Choć box office`y mówią co innego, pogłębia się degrengolada amerykańskiego horroru. Hollywoodzkim twórcom nie chce się już silić na oryginalność, wolą odgrzewać starsze lub nowsze dania przystosowując je do wątłych możliwości intelektualnych amerykańskiego widza i często doprawiając je potężną porcją sadyzmu i okrucieństwa. O tym jak źle jest z tym gatunkiem przekonał mnie amerykański *remake japońskiego *sequela horroru Grudge w reżyserii Takashi Shimizu, który przy okazji dowodzi, że nigdy nie należy wchodzić dwa razy do tej samej rzeki, o czym najwyraźniej twórca filmu nie wiedział. Kręcąc Grudge 2 w wersji angielskiej popełnił dzieło katastrofalnie wręcz słabe i nudne, na dodatek niespełniające swojej podstawowej funkcji - straszenia widza. Zamiast tego wywołuje zarówno salwy szyderczego śmiechu, jak i odruch ziewania. Tak to jest jak się wystawia widzowi kawę na ławę, pozbawiając go elementu zaskoczenia a w dodatku inscenizuje się momenty kontaktu klątwy z ofiarą w irytująco nieciekawy sposób. W takiej sytuacji nie pomaga nawet muzyka mistrza gatunku
Christopher Young powrócił w drugiej części Grudge namówiony przez Sama Raimi`ego, ale zapewne również skuszony fabułą filmu, nieodbiegającą znacząco od poprzednika. Amerykanin w ostatnich latach preferuje właśnie takie horrory, ?dziejące się? w głowach głównych bohaterów, omijając szerokim łukiem tandetne "slashery" nastawione na żywą akcję w stylu Urban Legend. Muzyka napisana przez Younga do pierwszej części zebrała mało pochlebne opinie w środowisku, choć w sumie nie nazwałbym jej potknięciem kompozytora a raczej dziełem nastawionym wyłącznie na działanie w filmie, którego nie da się słuchać poza nim. W przypadku Grudge 2 mamy do czynienia z wręcz odwrotną sytuacją, choć na pewno nie taki był zamiar twórcy.
Ilustracja sequela nie bazuje już tak bardzo na minimalistycznym, syntetycznym underscorze i sound designie, czyli patencie na ilustrację często stosowanym w niskobudżetowych japońskich horrorach. Ku uciesze kompozytora mógł on wzbogacić materiał melodyczny ilustracji o nowe motywy. Ponownie usłyszymy ?pozytywkowy? temat główny - walc napisany dla rodziny zamordowanej w nawiedzonym domu (z części pierwszej), w troszkę odmienionej aranżacji, ze smyczkami i glockenspielem, a przede wszystkim ze złowrogim męskim chórem w Ju-On 2. Nie tylko w tej kompozycji zresztą pojawia się charakterystyczny dla amerykańskiego twórcy mroczny romantyzm lub może bardziej mroczna liryka, jaką mogliśmy usłyszeć m.in. w Psychopacie, Gatunku czy Dark Half. Zastosowany w kilku innych utworach pokrewny styl komponowania, oparty głównie na brzmieniu smyczków świetnie sprawdził się w Grudge 2. Dodał niektórym scenom aury tajemniczości i niewątpliwego tragizmu. Tragizm ten pojawia się w dwóch nowych motywach skomponowanych do drugiej części horroru: kobiecego motywu amerykańskiej dziewczyny przybywającej do Tokio, do swojej dawno niewidzianej siostry a także dramatycznej melodii, którą można ochrzcić mianem motywu przeznaczenia, towarzyszącego bohaterom, mającym nieszczęście przekroczyć próg przeklętego domu i skazanym teraz na rychłą śmierć. Nieobecny w pierwszej części Grudge, jeden z ulubionych środków wyrazu Christophera Younga, czyli ludzki głos, gości także w utworach Shikyo i Gishiki z wypełnioną tajemniczością kobiecą wokalizą przywodzącą, na myśl muzykę Amerykanina, skomponowaną do Gatunku.
Zmiany w ilustracji sequela sięgnęły także materiału suspensowego. Budowanie napięcia Christopher Young powierzył, tak jak w części pierwszej, elektronice i smyczkom, wzbogacając je o brzmienia tradycyjnych japońskich instrumentów strunowych i dętych drewnianych, w tym *shakuhachi i *koto, których dźwięki ubarwiają muzyczne tło, epizodycznie wybuchając i kłując w uszy słuchacza. Efektywność tych zabiegów jest w Grudge 2 bardzo różna. Ze szczególnie udanym wykorzystaniem etniki, jako czynniku budującym napięcie, mamy do czynienia w utworze Gishiki. Schematycznie i bardzo charakterystycznie dla Christophera Younga prezentuje się muzyka akcji. Amerykanin w pierwszej kolejności zadbał jak zwykle o nadanie utworom akcji maksymalnego realizmu psychologicznego, wszystko inne schodzi na drugi plan. Tu nie ma miejsca na szyk i przyjemne dla ucha rozwiązania harmoniczne. Nieraz doświadczymy mozolnego kreowania tajemniczej i mrocznej atmosfery oraz nie zapowiadających niczego przestojów, po których następują głośne erupcje dźwięków o porażającym natężeniu, wydawanych przez wszędobylskie i niezwykle agresywne *smyczki, syntezatory oraz perkusję. W paru utworach natrafimy na bardzo typową dla ostatnich dzieł Younga, czyli Egzorcyzmów Emily Rose i Grudge horrorową muzykę akcji bazującą na dynamicznej pracy instrumentów smyczkowych poruszających się na różnych rejestrach, których dźwięki przenikają się nawzajem i wywołują atmosferę paniki. Z pozoru ta Youngowska muzyka akcji wygląda na twór chaotyczny i stworzony małym nakładem sił, ale gdy dłużej wsłuchamy się w kompozycje Amerykanina, dostrzeżemy, iż są to bardzo skomplikowane muzyczne struktury wymagające naprawdę niemałego kunsztu. Wcale nie jest łatwo coś takiego skomponować. Mało finezyjna to muzyka, ale potrafi porządnie nastraszyć
A propos tego straszenia, wspomniałem, że filmowi nie pomaga nawet muzyka Younga. W istocie tak jest. Na skutek nieudolnego prowadzenia fabuły oraz tandetnego sklecenia sekwencji akcji i przewidywalnych scen śmierci, muzyka Younga nie była w stanie wyzwolić w widzach uczucia strachu. Tym samym kompozytor nie wywiązał się należycie ze swojej powinności, a jego muzyka nie wypełniła jednej z zasadniczych ról, jakie ma do odegrania w horrorze. Lecz zastanawiam się czy w przypadku tego filmu zasadzie gatunkowej sprostałby jakikolwiek inny kompozytor. Trudno powiedzieć. Tak więc mamy do czynienia z raczej niespotykanym przypadkiem jeśli chodzi o horrorową muzykę akcji Christophera Younga, gdzie lepiej funkcjonuje ona poza obrazem, niż w nim samym. Żeby się o tym przekonać, proszę posłuchać jej późno w nocy przy zgaszonym świetle. Żadnych zastrzeżeń nie mam za to do łatwiej przyswajalnej części dramatyczej, która świetnie splotła się z wizualną stroną filmu i znacząco wzbogaciła emocjonalnie dzieło Shimizu, szczególnie sceny z udziałem głównej bohaterki filmu, granej przez Amber Tamblyn. Mając w pamięci odpychające dokonanie Christophera Younga z części pierwszej Klątwy zapewne wiele osób zignoruje jego ilustrację sequela. Jednak zapewniam, że warto się jej przysłuchać, bo jest wartościowa, znacznie barwniejsza i głębsza emocjonalnie niż poprzedniczka, w dodatku uatrakcyjniona przez nowe melodie.Grudge 2 z całą pewnością nie dorównuje poprzednim, legendarnym już ilustracjom horrorów Younga, takich jak Hellraiser 2, Urban Legend czy Bless The Child, ale w dobie mizerii panującej w fabryce snów jawi się jako najciekawsza ilustracja tego gatunku z minionego roku. *róg Recenzję napisał(a): Damian Sołtysik (Inne recenzje autora)
Wczytywanie ...
Lista utworów:
1. JU-ON 2 - 02:53
2. HITAN - 02:33
3. GISHIKI - 05:19
4. HIGEKI - 03:25
5. SEME - 02:44
6. HITORIBOCCHI - 03:05
7. BOUREI - 03:36
8. KOUKAI - 03:35
9. RITSUZEN - 03:44
10. SHIKYO - 05:59
11. AKUMA - 03:50
12. INOCHI - 05:03
Razem: 45:46 |
|