Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Gra śmierci / Nocne gry (Game of Death/Night Games)

24 Styczeń 2005, 13:33 
Kompozytor: John Barry

Rok wydania: 1978/1979/1993
Wydawca: Silva Screen Records

Muzyka na płycie:
Gra śmierci / Nocne gry (Game of Death/Night Games)

Odtwarzaj / Zatrzymaj

Po szczycie kariery Johna Barry`ego, który przypadł na lata 1963-75, przyszedł czas na czterolecie, które część fanów Anglika uważa za najgorszy okres w jego karierze - tzw. wilderness years. Barry się wypalił. Przebywający na podatkowej emigracji w USA kompozytor stał się muzycznym rzemieślnikiem, który nie potrafi wznieść się ponad pewien poziom. Wciąż komponował dużo szukając odpowiedniej dla siebie niszy, lecz w jego muzyce nie wyczuwało się dawnego błysku geniuszu. Wśród fanów Johna Barry`ego symbolem sprzeciętnienia kompozytora w okresie 1976-79 stały się ilustracje filmów Game of Death i Star Crash. Jedna z nich została zaprezentowana na albumie wydanym w 1993r przez Silva Screen. Głośno reklamowana swego czasu Gra śmierci była zapowiadana jako ostatni film z Bruce`m Lee (który wtedy nie żył już od pięciu lat). Pazerni producenci z Hollywood postanowili jeszcze raz zarobić na nieboszczyku i jego legendzie. Film ten powstał na bazie niewykorzystanych bądź wykorzystanych w innych filmach fragmentów z udziałem słynnego aktora. W półtorej-godzinnym filmie jest ich około piętnaście minut a w większości scen Bruce`a Lee zastępuje zamaskowany i odziany w ogromne czarne okulary dubler. W statycznych scenach twarz dublera jest zasłaniana kartonem z rysami twarzy Bruce`a(!!!). Fabuła filmu jest żenująca a warto go obejrzeć tylko ze względu na świetnie zainscenizowane i wykonane sceny walk.

Co ciekawe Gra śmierci nie była pierwszym filmem z Brucem Lee okraszonym muzyką Johna Barry`ego, albowiem w 1972r w Drodze smoka wykorzystano jedną kompozycję z Króla szczurów a także fragment utworu Death at the Whyte House z Bonda Diamenty są wieczne. I właśnie czegoś utrzymanego w bondowskim stylu zechcieli od Anglika producenci Gry śmierci, lecz wyjątkowo hojnie opłacony tym razem kompozytor w małym stopniu spełnił ich żądania - w jednym z utworów słyszymy fanfarę wzorowaną na ?refrenie? z tematu Jamesa Bonda. Barry poszedł po linii najmniejszego oporu pisząc *score mocno wtórny w kontekście formuły muzycznej stworzonej dla kina kopanego przez Lalo Schifrina w Wejściu smoka. A więc nie mogło się obejść bez przebojowego i charyzmatycznego zarazem tematu głównego dla postaci Bruce`a Lee, który modyfikowany jest na przestrzeni score`u, aby wydajnie funkcjonować zarówno w sekwencjach akcji jak i bardziej refleksyjnych momentach. To przyzwoity temat, ale jest on tak intensywnie ?zajeżdżany? na albumie, że słuchacze rychło będą mieli go dość. W ilustracji kina kopanego nie może również zabraknąć muzyki suspense - ta jednak skomponowana jest ciężką ręką i skonstruowana w taki sposób, że słucha jej się z niemal permanentną obojętnością. Królują tu arytmiczne i tym razem dość anemiczne uderzenia perkusji dopełnione wejściami smyczków oraz syntetycznie spreparowanymi brzmieniami perkusji i pojękującą elektroniką rodem z wcześniejszej o rok Głębi.

W takim kształcie byłby to fatalny album, ale angielski kompozytor dla potrzeb Gry śmierci skomponował też stylowy, jazzowy temat miłosny funkcjonujący w filmie również jako source music. Został on wykorzystany w jedynej piosence na albumie - Will This Be the Song I`ll Be Singing Tomorrow, śpiewanej przez Colleen Camp. Co ciekawe to jedyny przypadek, gdy John Barry sam napisał jednocześnie i muzykę i słowa do piosenki, albowiem ze względu na przymusową emigrację, nie mógł wówczas skorzystać z usług swojego etatowego tekściarza Dona Blacka. Gdyby jakimś cudem Gra śmierci powstała w 1973r i John Barry podjąłby się jej zilustrowania, myślę, że mielibyśmy do czynienia ze znacznie wartościowszą kompozycją, w której Anglik mocno zredefiniowałby wspomnianą Schifrinowską konwencję muzyczną, albo zaprezentowałby coś z zupełnie innej beczki a tak powstała ilustracja muzyczna bez historii, score ?politycznie poprawny? i do tego nie najlepiej zaprezentowany na albumie.

Do Gry śmierci producenci albumu dokooptowali ilustrację muzyczną z soft-porno pod tytułem Nocne gry - połączenie zaiste kuriozalne, ale podyktowane względami finansowymi i prawnymi (oba filmy wyprodukowała wytwórnia Golden Harvest). Nocne gry to owoc pracy Rogera Vadima. Tego kontrowersyjnego francuskiego reżysera nie trzeba w zasadzie przedstawiać. Znany jest głównie z tego, że odkrył dla mas Brigitte Bardot, Jane Fondę oraz Catherine Deneuve (miał również szczęście żyć w formalnych i nieformalnych związkach z każdą z nich), a jego kolorowe obrazy często balansowały na granicy kiczu i stale towarzyszyła im atmosfera skandalu.

W 1979r John Barry, najwyraźniej za sprawą małżeństwa ze swoją obecną żoną wyraźnie zaczął wracać do świetnej formy, czego dowodem były ścieżki dźwiękowe z filmów Moonraker i Czarna dziura. Także w Night Games słychać pozytywne symptomy, choć podobnie jak dwie powyższe prace nie należy ona do score`ów, które dorównywałyby oryginalnością dziełom Anglika sprzed 1975r. Niemniej jednak jest to praca napisana z wyobraźnią i technicznie o klasę przerastająca swego albumowego kompana. Zwraca uwagę jej wielobarwność i ostre kontrasty w charakterze kompozycji. Z jednej strony mamy fortepianowy temat główny nacechowany sporą niewinnością i czystością z drugiej bardzo zmysłowe, erotyczne kompozycje z udziałem kobiecego chóru (słyszalna inspiracja Obsesją Herrmanna) i posępny underscore wciągający słuchacza w muzyczną obsesję. Czuje się różnicę w podejściu do projektu - to już nie jest wyrachowane komponowanie, chłodne klejenie ze sobą schematów jak we wcześniejszych Hanover Street i The Betsy, lecz tworzenie z fantazją, ikrą, z lekkim przymrużeniem oka. Słychać to zwłaszcza w takich kompozycjach jak The Lesbian Tango czy The Dominatrix Waltz - Barry szarżuje, bawi się konwencją, przerysowuje utwory tworząc muzykę zbliżoną do późniejszej twórczości Michaela Nymana (zwłaszcza The Cook The Thief His Wife & Her Lover). W efekcie powstaje bardzo dobra kompozycja, jedyna w swoim rodzaju jeśli chodzi o dyskografię Barry`ego, ale dość schematyczna jeśli umieścimy ją w szerszym kontekście. Niemniej jednak w związku z powyższymi cechami chce się do niej wracać.

Dwie kompozycje, różniące się zarówno stylistyką jak i poziomem. Łączy je to, że przerastają filmy do których powstały i zasługują na lepsze kino. Choć obie, a zwłaszcza Gra śmierci nie wolne są od wad, to myślę, że po album wydany przez Silva Screen Records warto sięgnąć, aby poznać dwa różne oblicza Johna Barry`ego, których nie pokazuje on już we współczesnej twórczości.

Ocena Game of Death na płycie: (3/5)

Ocena Night Games na płycie: (4/5) *piano

Recenzję napisał(a): Damian Sołtysik   (Inne recenzje autora)




Zobacz także:
Wczytywanie ...


Lista utworów:

Game of Death:
1. Main Title/Set Fight with Chuck Norris - 3:42
2. Will This Be the Song I`ll Be Singing Tomorrow - 2:22
3. Three Motorcycles/Stick Fight with Santo - 3:59
4. Billy`s Funeral Dirge - 2:59
5. Garden Fight - 2:48
6. Billy and Ann`s Love Theme - 2:37
7. The Big Motorcycle Fight - 5:45
8. Goodbye Dr. Land - 1:57
9. Will This Be the Song I`ll Be Singing Tomorrow (Coleen Camp) - 2:21
10. End Title - 2:45
11. Stick Fight/Main Title - 6:14

Night Games:
12. Descent into Decadence - 5:59
13. The Lesbian Tango - 2:56
14. The Wet Spot - 3:34
15. Water Sports/The Dominatrix`s Waltz - 7:40
16. Phantom of the Orgasm - 8:24
17. Afterplay - 1:11

Razem: 67:13

Komentarze czytelników:

Janusz Pietrzykowski:

Moja ocena:

W zasadzie nie mogę nic dodać....Damian napisał bardzo rzeczową i wyczerpującą recenzję. Zgadzam się w większości z tym co zawarł w swoim tekście. Night Games jest bardziej interesujące niż Games Of Death. Ja wystawiam trójkę.

Adam Krysiński:

Moja ocena:

Ja stawiam czwórkę... Temat główny z "Gry Śmierci" jest cudny. Uwielbiam takie klimaty - perkusyjka, smyczki troszkę fanfarek (jak to zwał tak zwał). Niestety zbyt jest zażynany. Co do "Nocnych Gier" to dla mnie muzyka jest zbyt usypiająca, choć nie powiem - utwór "Afterplay" jest doskonały. Całość płyty daję na 4/5.

Marek W.:

Moja ocena:

Musze przyznac iż bardzo miło sie rozczarowałem słuchajac tego albumu.Liczyłem na totalną kiszkę a dostałem zdecydowanie cos więcej.Tyczy sie to zwłaszcza albumu z " game of death ".Odgłosy wydawane przez Brucea Lee w czasie pojedynków idealnie komponują sie z muzyką która jest w stanie zainteresowac odbiorce.Barry jest bardzo podobny do Morricone.I mimo że daleko mu do wirtuozeri mistrza Ennio jego utwory przesycone są pewną nostalgią i urokiem trudnym dzis do uzyskania w muzyce filmowej.

Mefisto:

Moja ocena:

Bardzo dobry temat główny. Reszta ilustracji prezentuje się już sinusoidalnie i zależy od preferencji słuchacza. Moich akurat nie zaspokoiła.