Zdarzyło mi się już parokrotnie wspomnieć o zamiłowaniu Roya Budda do ilustrowania filmów akcji. Wynikało ono z tego względu, że dawały mu one możliwość napisania jazzowych ilustracji, a właśnie jazz darzył on szczególnym uwielbieniem i czuł się w nim jak ryba w wodzie. Nigdy jednak nie spełnił jednego ze swych marzeń, a mianowicie napisania czysto jazzowej ilustracji do filmu sensacyjnego, bowiem zawsze ten gatunek musiał otrzymywać uzupełnienie w postaci symfoniki, aby nadać muzyce odpowiedniej intensywności i napięcia. Nie inaczej postąpił Roy Budd przy tworzeniu ilustracji dwóch niszowych filmów z pogranicza kina szpiegowskiego, sensacyjnego i kryminalnego, a mianowicie Foxbat (1977) i Internecine Project (1974). Pierwszy z nich to film szpiegowski z Hongkongu (!), o którym wiadomo mi tylko tyle, że scenariusz doń napisał sam Terence Young, reżyser Bondów Doktor No, Pozdrowienia z Rosji i Operacja Piorun. Drugi film to posępny obraz z Jamesem Coburnem w roli ex-szpiega, który po otrzymaniu intratnej posady w Waszyngtonie eliminuje świadków swych dawnych niecnych działań.
Choć Roy Budd był jednym z najbardziej innowacyjnych i błyskotliwych twórców muzyki filmowej lat 70-tych, moim zdaniem był też twórcą ze skłonnościami do kopiowania własnych dokonań. W każdej ze swych kolejnych ilustracji eksperymentował formalnie, ale też dokonywał wyjątkowo irytujących powtórek z poprzednich swych prac. Nie tyle chodzi o auto-plagiaty tematyczne, co bardzo śmiałe wklejanie całych tekstur i sekwencji muzycznych. Tak postąpił chociażby przy pisaniu ilustracji The Stone Killer (1973) i Wiatraków Śmierci (1974). Pod tym względem na szczęście nie mogę zarzucić ilustracji Foxbat zbyt wiele, bo Roy Budd nie tyle czerpie tu ze swoich wcześniejszych prac, co wzoruje się na muzyce akcji Jerry`ego Goldsmitha, tworząc tak jak Amerykanin orkiestrowy action-score w bardzo nieregularnym *metrum. Anglik nigdy nie ukrywał zresztą fascynacji muzyką Goldsmitha a także innego amerykańskiego kompozytora Jerry`ego Fieldinga. Fabuła filmu obfitująca w sceny kopanin i pościgów dała Buddowi możliwość napisania jednej z bardziej dynamicznych i intensywnych kompozycji w swej karierze. Zestaw środków, po które sięgnął Londyńczyk w muzyce akcji nie jest tym razem zbyt oryginalny - ograniczył się praktycznie do orkiestrowego brzmienia epizodycznie uzupełnionego syntetycznymi dźwiękami a także strunowymi cymbałami dla podkreślenia azjatyckich lokacji filmu. Nieco bardziej kameralnie pod względem brzmienia prezentują się kolejne wariacje na temat główny i muzyka źródłowa, wypełniające razem niecałą połowę ścieżki dźwiękowej. Dynamiczna, pełna ciekawego kolorytu, nadawanego przez akordeon i cymbały, melodia tytułowa utrzymana w stylu muzyki z serialu o komisarzu Maigret zapowiada bardzo interesującą stylistycznie muzykę. Ale potem możemy poczuć się lekko zawiedzeni, zwłaszcza, jeśli przesłuchaliśmy wcześniejsze nowatorskie kompozycje Anglika z Marsylskiego Kontraktu i The Stone Killer. Trochę brakuje tu tych efektownych zabaw z formą i kompozytorskiej kreatywności. Szkoda, że w tylko jednym utworze Budd pokusił się znowu zaskoczyć słuchacza czymś nowym, tworząc dynamiczny acid-jazzowy kawałek.
Wcześniejsze o trzy lata Internecine Project również daje powody do narzekań, lecz na szczęście liczba wad tej kompozycji nie pozwala określić jej jako nieudaną. Kompozycja Budda jest utrzymana w wolniejszym tempie i bardziej ilustracyjna. Jeśli chodzi o proporcje materiałowe, to zdecydowanie mniej jest tu muzyki akcji na korzyść lounge music, klimatycznego underscore`u i muzyki ?suspens?, stworzonej wg bardzo typowej dla Roya Budda formuły. Mam na myśli rytmiczne wykorzystywanie takich instrumentów perkusyjnych, jak trójkąty, tabla i bębny, minimalistyczne powtarzanie krótkich fraz melodycznych za pomocą gitary *basowej i sekcji smyczkowej a także epizodyczne ubarwianie muzyki ?suspens? syntetycznymi dźwiękami. Nie chciałbym zarzucać Royowi Buddowi, że nie potrafił efektywnie budować napięcia, ponieważ nie zetknąłem się z lwią częścią filmów, do których pisał muzykę, ale Internecine Project to nie pierwszy przypadek, gdy podczas słuchania niepokojącej ilustracyjnej muzyki Anglika na albumie, przez częste przestoje i ciche wybijanie rytmów kompozycje szybko wprowadzają słuchacza w stan znużenia i senności. Ten *score dowodzi, że Royowi Buddowi najlepiej szło tworzenie tematów głównych i muzyki źródłowej - skomponowane tu utwory to porcja bardzo przyzwoitego ?lounge music?, dzięki zastosowaniu cymbałów, bardzo przypominającego wczesne dokonania Johna Barry`ego z serialu Vendetta i filmu szpiegowskiego The Ipcress File.
Roy Budd już na początku swej kariery, w westernach Soldier Blue i Catlow udowodnił, że potrafi pisać muzykę ilustracyjna rozpisaną na orkiestrę symfoniczną, był też mistrzem w pisaniu jazzowej muzyki, zaś w 1972r otrzymał niespotykaną okazję pokazania światu, iż jest w stanie stworzyć także klasyczne formy muzyczne. Wtedy to powstał dramat psychologiczny Something To Hide z Peterem Finchem (pośmiertnym laureatem Oskara za genialną kreację w Sieci Sidneya Lumeta) w roli kruchego i słabego psychicznie pracownika korporacji, który przegrywa swoje życie romansując z młodą dziewczyną i mordując własną żonę-pijaczkę. Życiowy dramat człowieka wymagał stworzenia oprawy muzycznej o pokaźnej sile wyrazu, stąd pomysł skomponowania na potrzeby filmu koncertu symfonicznego, a ponieważ Roy Budd był wyśmienitym pianistą jazzowym, więc naturalną koleją rzeczy wydało się powierzenie fortepianowi naczelnej roli w Concerto for Harry. Budd wreszcie miał okazję udowodnienia światu, iż potrafi nie tylko ?przygrywać do kotleta?, ale także sprawdza się w zdecydowanie poważniejszym repertuarze.
Utwór Roya Budda nawiązuje do romantycznych XIX-wiecznych kompozycji, krytycy wskazywali na silne inspiracje muzyką Liszta i Rachmaninowa. Nie muszę chyba dodawać, iż Buddowi nie udało się dorównać słynnym romantykom poziomem zaawansowania technicznego swej muzyki ani pianistycznym kunsztem, ale nie po to przecież stworzył ten utwór. Ponieważ zdobycie choćby i kasety vhs z filmem Something To Hide graniczy z cudem, w związku z tym nie wiem jak artysta wywiązał się z powierzonego zadania, jak wydajnie i w jakiej formie funkcjonuje jego kompozycja w połączeniu z obrazem. Znikoma ilustracyjność Concerto for Harry pozwala jednak sądzić, iż został on użyty w napisach początkowych lub końcowych. Roy Budd stworzył kompozycję, która przy odpowiedniej reklamie znalazłaby rzesze miłośników, bowiem któż z nas nie ceni sobie kompozycji o powalającym ładunku emocji, okraszonych świetnymi lirycznymi tematami (a takowe są tu trzy). Podczas niektórych prezentacji melodii ciężar narracji bierze na siebie *sekcja smyczkowa, zaś Budd momentami wyraźnie usuwa się w cień. Przebudzenie z wielkim impetem następuje w finale kompozycji, a przede wszystkim w rozbudowanych przejściach pomiędzy melodiami, to głównie w nich artysta pokazuje swój kunszt. Gra z wielką ekspresją wywołując u słuchacza drżenie rąk, przy wykonywaniu najbardziej skomplikowanych partii muzyk zdaje się wpadać w trans. Pod tym względem utwór daje słuchaczowi wielką satysfakcję - bez świetnego wykonania kompozycja angielskiego artysty straciłaby wiele ekspresji i wiele ze swej wartości, bowiem trzeba powiedzieć, iż kompozycja Roya Budda do arcydzieł nie należy. Choć składające się na nią melodie są naprawdę bardzo dobre (zwłaszcza ostatni), to sama konstrukcja utworu jest w miarę prosta, zapamiętanie jej przebiegu nie nastręczy nikomu problemu. Dodam jeszcze, iż w drugim utworze z tego filmu zostaje zaprezentowany ostatni temat z koncertu w bardziej ugładzonej, stonowanej emocjonalnie wersji.
Nie ukrywam, że to głównie dla Concerto for Harry warto mieć tę płytę, choć ilustracje Foxbat i Internecine Project również należą do prac wartych przesłuchania. Dyskusyjny wydaje się dobór materiału - miłośnikom orkiestrowej akcji niespecjalnie może przypaść do gustu muzyka z nurtów lounge-exotica czy acid-jazz. Podobnież ?wyznawcy? jazzu niekoniecznie muszą polubić Concerto for Harry. Układ taki ma też swoje plusy, bowiem pokazuje jak wszechstronnym i eklektycznym twórcą był Roy Budd. Polecam.
Ocena Foxbat: (4/5)
Ocena Internecine Project: (3,5/5)
Ocena Something To Hide: (4/5) *aria *piano Recenzję napisał(a): Damian Sołtysik (Inne recenzje autora)
Wczytywanie ...
Lista utworów:
Foxbat
1.Theme - 01:38
2.FB M1 - 02:48
3.FB M2 - 01:03
4.FB M14 - 00:54
5.FB M15 - 04:46
6.FB M17 - 02:12
7.FB M9 - 01:19
8.FB M15 - 01:45
9.FB M14 - 01:55
Internecine Project
10.Theme - 01:48
11.IP IM1 - 03:33
12.Mr.Easy - 03:01
13.IP CP4 - 01:43
14.IP TB3 - 02:07
15.IP TB2 - 02:55
16.End Theme - 02:00
Something To Hide
17.Concerto for Harry - 08:58
18.How Can We Run Away - 03:48
Razem:48:13 |
|