Druga połowa lat 90-tych musiała być zarówno dla Johna Barry`ego jak i licznych miłośników jego twórczości czasem wyjątkowych zawirowań emocjonalnych. Kompozytor notował potknięcia na polach, w których wcześniej świetnie dawał sobie radę, wdawał się w spory z producentami i reżyserami, doznawał goryczy odrzucenia owoców swej pracy, ale także podpisał prestiżowy kontrakt z wytwórnią Decca. Wciąż duża magia jego nazwiska przekonała producentów do wydania pod szyldem concept-albumu The Beyondness of Things odrzuconych kompozycji filmowych z Zaklinacza koni. Barry nie przypuszczał chyba wówczas, że kilkanaście miesięcy później przyjdzie mu w podobnych okolicznościach pracować nad następnym wydaniem albumowym jego muzyki. Powtórka z rozrywki związana była z dramatem obyczajowym Gra w serca, bajecznie obsadzoną produkcją mającą na pokładzie takie gwiazdy jak Sean Connery, Angelina Jolie, Dennis Quaid, Ellen Burstyn, Gena Rowlands, Gillian Anderson, Madeleine Stowe i Nastassja Kinski. Dlaczego tym razem producenci powiedzieli NIE dokonaniu Anglika? Cóż, być może popcornowa publika na seansie testowym nie zareagowała tak jak chcieli. Jakimś cudem jednak muzyka weterana z Yorku częściowo uchowała się w filmie Willarda Carrolla, w związku, z czym album wydany przez Decca Records można uznać za soundtrack.
Ba, i to jak znakomity! Już same nazwiska wewnątrz okładki zwiastują nietuzinkowe wydawnictwo, którym Playing By Heart w istocie jest. Chrisa Botti nikomu w tym momencie nie trzeba już przedstawiać. Na dokładkę mamy jeszcze wirtuoza harmonijki ustnej Tommy`ego Morgana oraz Micheala Langa - jednego z najlepszych hollywoodzkich pianistów sesyjnych, od lat 70-tych współpracującego z Johnem Barrym. Rzuca się też w oczy nazwisko legendarnego Cheta Bakera. Obecność trzech kompozycji trębacza jest na albumie nieprzypadkowa. Jego muzykę słyszymy w filmie, gdzie towarzyszy dialogom pasjonatów twórczości jazzmana a jej duch jest również obecny w napisanych dla filmu utworach artysty z Yorku, który sam będąc trębaczem, przeżywał w młodości okres fascynacji West Coast jazzem.
Projekt ten stworzył Johnowi Barry`emu okazję do kontynuowania muzycznych impresji i refleksji na temat amerykańskiej sceny jazzowej, zapoczątkowanych na bardzo udanym concept-albumie The Americans nagranym dla Polydoru w 1975r. Anglikowi udało się wtedy zebrać świetny zespół muzyków na czele z multiinstrumentalistą Israelem Bakerem, trębaczem Tonym Terranem i perkusistą Johnem Guerinem. Playing By Heart to kompozycja bardziej statyczna i nostalgiczna jak również napisana dla innego odbiorcy. W swych utworach Barry operując bardziej współczesnymi formami przywołuje atmosferę jazzowych klubów sprzed półwiecza. W kompozycjach czuje się chemię między wykonawcami, wykazują się oni ponadto świetnym wyczuciem, zmysłem improwizacyjnym. Są pewni swych umiejętności a także grają w sposób zdyscyplinowany, starając się nie wychodzić za mocno przed szereg, pamiętając o służalczej roli ilustracji względem warstwy wizualnej. Nie jest przy tym Playing By Heart kompozycją drętwą i pozostawiającą słuchacza niewzruszonym. To muzyka wspaniale pieszczącą zmysły odbiorcy, przy której osiąga się niejednokrotnie stan bliski rozkoszy. Fantastyczna łagodność brzmienia instrumentów momentami sprawia, iż obcowanie z tą muzyką jest niczym spacer w odzieniu z jedwabiu najwyższej klasy.
Grę w serca ktoś kiedyś określił mianem ?podróży przez charaktery?. W następujących po sobie scenach, ludzie z różnym bagażem życiowych doświadczeń toczą dysputy nie tylko na temat jazzu, ale przede wszystkim o miłości. To skłoniło angielskiego kompozytora do całkowitego porzucenia w poniektórych scenach jazzowego idiomu i zastosowania klasycznej, ?Barryistowskiej? formuły muzyki dramatycznej, opartej na brzmieniach smyczków i harfy. I tu kompozycja Anglika mocno zatraca indywidualną dla Playing By Heart osobowość muzyczną, staje się nadzwyczaj odtwórcza. Oferujące niemalże identyczną paletę barw, w taki sposób subtelne i delikatne kompozycje słyszeliśmy już w dziełach Barry`ego wielokrotnie. W jego muzykę wkrada się też niepostrzeżenie banał, ale brak inspiracji jest na szczęście tylko chwilowy. Gdzie indziej artysta dokonuje wzorowej syntezy elementów jazzowych, symfonicznych a także bluesowych (zwracam uwagę na fantastyczne harmonijkowe solo Morgana w A Place Inside Alive and Well) tworząc muzykę dojrzałą, zarówno kompozycyjnie jak i emocjonalnie.
Mimo owej dojrzałości, atrakcyjności i powabu, Playing By Heart pozostaje dziełem niedoskonałym i w mojej opinii nie zasługuje na obdarowanie najszerszym rzędem gwiazdek, jakim w Soundtracks.pl dysponujemy. Gdy się jednak słyszy finałowy utwór towarzyszący spotkaniu filmowych postaci, w którym w jakże fantastycznym stylu łączą się ponownie światy jazzowy i symfoniczny, to w pełni zostają wynagrodzone słuchaczowi wszelkie defekty kompozycji Anglika. Playing By Heart - Vows Reneved to bowiem prawdziwy majstersztyk, muzyka szalenie czarująca i wręcz magiczna powiedziałbym, która budzi w człowieku chęć do życia, niczym utwory nieodżałowanego Georgesa Delerue. Tak finałowy utwór, jak i album, z dzisiejszej perspektywy patrząc okazały się być ostatnim wielkim zrywem Johna Barry`ego. Choć dopóki Maestro stąpa po ziemskim padole, chyba każdy jego miłośnik ma nadzieję, iż wróci on jeszcze w wielkim stylu, przyprawiając nas o równie wspaniałe wrażenia.
Recenzję napisał(a): Damian Sołtysik (Inne recenzje autora)
Wczytywanie ...
Lista utworów:
1. Remembering Chet - 4:07
2. Playing by Heart - 5:34
3. Game of Hide and Seek - 3:14
4. Tenderly (Chet Baker) - 6:38
5. I Didn`t Love You Less - 1:30
6. A Place Inside Alive and Well - 3:28
7. Remembering Chet - 4:17
8. Scene Unseen - 2:33
9. You Go to My Head (Chet Baker) - 5:53
10. I Want to Stay the Night - 3:15
11. Goodnight Moon - 2:55
12. Mark`s Graveyard Site - 2:29
13. These Foolish Things (Chet Baker) - 4:43
14. Playing by Heart - Vows Renewed - 6:37
Razem: 57:18 |
|