AKADEMIA FESTIWALOWA IV (LUDWIG WICKI I DOUG ADAMS)
Czwarte i ostatnie spotkanie pod szyldem Akademii Festiwalowej poświęcone zostało muzyce Howarda Shore'a do ?Władcy pierścieni?. Uświetnili je swą obecnością Doug Adams, największy bodaj znawca powyższej partytury, i Ludwig Wicki, pochodzący ze Szwajcarii dyrygent, który od samego początku związany jest z projektem pokazów dzieł Petera Jacksona z muzyką graną na żywo.
Od lewej: L. Wicki, P. Krasnowolski [tłumacz], D. Adams, R. Piaskowski [szef programowy FMF]
Głos jako pierwszy zabrał Adams. Opowiedział o tym, jak zaangażował się we współpracę z Howardem Shorem. Kompozytor osobiście zaprosił go do niej w 2001 roku. Zadaniem Adamsa było śledzenie ogromnej pracy, której podjął się Shore, co w przyszłości miało zaowocować jakimś rodzajem podsumowania.
?Przez kilka lat studiowaliśmy materiał, długo myśląc, jak to wszystko zaprezentować. Wreszcie w październiku mieliśmy gotową koncepcję. Skupiliśmy się na lejtmotywach, których są tu tuziny - dla miejsc, dla bohaterów, dla różnych elementów opowieści. (...)?
By nie być gołosłownym, Adams zaprezentował kilka wybranych motywów, które przewijają się przez ?Dwie wieże? - melancholijną ?Historię Pierścienia?, niepokojące ?Zagrożenie Golluma? (oryg. ?The Menace of Gollum?), smutne ?Współczucie dla Golluma? i in.
Zgranie tej muzyki z obrazem na żywo to bardzo trudne zadanie. Dyrygentowi pomaga w tym specjalny system o nazwie ?Auricle? O nim opowiedział Ludwig Wicki.
?Auricle? to cyfrowy odpowiednik tego, co kiedyś wykorzystywał już Charlie Chaplin. Na ekranie pojawiają się 'klucze', które wskazują rozmieszczenia akcentów muzycznych. Te tutaj funkcjonują jako kolorowe sygnały świetlne. Wydaje się to dosyć proste, ale nie jest do końca. To wielki stres mieć przed sobą partyturę z tysiącami różnych oznaczeń, zmianami metrum itp., a przed sobą mniej więcej 200 muzyków. ( ) Robienie tego przy wykorzystaniu tradycyjnego metronomu byłoby niemożliwe. Ten system pozwala mi kształtować muzykę tak, jakbym był na typowym koncercie, i jednocześnie trzymać się filmu.?
Z kwestii technicznych rozmowa wróciła ponownie do tematu ?Dwóch wież?. Doug Adams opowiedział o motywie Isengardu:
?Jednym z głównych wątków u Tolkiena jest zestawienie ze sobą świata naturalnego a z drugiej przemysłowego. Tolkien postrzegał industrializację jak chorobę, która niszczy lasy i ziemię. Shore podkreśla to używając metalicznych instrumentów (takich jak dzwony, gongi, kowadła, łańcuchy), które zawsze uderzają pięciokrotnie. Ten motyw grany jest w taki sposób, aby stworzyć wrażenie ?pożerania? pozostałych melodii.?
Ludwig Wicki opowiedział z kolei o skrzypkach hardingfele, na których wykonywany jest temat Rohanu: ?Skrzypki z Hardanger to norweski instrument ludowy. Wyglądają jak zwykłe skrzypce, ale pod normalnymi strunami, mają dodatkowy zestaw. Powoduje to, że muzyka jest bardzo rozedrgana, a przy tym metaliczna.?
Muzyka Entów wyróżniona została natomiast dźwiękami drewnianych bębnów, stworzonych z wydrążonych pni. Jak podkreślił Doug Adams, metalowe instrumenty perkusyjne byłby tu nie na miejscu.
Na zakończenie spotkania, Wicki poruszył też wątek muzyki filmowej jako gatunku:
?Grając muzykę symfoniczną, muzycy przyzwyczaili się do pewnych rzeczy. Grając muzykę filmową, możemy łączyć różne style. To jest coś, co mnie niezmiernie fascynuje. Cieszę się, że możemy mieszać te różne gatunki i różnorodne instrumenty ze sobą. ( ) 20 lat temu, gdy mówiłem, że lubię grać muzykę filmową, koledzy śmiali się ze mnie. Była ona wtedy uznawana za śmieć, za coś niewartego uwagi. Teraz to się zmieniło. ( ) Kolejna generacja muzyków może otwarcie powiedzieć, że kocha muzykę filmową. Nie wstydzi się tego. W pewien sposób muzyka filmowa sama stała się klasyką. ( ) Dobrze, że podąża w różnych kierunkach. 20 lat temu myśleliśmy, że będzie ona już na zawsze wykonywana na syntezatorach, a orkiestry wyginą. Jednak ostatnie lata pokazały, że tak nie będzie. Młodzi kompozytorzy kochają orkiestry.?
O godzinie 16:00 w krakowskim kinie Kijów Centrum odbył się pokaz specjalny filmu ?City Island? w reżyserii Raymonda de Felitty. Była to jednocześnie polska premiera tej niezależnej produkcji, w której powstanie zaangażowani byli również rodzimi twórcy - poczynając na jednym z producentów, Grzegorzu Hajdarowiczu (Gremi Film Production), a skończywszy na autorze muzyki, Janie A.P. Kaczmarku. Zarówno oni, jak i reżyser obecni byli na widowni. Zabrakło jedynie odtwarzającego główną rolę Andy'ego Garcii, który akurat przebywał na planie filmowym (mimo to, za pośrednictwem specjalnego nagrania, aktor serdecznie pozdrowił zebranych widzów).
Raymond de Felitta i Jan A.P. Kaczmarek
?City Island? to komedia obyczajowa, opowiadająca o złożonych perypetiach nowojorskiej rodziny Rizzo, której codzienna, podszyta wzajemnymi urazami rutyna zostaje zakłócona przez pojawienie się niespodziewanego gościa, którym jest warunkowo zwolniony wiezień, nad którym głowa rodziny (grana przez Gracię) zobowiązała się trzymać pieczę. Skomplikowane relacje między członkami familii przedstawione zostały z przymrużeniem oka, co nadało opowieści stosunkowo lekki nastrój. Podkreślała go muzyka Kaczmarka, która z jednej strony była pełna melancholii, a z drugiej nie stroniła od żartobliwych tonów. Jak przyznał dzień wcześniej sam kompozytor, inspiracją dla tematu przewodniego był walczyk ?Dancing with the Bear? z oscarowego ?Marzyciela?, co dla każdego obeznanego z powyższą pracą było pewnie zauważalne. Podobno reżyser użył właśnie tego utworu jako muzyki tymczasowej podczas montażu, nawet nie zakładając, że to właśnie Kaczmarek w przyszłości stanie się częścią tego projektu.
Film ma wejść na polskie ekrany w drugiej połowie bieżącego roku.
Po bardzo udanym pokazie ?City Island? pozostał przed nami ostatni punkt programu 2. Festiwalu Muzyki Filmowej - wielka projekcja drugiej części trylogii Petera Jacksona, ?Władcy pierścieni - Dwóch wież? (2002), z muzyką Howarda Shore'a na żywo. Na miejscu stawiliśmy się trochę wcześniej, zaciekawieni, jak organizatorzy radzą sobie z usuwaniem skutków piątkowej nawałnicy. Nowy, największy w Europie ekran tego typu dopiero co przyleciał z zagranicy (!), ponieważ pierwszy został zniszczony przez burzę. Na 3 godziny przed planowaną projekcją nie został jeszcze nawet założony do końca. Jak się okazało, dziesiątki pracujących w pocie czoła techników nie zdążyło uporać się na czas z naprawami i ponownym przygotowaniem sceny i zaplecza do koncertu. Z tego też powodu finałowe wydarzenie Festiwalu przesunięto o ponad dwie godziny - na godzinę 23:00. Niezliczone tłumy ludzi czekając w kolejce na wejście, dowiadując się przypadkowo, że koncert został przesunięty, poprawiały sobie humor korzystając z dobrodziejstw rozstawionych w okolicach wejść do sektorów barów ?przydrożnej obsługi?. Niestety, na dające coraz bardziej o sobie znać przeraźliwe zimno za wiele zrobić nie można było. Ten, kto pomyślał i zabrał za sobą naprawdę ciepłe rzeczy, miał szczęście. Kto tego nie zrobił - żałował. Jak się okazało, temperatura (ok. 5 stopni C) była głównym czynnikiem wpływającym na odbiór koncertu. W przerwie filmu część ludzi po prostu się poddała i zaczęła opuszczać Błonia. Sam wytrzymałem, o dziwo, do końca, co jednak kilka dni później przełożyło się na poważne przeziębienie.
Na starcie muszę zacząć od minusów, ale niestety osoby odpowiedzialne za techniczną obsługę ekranu nie dały mi innej możliwości... Tak więc, szanowni Czytelnicy, już drugi rok z rzędu nie zdążono puścić filmu w odpowiednim momencie (!). Przez pierwszą minutę orkiestra grała bez obrazu i słychać było jedynie ścieżkę dźwiękową. Jakby tego było mało, cała pierwsza cześć filmu puszczona została w obniżonej rozdzielczości z włączonym pan-scanem. Poprawiono to dopiero po przerwie przy drugiej części filmu - wtedy już obraz normalnie wypełniał cały ekran, bez nienaturalnie przyciętych górnej i dolnej krawędzi. Dla mnie to skandal i wstyd. Można sobie wyobrazić, co musieli myśleć o takim ?profesjonalizmie? gwiazdy, które siedziały w VIPowskich pierwszych rzędach, a mogliśmy zobaczyć tam nie tylko Tan Duna, ale też trio Heil-Tykwer-Klimek czy Douga Adamsa (który oczywiście przyjechał na Festiwal również jako wysłannik Howarda Shore'a i na pewno zdał mu potem szczegółową relację).
Przed startem koncertu wyświetlono na ekranie krótką wypowiedź Shore'a, którą kompozytor nagrał specjalnie na to wydarzenie. Podziękował w nim wszystkim muzykom biorącym udział w projekcie oraz organizatorom, i zapowiedział się osobiście na przyszły rok do Krakowa. Czy przyjedzie do grodu Kraka, by osobiście zagrać jego ulubiony ?Powrót Króla?, zobaczymy Pewne jest jedno - tego typu filmików z mniejszymi lub większymi obietnicami Shore zapewne nagrywać musi dość dużo i Kraków nie był tutaj wyjątkiem.
Od strony muzycznej cały film, trzeba to stwierdzić, wypadł znacznie lepiej niż rok wcześniej ?Drużyna Pierścienia?. Ten sam zestaw muzyków wykonał naprawdę ogromną i ciężką pracę. ?Dwie wieże? to najcięższa muzycznie część trylogii. Wszyscy poradzili sobie z tym świetnie. Oczywiście, nie odbyło się bez drobnych słyszalnych potknięć, ale akurat zakładam, że było to spowodowane zimnem. Przy partyturze tej rangi i klasy co ?Władca pierścieni?, wystarczy pomyłka jednego czy dwóch muzyków, by sekcja grająca zaczęła się ?rozjeżdżać?. Warto wymienić momentami niespecjalnie brzmiące instrumenty dęte (jakby bez polotu i siły ) oraz czasem za cicho grające smyczki... W efekcie końcowym uważam, że są to detale, ale faktem jest, że w niektórych momentach osoby odpowiedzialne za nagłośnienie mogły postarać się bardziej w przygotowaniu strojenia i testów przed koncertem.
Już sam początek wgniatał w ziemię - sceny walki Gandalfa z Balrogiem, przyozdobione potężnym chórem i kolażem bardzo trudnej orkiestrowej muzyki, pozytywnie nastawiły na dalszą część koncertu. Wspaniale wypadły również chłopięce soprany w scenie marszu Entów w kierunku Isengardu. Bardzo podobały mi się również etniczne i folkowe elementy muzyczne w muzyce Rohanu. Klasą samą w sobie była Kaitlyn Lusk. Jej wykonanie końcowej piosenki Golluma wprawiło mnie w zachwyt. Nie zdziwię się, jeśli Shore zatrudni ją oficjalnie jako solistkę przy pracy nad zbliżającym się (na razie małymi krokami) ?Hobbicie?. Jest wybitną artystką i sądzę, że nikt nie powinien być urażonym za użycie przeze mnie takiego określenia.
Wielkie brawa należą się organizatorom, którzy uporczywie walcząc z niepokorną pogodą, starali się jak najlepiej poprowadzić cały Festiwal. Pogoda była jego główną bolączką, wymuszając kilka potknięć w organizacji, mniej lub bardziej rażących. Najzagorzalsi, którzy wytrzymali do samego końca, sądzę, że byli usatysfakcjonowani. Była to piękna muzyczna uczta, podczas której nawet można było się zapomnieć i nie zwracać uwagi na szczękające z zimna zęby widzów Wszystkiego było więcej, lepiej i ciekawiej. Gratulacje!
Kończąc tę relację, chciałbym skierować do organizatorów prośbę odnośnie ?Powrotu Króla?, który obejrzymy za rok. Proszę, postarajcie się, by film został w końcu puszczony na czas i w dobrych proporcjach obrazu, tym bardziej jeśli Howard Shore będzie osobiście stał pod tym ekranem! Po prostu wypada, by to w końcu zagrało jak należy. Ku chwale Krakowa i tego wspaniałego Festiwalu, przy którym, jestem tego pewien, czeka mnie jeszcze niejeden zachwyt.
[źródło: www.fmf.fm]
Koncert "Władca pierścieni - Dwie wieże"
Kompozytor: Howard Shore
Dyrygent: Ludwig Wicki
Wykonanie: Sinfonietta Cracovia, Pueri Cantores Sancti Nicolai (przygotowanie chóru: ks. Stanisław Adamczyk, Bożena Wojciechowska), Chór Pro Musica Mundi (przygotowanie chóru: Wiesław Delimat)
Soliści: Robert Kabara (koncertmistrz), Kaitlyn Lusk (sopran)
A "wspaniałego Festiwalu" nie wystarczy jako podsumowanie? ;) Z mojej strony mogę powiedzieć, że nie było źle, ale mogło i cały czas może być dużo lepiej. I mam szczerą nadzieję, że będzie. :)