Lincoln01 Luty 2013, 23:04 | |
Kompozytor: John Williams
Dyrygent: John Williams
Wykonanie: Chicago Symphony Orchestra, Chicago Symphony Chorus
Soliści: Robert Chen (skrzypce), Christopher Martin (trąbka), Stephen Williamson (klarnet), David McGill (fagot), Daniel Gingrich (waltornia) i Randy Kerber (fortepian)
Rok wydania: 2012 Wydawca: Sony Classical
|
| | Choć największą popularność John Williams zdobywał dzięki kinowym blockbusterom, jednocześnie przez lata pracował na miejsce w panteonie amerykańskich kompozytorów narodowych. Jego muzyka uświetniała ceremonie otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Los Angeles, Atlancie i Salt Lake City, a także towarzyszyła Amerykanom w trakcie wielu podniosłych uroczystości, np. z okazji rocznicy przybycia Kolumba do Ameryki (Celebrate Discovery, 1990), stulecia Statui Wolności (Liberty Fanfare, 1986) czy pierwszej inauguracji prezydentury Baracka Obamy w 2009 r. (Air and Simple Gifts). W ten sposób Williams niejako przejął pałeczkę od Aarona Coplanda (1900-1990), jednego z ojców amerykańskiej muzyki symfonicznej. Melodyjne, przystępne dla masowego odbiorcy dzieła, nierzadko oparte na motywach ludowych, stały się wzorcem narodowego brzmienia Stanów Zjednoczonych, któremu Williams pozostał wierny nie tylko w swojej ?patriotycznej? twórczości, ale również w muzyce do filmów poruszających tematy istotne z punktu widzenia amerykańskiej historii.
Nie inaczej jest w przypadku Lincolna. Najnowszy film Stevena Spielberga opowiada o jednym z najbardziej dramatycznych momentów w dziejach USA, gdy w rozdartym wojną domową kraju ważyły się losy 13. poprawki do Konstytucji, znoszącej niewolnictwo i pracę przymusową. Jest to jednocześnie portret prezydenta Abrahama Lincolna w ostatnich miesiącach jego życia. Jeśli ktoś sądził, że kompozytor tym razem zrezygnuje z narodowej maniery, nie mógł się bardziej mylić. Wątpliwości co do tego nie pozostawiają już pierwsze takty uwertury (The People`s House), jako żywo przeniesione z baletu Coplanda Appalachian Spring.
Tak jak jego wielki poprzednik, Williams w pierwszej kolejności sięgnął do źródeł. Przestudiował nie tylko religijne i patriotyczne hymny, ale również popularne przyśpiewki oraz tańce. Znalazło to odzwierciedlenie w warstwie melodycznej Lincolna. Poszczególne frazy sprawiają wrażenie jakby wszystkie pochodziły z jakiegoś starego śpiewnika. Niektóre z nich zresztą Williams faktycznie zaczerpnął z historycznych opracowań. W utworze siódmym wykorzystał autentyczną pieśń z okresu Wojny Secesyjnej pt. Battle Cry of Freedom, w swoim czasie towarzyszącą drugiej kampanii prezydenckiej Lincolna. Podobna sytuacja ma miejsce w Race to the House, opartym na ludowej melodii skocznym tańcu. Jest to jedna z dwóch stylizowanych na utwory z epoki kompozycji na soundtracku (drugą jest Getting Out the Vote). Obie stanowią humorystyczny *kontrapunkt do scen nie zawsze czystych zakulisowych rozgrywek politycznych.
Symboliczne znaczenie ma fakt, że wykonanie ścieżki dźwiękowej Williams powierzył Chicago Symphony Orchestra, czyli muzykom ze stanu Illinois, z którym 16. prezydent USA był silnie związany i w którym ostatecznie spoczął. To im zawdzięczamy rewelacyjnie brzmiącą sekcję dętą blaszaną oraz soczysty dźwięk instrumentów smyczkowych. Prawdziwymi klejnotami Lincolna są jednak partie solowe. Trudno nie zachwycić się dostojną grą trąbki Christophera Martina w The American Process lub pozostać obojętnym wobec melancholii skrzypiec Roberta Chen w poruszającym Freedom`s Call. Na początku możemy odnieść wrażenie, że wszystko to już słyszeliśmy w Patriocie, Amistad czy Szeregowiecu Ryanie, ale tak do końca nie jest. Jest to zasługą przede wszystkim wspaniałych, oryginalnych melodii, które kompozytor zdaje się tworzyć z łatwością, której koledzy po fachu mogą mu zazdrościć.
Tym, co również wyróżnia Lincolna na tle podobnych dzieł Williamsa, jest dominująca rola fortepianu. Kompozytor, sam będący niezłym pianistą, w ostatnich latach wykorzystywał ten instrument regularnie, choć raczej w ograniczonym zakresie (może za wyjątkiem Prochów Angeli w 1999 r.). Tym razem pobrzmiewa on w niemal połowie kompozycji. Zamykający album fortepianowy popis Randy`ego Kerbera ?With Malice Towards None? (Piano Solo) to prawdziwa perełka.
Stonowana, pełna godności i narodowej dumy muzyka Williamsa, choć niewątpliwie dopełnia Spielbergowską wizję postaci prezydenta Lincolna (zarówno jako polityka, jak i człowieka - męża i ojca), nie odgrywa w obrazie znaczącej roli. W przeciwieństwie do ubiegłorocznego Czasu wojny film został zilustrowany wyjątkowo oszczędnie, więc aby w pełni ocenić (i docenić) dzieło kompozytora, należy sięgnąć po płytę, tym bardziej, że wiele utworów usłyszymy wyłącznie na niej (np. Elegy). Lincoln to przemyślane, dopracowane w detalach i miejscami przepiękne dzieło, ale nie każdemu przypadnie do gustu. Brakuje mu świeżości i błysku geniuszu, jaki charakteryzował najlepsze dramatyczne dokonania kompozytora z ostatnich 20-30 lat. Wielu powie: odgrzewany kotlet. Zgoda, ale przyrządzony z najwyższej jakości składników i przez jednego z najlepszych kucharzy w branży. Wypada o tym pamiętać. *Piano *piano Recenzję napisał(a): Krzysztof Ruszkowski (Inne recenzje autora)
Wczytywanie ...
Lista utworów:
1. The People`s House - 3:41
2. The Purpose Of The Amendment - 3:06
3. Getting Out The Vote - 2:48
4. The American Process - 3:56
5. The Blue and Grey - 2:59
6. ?With Malice Toward None? - 1:50
7. Call To Muster and Battle Cry Of Freedom - 2:17
8. The Southern Delegation and The Dream - 4:43
9. Father and Son - 1:42
10. The Race To The House - 2:41
11. Equality Under The Law - 3:11
12. Freedom`s Call - 6:06
13. Elegy - 2:34
14. Remembering Willie - 1:51
15. Appomattox, April 9, 1865 - 2:36
16. The Peterson House and Finale - 11:00
17. ?With Malice Toward None? (Piano Solo) - 1:31
Razem: 58:53 |
|
|
|