Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Nowy początek (Arrival)

15 Styczeń 2017, 21:55 
Kompozytor: Jóhann Jóhannsson

Rok wydania: 2016
Wydawca: Deutsche Grammophon

Muzyka na płycie:
Muzyka w filmie:
Nowy początek (Arrival)

Niejednokrotnie jest tak, że złapani w potrzasku codzienności, pędzimy przez życie, licząc upływający czas niemalże od weekendu do weekendu. Zasłaniając się koniecznością załatwiania pilnych spraw, często nie chcemy lub też boimy się zwolnić i skupić na tym, co tak naprawdę jest ważne. Żyjemy w przeświadczeniu, że na te istotne sprawy przyjdzie odpowiedni moment, że zdążymy ze wszystkim, bo przecież mamy jeszcze tyle czasu…

?Początek jest ważniejszy od zakończenia…? - zdaje się mówić Denis Villeneuve w swoim najnowszym filmie Arrival. Tym stwierdzeniem zaprasza do zastanowienia się nad tym, w jaki sposób każdy z nas podchodzi do tzw. codzienności i zmierzenia się z nieuniknionym. Jestem wielkim fanem tego kanadyjskiego reżysera, który potrafi poruszyć trudne tematy i zaserwować widzom niezwykle intensywną podróż w świat własnej interpretacji. Nie daje odpowiedzi, nie zadaje też pytań. Zostawia natomiast przestrzeń do tego, aby samemu eksplorować prezentowane na ekranie treści. Jego kunszt objawia się też w tym, jaki zespół ludzi każdorazowo gromadzi wokół siebie w celu przełożenia swoich wizji na język kina.

Jedną z takich osób jest niewątpliwie Jóhann Jóhannsson, islandzki kompozytor, który pokazał swoją niezwykłą wrażliwość muzyczną przy dwóch poprzednich filmach Villeneuve`a (Prisoners i Sicario). Zaowocowało to zaproszeniem do współpracy również przy Arrival. Czy i tym razem udźwignął on ciężar historii?

Odpowiedzi na to pytanie należy szukać na dwóch płaszczyznach - tej, która odzwierciedla sposób, w jaki muzyka współgra z obrazem, oraz drugiej, obejmującej dzieło Jóhannssona jako twór samodzielny. I o ile pomysł, wykonanie i implementacja wykreowanych brzmień sprawia, że Arrival ogląda się wyśmienicie, o tyle wsłuchiwanie się w album w oderwaniu od czynnika wizualnego nie każdemu może przypaść do gustu. Dzieje się tak dlatego, że tym razem bardziej niż kiedykolwiek kanadyjsko-islandzki duet postawił na wzmocnienie przekazu artystycznego, kosztem promowania indywidualnych dokonań. Jest to odczuwalne do tego stopnia, że analizowanie tych dwóch składników (obraz i muzyka) oddzielnie ma po prostu mało sensu. Arrival wzbudza tak wiele emocji właśnie z powodu świetnego dopasowania kawałków całej układanki, którymi między innymi są wizje Villeneuve`a i idealnie z nimi współgrające brzmienia Jóhannssona.

Album otwiera kompozycja Arrival, jednak zgoła inny utwór towarzyszy pierwszej scenie filmu. Mowa o On The Nature of Daylight Maxa Richtera (który notabene pojawia się też na zakończenie). I o ile nie jest on częścią soundtracku, to w obrazie pełni kluczową rolę. Denis Villeneuve chciał, aby otwarcie i zamknięcie historii miało charakter odmienny od głównej część fabuły. Utwór Richtera wykorzystany był jako temp track, gdzie sprawdził się znakomicie i zarówno Villeneuve, jak i Jóhannsson uznali, że powinien zostać również w finalnej wersji obrazu. Decyzja jak najbardziej słuszna, wypłynęła jednak na brak nominacji do Oskarów (użycie istniejącego już materiału na potrzeby filmu). Potwierdza to tylko tezę o ich artystycznym podejściu do procesu twórczego.

Wracając do Jóhannssona i jego pomysłu na warstwę muzyczną historii, trzeba zaznaczyć, że od początku przyjął on brzmienie stworzone na bazie ludzkiego głosu jako wiodące dla całej konstrukcji. Przy czym założenie polegało na stworzeniu czegoś unikalnego, diametralnie różnego od kolorytów brzmieniowych utożsamianych z gatunkiem sci-fi. I niewątpliwie, dokładnie to otrzymaliśmy.

Patrząc na album jako całość, na pierwszy plan wysuwa się wszechobecna arytmiczność, losowość i pewnego rodzaju nieprzewidywalność poszczególnych sekwencji i konstrukcji dźwiękowych. Trudno tutaj mówić o jakimkolwiek motywie przewodnim czy też klarownej linii melodycznej. Szczególnie
w takich kompozycjach jak np. Heptapod-B, Sapir-Whorf, Priciple Of Least TIme, Non-Zero-Sum Game, Rise czy też kończący album Kangaru można odnieść wrażenie, że rzeczywiście przysłuchujemy się frazom nie z tego świata. Gdzieniegdzie dobiegają naszych uszu elektryzujące, gardłowe lub wysokie śpiewy, a w napięciu utrzymuje nieustannie pulsujący, wybijany na drewnianych instrumentach rytm. W pewnym momencie zaczynamy sami szukać sposobu na interpretację tego, co chciał przekazać kompozytor. Zupełnie tak, jak główna bohaterka filmu, próbująca zbudować most porozumienia z obcą cywilizacją.

Aby osiągnąć taki efekt, Jóhannsson szukał inspiracji m.in. w twórczości awangardowej piosenkarki Joan La Barbra, od której zaczerpnął pomysł na szalenie dziwny i rzeczywiście dosyć specyficzny koloryt partii wokalnych. Dużą rolę w budowaniu nastroju całego soundtracku miał też udział artystów z Teatru Głosów (Theatre of Voices). Jóhannsson już wcześniej współpracował z zespołem dyrygowanym przez Paula Hiliera głównie przy płytach solowych. Tym razem, kiedy głos ogrywał kluczowe znaczenie dla historii, ponownie zaangażował ich do projektu. Uważam, że było to rewelacyjne posunięcie.

Album zawiera również wiele utworów, w których islandzki kompozytor kolejny raz eksploruje droniczny świat dźwięków. First Encounter jest tego idealnym przykładem. Tubalne, niskie, długie *basowe frazy oscylujące od prawie niesłyszalnych do niemalże ogłuszających, wspomagane przez sekcję smyczkową o charakterystycznym dla Jóhannssona natężeniu emocji, przyprawiają o ciarki na całym ciele. Słuchając pozycji takich jak Hydraulic Lift, Around The Clock News czy Xenolinguistics nawet w oderwaniu od obrazu, momentalnie zasłuchujemy się w wykreowanych przez niego harmoniach.

Jóhannsson po raz kolejny stworzył dzieło, które z pewnością szybko nie zostanie zapomniane i nie zniknie w czeluściach innych muzycznych kompozycji. Razem z Villeneuve zaserwowali widzom niezwykle ciekawe doświadczenie, które wyrywa się utartym schematom gatunku sci-fi zarówno pod względem obrazu, jak i warstwy dźwiękowej, co jest niepodważalnym plusem. Soundtrack odsłuchiwany jednak indywidualnie, jako oddzielna konstrukcja sprawdza się już znacznie gorzej. *Atonalność, momentami zniechęcająca kakofonia dźwięków, eksperymentatorskie harmonie oraz brak melodycznej spójności znacznie utrudniają delektowanie się muzyką stworzoną przez Jóhannssona słuchaną np. w domowym zaciszu.

Fakt ten nie wypływa jednak na całościowy, bardzo pozytywny odbiór albumu. Jest niebanalny i z pewnością nie da się przejść obok niego obojętnie. Zachęcam do tego, aby poszukać interpretacji i znaczenia przygotowanych przez Jóhannssona kompozycji i przekonać się, jak działają zarówno w trakcie oglądania filmu, jak i poza nim. Jeżeli ktoś szuka nowości w obszarze muzyki filmowej i nie boi się eksperymentowania w tym zakresie, powinien z Arrival zapoznać się w pierwszej kolejności. Jeżeli nawet wrażenia nie będą należeć do najbardziej pozytywnych, to być może będzie to okazja do zatrzymania się na chwilę i ... spędzenia trochę czasu samemu ze sobą. Miłego słuchania!
*metra

Recenzję napisał(a): Piotr Sikorski   (Inne recenzje autora)




Zobacz także:


Lista utworów:


1. Arrival (2:50)
2. Heptapod B (3:42)
3. Sapir-Whorf (1:16)
4. Hydraulic Lift (3:32)
5. First Encounter (4:49)
6. Transmutation at a Distance (1:34)
7. Around-the-Clock News (1:34)
8. Xenolinguistics (3:29)
9. Ultimatum (1:52)
10. Principle of Least Time (1:20)
11. Hazmat (4:48)
12. Hammers and Nails (2:31)
13. Xenoanthropology (3:08)
14. Non-Zero-Sum Game (4:17)
15. Properties of Explosive Materials (3:31)
16. Escalation (2:02)
17. Decyphering (2:05)
18. One of Twelve (3:09)
19. Rise (1:47)
20. Kangaru (2:56)

Komentarze czytelników:

qnebra:

Moja ocena:

Nie ukrywając, jeden z moich ulubionych i najczęściej słuchanych soundtracków roku 2016. Choć tu spore znaczenie ma fakt, że po prostu lubię takie nietypowe, eksperymentalne i nie bojące się nowych rozwiązań prace.

Piotr Sikorski:

Moja ocena:
bez oceny

Nie trudno zakochać się w tych brzmieniach:) A co sądzisz o innych scorach Jóhannssona?

qnebra:

Moja ocena:
bez oceny

Prisoners wpasowało się w mój gust, Sicario trochę mniej, Theory of Everything eleganckie, lecz i nijakie trochę. Ogólnie czekam z zainteresowaniem na jego nowe prace.

Piotr Sikorski:

Moja ocena:
bez oceny

Ja też czekam! Szczególnie na Blade Runner 2049 :)

Mefisto:

Moja ocena:

Jak zwykle u Jóhannssona rządzi klimat, prostota i niebanalność. W kontekście filmowym raz jeszcze bezbłędnie, płytowo natomiast mocno "awangardowo", ale do przeżycia. Na pewno i tak jest to jedna z ciekawszych pozycji sezonu.


  Do tej recenzji są jeszcze 2 komentarze -> Pokaż wszystkie