśniejszych highlightów płyty przypomniał mi trochę swą konstrukcją utwór Schindler`s Workforce z Listy Schindlera. W podobny sposób skonstruowany jest znakomity Destiny`s Path, w którym stały rytm utrzymywany jest przez ?płynące? smyczki oraz delikatną harfę, która od połowy zaczyna bardziej odważnie wkraczać na pierwszy plan.

Drugi ważny temat, w którym swe umiejętności może pokazać Perlman, to theme ?Chairmana?, w którym zakochana jest Sayuri. Melodia w rytmie walca w zasadzie może funkcjonować jako temat miłosny. Na początku prezentuje się dość banalnie, jednak z każdą chwilą potęguje swe eleganckie, ujmujące piękno. Po raz pierwszy mamy okazje go usłyszeć w bardzo stonowanej i intymnej wersji - Chairman`s Waltz, a potem w rozbudowanej aranżacji - Garden Meeting, gdzie wykonuje go Perlman. W połowie pięknie przejmują go smyczki, aby pod koniec oddać ponownie pierwszeństwo skrzypcom, które jedyny raz zagrają melodię ?Sayuri?.

Kolejny temat, tym razem ?scherzo? usłyszymy jedynie w Going to School. Uroda i konstrukcja tej kompozycji zahacza naprawdę o artyzm i genialność wysokich lotów. Rozpoczyna się rytmicznymi uderzeniami bębnów i kotłów, do których przyłączają się tamburyny oraz ksylofon, wybijający szybkie tempo. Po chwili zwinnie i z gracją wchodzi radosny motyw, grany oczywiście przez Yo Yo Ma na wiolonczeli. Ta wspaniała radosna miniatura rozwija się z każdą sekundą, pozwalając na przyłączenie się pozostałym instrumentom: koto, kokyu, fletom oraz delikatnym smyczkom w tle. Doprawdy błyskotliwość i piękno tego krótkiego utworu z pewnością sprawi, że znajdzie on godne miejsce w bogatej kolekcji niezapomnianych gonitw ?scherzo?, w których pisaniu John jest nadal niezrównany.

Williams zaskoczył mnie także dwoma fragmentami, których minimalizm instrumentalizacji, tak nietypowy dla tego epickiego kompozytora, wciska w fotel. I nie mam na myśli takiego hipnotycznego, nużącego i skąpego aranżu, jaki znamy z Seven Years In Tibet; Brush on Silk oraz The Rooftops of the Hanamachi, bo o tych fragmentach mowa, opierają się na rytmie i pomysłowym wykorzystaniu tradycyjnych japońskich instrumentów. W Brush on Silk przede wszystkim słyszymy koto, któremu wtóruje bębenek oraz delikatny flet, jednak po chwili utwór jest urozmaicany coraz bardziej wymyślną i zróżnicowaną aranżacją sekcji bębnów taiko, które wybuchają niczym fontanna w najbardziej nieoczekiwanych miejscach, wprowadzając pod koniec wraz z dysonującą orkiestrą, niemalże mistyczny klimat. Natomiast The Rooftops of the Hanamachi, przypomina mi pod pewnymi względami utwór The Pheasant Hunt z Emire of the Sun. Niepokojący i tajemniczy klimat, tworzony jest na początku przez wiolonczelę, koto i różne ?wibrafonowe? przeszkadzajki. Flet shakuhachi zwiastuje rychłe przyspieszenie rytmu kompozycji, która po mocnych uderzeniach kotłów wyraźnie przyspiesza, wprowadzając dziwny i *dysonujący motyw na wiolonczeli, którą po chwili wyręcza koto. *Synkopowane *akcenty rytmiczne, czyli ?znak firmowy? Williamsa poprzedzają wkroczenie do ?gry? reszty orkiestry, która wraz z niesamowicie punktualnymi bębnami pozwala osiągnąć *crescendo utworu.

Wrażliwego słuchacza poruszą z pewnością bardzo smutne i emocjonalne utwory, takie jak przejmujący Dr. Crab`s Prize (flet shakuhachi solo), czy ciemna i ponura interpretacja widma nadchodzącej wojny w The Fire Scene and the Coming of War który oferuje niesamowite wokale w języku japońskim, nieziemskie podziały rytmiczne na kotle oraz piękny motyw na smyczkach. Warto zwrócić specjalną uwagę na dwa finałowe utwory (nie licząc End Titles). Stonowany początek Confluence nie zwiastuje tego przepięknego rozwoju sytuacji, jaką jest wprowadzenie po raz ostatni już tematu ?Sayuri?. Zaraz po tym jak melodia jest przejęta od fagotu przez wiolonczelę, przeradza się w poruszający motyw, który grany wraz całą orkiestrą pięknie ujmuje dramatyzm sytuacji, jaką zapewne ilustruje. Solówki Yo Yo Ma są naprawdę w tym momencie niesamowite i poruszające. Dream Discarded także utrzymany jest w bardzo smutnym i przejmującym klimacie: fenomenalne delikatne solo na wiolonczeli przepięknie zamyka historię. Album zakończony jest przez Sayuri`s Theme and End Credits który jak sama nazwa wskazuje jest repryzą głównego tematu partytury. Tym razem jednak jest on bardzo ciekawie ?zrytmizowany? przez zapętlone smyczki, do których dołącza się po chwili całą orkiestra, której wkrótce towarzyszyć zaczyna wyraźna rytmika akcentowana przez szereg instrumentów perkusyjnych.

Płyta ta, z którą zdecydowanie polecam się zapoznać, stanowi nie tylko najciekawszą i jedną z najambitniejszych kompozycji roku 2005, ale także jest dowodem na to, że John Williams mistrzowsko potrafi wybrnąć z każdego zadania. Nie ma tu zbędnego patosu, miłych wpadających w ucho melodyjek i skocznych action-aranżacji. Jest dramatyzm, smutek, piękno, poruszająca szczerość muzycznego wyrazu oraz przede wszystkim odmienność stylistyczna. Owa odmienność zdefiniowana jest oczywiście treścią filmu, jednak wiadomo, że można było równie łatwo ten projekt zmarnować, czego przykładem może być moim zdaniem Zimmerowski ?Last Samurai?. John fenomenalnie połączył tradycję japońskiego artyzmu muzycznego, z bardziej nam znanym systemem hollywoodzkiego ?scoringu?. Idealnie odmierzył składniki jednego i drugiego, dzięki czemu wyszło mu ?danie? wyborne: pięknie wyglądające, egzotyczne, smaczne, z bogatym ?nadzieniem? w środku. Kompozycja ta zdecydowanie zachwyci fanów słynnego Amerykanina, choć równie poważnie powinni się nią zainteresować wszyscy fani muzyki filmowej. Przed wystawieniem oceny maksymalnej powstrzymują mnie jedynie specyficzne dla Johna aranże smyczków oraz bardzo drobne nawiązania do Empire of the Sun, Shindler`s List oraz Amistad (początek A New Name... A New Life przywodzi na myśl jeden z głównych tematów Amistadu). Płyta ta ma sporą szansę na zdominowanie nadchodzącego okresu nagród filmowych, więc chyba wypada się z nią przynajmniej pobieżnie zapoznać - zapewniam, nie pożałujecie. Redakcja soundtracks.pl, większością głosów odznacza score z Memoirs of the Geisha wyróżnieniem ?Satysfakcja Gwarantowana?.

Recenzję napisał: Rafał Mrozowski


Muzyka z ?Memoirs of a Geisha? w kontekście filmu

Nie ma się co dziwić, że debiutancka powieść Arthura Goldena Wyznania gejszy stała się światowym bestsellerem. Jest to bowiem niezwykle pasjonująca historia miłosna ukazana na tle społeczno - obyczajowym przedwojennej Japonii. Potrzeba było tylko czasu, aby tak popularna książka doczekała się ekranizacji. Z początku był tym zainteresowany Steven Spielberg, ale w końcu film wyreżyserował Rob Marshall - reżyser obsypanego Oscarami ?Chicago?. Kinowe Wyznania gejszy raczej mnie usatysfakcjonowały, ale tylko dzięki olśniewającym efektom audio-wizualnym. Mam bowiem spore zastrzeżenia do scenariusza - akcja rozgrywała się zbyt prędko i chaotycznie. Odniosłem wrażenie, jakby głównym celem twórców było zmieszczenie wszystkich wątków powieści. Swoisty bałagan potęguje jeszcze gwałtowny, szybki montaż, co trochę zniechęca widza do uważnego śledzenia wydarzeń. Pod względem aktorskim film prezentuje wysoki poziom, choć niektóre kreacje balansują na krawędzi kiczu (zwłaszcza Michelle Yeoh i *Gong Li). Jednak obraz ten ogląda się przyjemnie dzięki odtworzeniu z wielkim pietyzmem ówczesnej epoki i życia towarzyskiego Japonii. Wystrój wnętrz i stroje (piękne kimona) dopracowano do ostatniego szczegółu, co nadało tej - nie bójmy się tego słowa - bajce autentyzmu. Tu w pełni zasłużone Oscary za scenografię i kostiumy dla Johna Myhre`a i Grethen Rau oraz Colleen Atwood. Imponujące są również zdjęcia Diona Beebe, ale przez wspomnianą gwałtowność montażu musiałem mocno wytężać wzrok, żeby je w pełni docenić. W Wyznaniach gejszy najbardziej zachwyciła mnie jednak fenomenalna muzyka Johna Williamsa.

Ponieważ Rafał Mrozowski wyczerpująco opisał tę partyturę i powiedział jak prezentuje się ona na płycie, pozwólcie, że zajmę się tylko jej rolą w filmie. Otóż kompozycja Williamsa należy do tego rodzaju muzyki filmowej, który komentuje każdą scenę, jest - jak to powiedział Jan A.P. Kaczmarek, w którymś z wywiadów - dźwiękowym odpowiednikiem tego, co widać na ekranie. Kaczmarek uważa, że trzeba unikać takiego komponowania, gdyż muzyka powinna być w twórczym konflikcie z rozgrywaną sceną. Myślę jednak, że o sposobie tworzenia i rodzaju utworów decyduje film. Hollywoodzkie produkcje wymagają przecież czysto ilustracyjnej muzyki, a jak wiemy duża większość takich partytur jest niezwykle ciekawa i porywająca, stanowiąc zarazem interesujące dzieła autonomiczne. I właśnie taka jest muzyka Johna Williamsa do Wyznań gejszy. Może być wręcz idealnym przykładem na przedstawiony wyżej rodzaj komponowania, bowiem słyszymy ją od pierwszej do ostatniej minuty filmu, niemal bez przerwy. Przywodzi to na myśl stare obrazy z lat 40., takie jak Przeminęło z wiatrem, w których muzyka grała non stop. Kilka razy odniosłem wrażenie, że Williams wychodzi nieco ponad fabułę, co uważa się za niewybaczalny błąd kompozytora. Jednak absolutnie nie przeszkadzało to w odbieraniu całego filmu, bo takie odczucie miewałem bardzo rzadko i w czasie mało absorbujących scen. Dźwiękowe ?komentowanie? wydarzeń w Wyznaniach gejszy jest perfekcyjne. Każdy ruch wachlarza, spojrzenie, gest, ma swój dźwiękowy odpowiednik, co nadaje obrazowi niepowtarzalnego uroku. Mam na myśli zarówno orientalne, motoryczne tematy, w których kompozytor użył tradycyjnego japońskiego instrumentarium, jak i wzruszające frazy Perlmana i Yo-Yo Ma. Wszystkie utwory nie tylko idealnie pasują do filmu, ale i kształtują jego klimat. Absolutne mistrzostwo!

Być może jest to moja subiektywna ocena, bo oglądając dzieło Marshalla, zwracałem szczególną uwagę na muzykę. Ktoś odbierający film z większym dystansem, może tak przyzwyczaić się do bezustannie ciągnących się dźwięków, że przestanie na nie zwracać uwagę. Przypuszczam, że właśnie dlatego Williams nie otrzymał w tym roku Oscara. Nie chcę usprawiedliwiać Akademii, bo dalej uważam, że jej członkowie podjęli niewłaściwą decyzję nagradzając Gustavo Santaolallę za jego maksymalnie minimalistyczny, trzynastominutowy score z Tajemnicy Brokeback Mountain. Ale z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że te nieczęsto pojawiające się w filmie Anga Lee gitarowe dźwięki, mogły wzbudzić większe emocje niż piękne i oryginalne utwory Wyznań gejszy będące jednak tylko tłem. Ktoś powie - ale przecież tego wymagał film! Niestety, jury we wszystkich konkursach na całym świecie nigdy nie było i nie będzie do końca obiektywne.

Jeśli chodzi o warstwę techniczną partytury i jej dokładny opis, odsyłam do recenzji Rafała Mrozowskiego, z którym prawie całkowicie się zgadzam. Nie obniżałbym jednak oceny za nawiązania kompozytora do jego wcześniejszych dzieł, bo są one niewielkie. Słyszalny jest raczej charakterystyczny styl kompozytora, ale ale nawet on nie jest tak wyrazisty. Wyznania gejszy obok Monachium - ostatniej, równie znakomitej, choć znacznie trudniejszej w odbiorze kompozycji Williamsa, są w mojej opinii najoryginalniejszym dziełem artysty w ciągu ostatnich lat. Drobnym minusem jest jedynie zbyt częste powtarzanie tematu przewodniego, co można odczuć przy pierwszych odsłuchach muzyki na płycie. Jak na razie soundtrack XXIw. Gorąco polecam!

Muzyka na płycie: (5/5)
Muzyka w filmie: (5/5)
*metra *scherz

RecenzjÄ™ napisaÅ‚(a): Aleksander DÄ™bicz   (Inne recenzje autora)




Zobacz także:
Wczytywanie ...


Lista utworów:

1. Sayuri`s Theme - 1:31
2. The Journey to the Hanamachi - 4:06
3. Going to School - 2:42
4. Brush on Silk - 2:31
5. Chiyo`s Prayer - 3:36
6. Becoming a Geisha - 4:52
7. Finding Satu - 3:44
8. The Chairman`s Waltz - 2:39
9. The Rooftops of the Hanamachi - 3:49
10. The Garden Meeting - 2:44
11. Dr. Crab`s Prize - 2:18
12. Destiny`s Path - 3:20
13. A New Name... A New Life - 3:33
14. The Fire Scene and the Coming of War - 6:48
15. As the Water... - 2:01
16. Confluence - 3:42
17. A Dream Discarded - 2:00
18. Sayuri`s Theme and End Credits - 5:06

Razem: 61:12

Komentarze czytelników:

MaciekG:

Moja ocena:

Bardzo ciekawa i trafna recenzja. Bardzo czesto slucham "Memoirs Of A Geisha" i uznaje ja za jeden z najlepszych soundtracków mijającego roku, no i jest to bez wątpienia faworyt do przyszłorocznego Oscara. Z czystym sumieniem polecam fanom Williamsa i nie tylko, napewno bedzie sie podobac.

Tomek:

Moja ocena:

Taka mała uwaga: scherzo to nie typ tematu albo "gonitwy williamsowskiej" tylko termin muzyczny. Nie wiem też skąd tyle zamerykanizowanej składni w twoich tekstach (tym i poprzednich) - "hollywoodzki scoring", "theme" itp. Po co to? W bogactwie polskiego języka można wymyśleć tyle zamienników, po to wchodzę na polskie strony o muzyce filmowej żeby myślę nie czytać tego typu wyrażeń. Myślę, że większość czytelników serfujących po zagranicznych stronach o muzyce filmowej się ze mną zgodzi.

Balcerek:

Moja ocena:

Tomek jawi mi się niczym Wojewódzki z Idola...Taki surowy w ocenie recenzenta Rafalskiego, a pewnie przeciętny czytelnik (słuchacz) muzyki filmowej nie odróżnia scherzo od "gonitwy williamsowskiej".Pozdro!

Rafalski:

Moja ocena:

Zamienników i synonimów terminologii soundtrackowej… oj sorry, muzyki filmowej, tak dużo wcale nie ma: temat, melodia, motyw… do tego znam osoby, które wejdą w dyskusję, że motyw i temat to nie to samo… nie wiem skąd u mnie tyle tej zepsutej, kapitalistycznej zachodnio - makaronistycznej terminologii, taki już jestem, pisze jak czuje, so sue me

Adam Krysiński:

Moja ocena:

Przepiękna płyta... A już myślałem, że Harry Gregson-Williams i jego "Królestwo Niebieskie" będzie jedynym scorem tego roku, który aż tak uwielbiłem :) Jednak jak widać gdzie dwa Williamsy tam dwa scory :D


  Do tej recenzji jest jeszcze 30 komentarzy -> Pokaż wszystkie