Ze wszystkich trzech filmów o Indianie Jonesie, część druga - Indiana Jones i Świątynia Zagłady - wydała mi się najsłabsza, chociaż nie zeszła z poziomu dobrego, bezpretensjonalnego kina rozrywkowego. Akcja Świątyni Zagłady rozgrywa się przed wydarzeniami, ukazanymi w Poszukiwaczach Zaginionej Arki. Dzielny archeolog przypadkowo trafia do indyjskiej wioski, gdzie tamtejsi mieszkańcy proszą go o odnalezienie skradzionego świętego kamienia oraz...ich wszystkich dzieci. Jones wpada na trop sekty, której wyznawcy składają swej bogini ofiary z ludzkich serc. Odkrywa też, że uprowadzone dzieci wykorzystywane są do niewolniczej pracy. Rusza im więc na ratunek. Świątynia Zagłady ma pewne dłużyzny, przez co nie ogląda się jej tak dobrze, jak dwóch pozostałych części. Do wad scenariusza zaliczyłbym też wyjątkowo irytującą postać Willie - kapryśną towarzyszkę archeologa. Generalnie jednak trzeba powiedzieć, że film ten wciąż może zapewnić widzowi dobrą zabawę, a to dzięki dynamizmowi scen akcji, szczypcie humoru, niezłemu aktorstwu a także muzyce Johna Williamsa.
Chyba każdemu kinomanowi znany jest temat przewodni z Poszukiwaczy Zaginionej Arki. Ta słynna melodia przyniosła Williamsowi sławę i ugruntowała jego pozycję wybitnego twórcy filmowych tematów. Można by pomyśleć, że w Świątyni Zagłady kompozytor odciął kupony od sukcesu części pierwszej i po prostu dokonał kolejnych przetworzeń i wariacji The Raiders March. Nic bardziej mylnego. To zupełnie nowa partytura, o nieco innym, mroczniejszym charakterze niż Poszukiwacze..., zawierająca bardziej rozbudowaną pracę motywiczną i tematyczną (dodajmy: opartą na nowym materiale). Oczywiście legendarny temat pojawia się, ale stosunkowo rzadko - w brawurowym Fast Streets of Shanghai z *figuracjami skrzypiec i wstawkami dętych blaszanych, identycznymi, jak w Gwiezdnych Wojnach, oraz oczywiście w finałowym utworze Finale & End Credists.
Największą wadą Świątyni Zagłady jest niska oryginalność. Słychać w niej garściami zaczerpnięte rozwiązania kompozytorskie z dzieł mistrzów romantyzmu, na przykład Hectora Berlioza, Ryszarda Wagnera, a zwłaszcza utworów programowych członków tzw. ?potężnej gromadki? - rosyjskiej grupy kompozytorskiej, do której należeli m.in. Rimski-Korsakow i Modest Musorgski. Rzecz jasna w Poszukiwaczach... podobne nawiązania były równie mocno widoczne, jednak tam Williams samodzielnie wykreował wyrazisty styl i klimat, ściśle związany z miejscem akcji filmu - Egiptem. Szkoda, że w kolejnej kompozycji artysta nie poszedł tym samym tropem i nie wykorzystał elementów muzyki indyjskiej - skal a także bogatego instrumentarium. Zamiast tego skomponował coś na wzór muzyki plemiennej, co zresztą usłyszymy tylko w jednym utworze, The Temple of Doom, wybrzmiewającym w scenie z sektą. Pojawiają się tu budzące grozę jęki i szepty oraz przede wszystkim mrożące krew w żyłach motywy chóru, utrzymane w bardzo podobnej *harmonice, jak te z Mrocznego Widma.
Gdyby Williams wplótł w muzykę ilustracyjną więcej orientu, to myślę, że byłaby ona znacznie ciekawsza. Oczywiście nie brakuje jej żywiołowości i przygodowego klimatu. Szaleńczy pęd orkiestry symfonicznej może niejednokrotnie wywołać spore wrażenie; wystarczy choćby wspomnieć o charakterystycznych dla kompozytora, brawurowych figuracjach smyczków i fletów (Slalom on Mt. Humol, The Mine Car Chase). Muzyka doskonale sprawdza się w połączeniu z obrazem, potęgując jego emocje, a zwłaszcza wspomniany klimat wielkiej przygody. Kiedy oglądałem film, nie brakowało mi też elementów indyjskich. Sądzę jednak, że gdyby Williams je wprowadził, kompozycja nie straciłaby na swej bezpretensjonalności, a z pewnością na dłużej zachowałaby się w pamięci. Dotyczy to zwłaszcza płyty, która poza kilkoma niezwykle efektownymi momentami, trochę nuży, a miejscami nawet męczy.
Miłośnicy klasycznych ilustracji filmów przygodowych będą Świątynią Zagłady w pełni usatysfakcjonowani. Natomiast ci, których irytuje muzyka filmowa, prawie w całości oparta na osiągnięciach romantycznych symfoników, mogą ją sobie spokojnie darować. Za to wszystkim polecam partyturę do trzeciej części przygód Indiany Jonesa - Indiana Jones i Ostatnia Krucjata - najbardziej oryginalną i stylową z całej trylogii. *aria Recenzję napisał(a): Aleksander Dębicz (Inne recenzje autora)
Wczytywanie ...
Lista utworów:
1. Anything goes* - 02:54
2. Fast Streets of Shanghai - 03:43
3. Nocturnal Activities - 05:57
4. Short Round`s Theme - 02:32
5. Children in Chains - 02:45
6. Slalom on Mt. Humol - 02:26
7. The Temple of Doom - 03:01
8. Bug Tunnel and Death Trap - 03:32
9. Slave Children`s Crusade - 03:25
10. The Mine Car Chase - 03:42
11. Finale and End Credits - 06:19
Razem: 40:16
* utwór zawiera piosenkę Cole Portera, wykonaną przez Kate Capshaw |
|