Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Zagubiona autostrada (Lost Highway)

26 Czerwiec 2006, 22:27 
Kompozytor: Angelo Badalamenti

Rok wydania: 1997
Wydawca: Nothing/Interscope

Muzyka na płycie:
Zagubiona autostrada (Lost Highway)

David Lynch, twórca Miasteczka Twin Peaks, w swoich filmach śmiało stąpa po niepewnym terenie, jakim są obsesje i ludzka podświadomość. Nie inaczej jest w Zagubionej autostradzie z 1997r. Jej główny bohater to saksofonista jazzowy, Fred Madison (w tej roli Bill Pullman). Został oskarżony o zabójstwo żony, choć sam nie jest pewien, czy zbrodni dokonał. Drugą główną postacią jest Pete Dayton, mechanik samochodowy. Na filmowej scenie pojawiają się osobliwe miejsca i dwuznaczne sytuacje. Razem z bohaterami odbędziemy odrealnioną podróż po tajemniczym, często mrocznym i przerażającym świecie, być może wyobraźni samego Freda. Całość osnuta jest bowiem na pograniczu jawy i snu, a granice te są dosyć płynne. Powstaje łamigłówka całkiem skomplikowana. Niektórzy w ogóle nie podejmują się jej rozwiązania. Inni, choć zdezorientowani, próbują poskładać elementy, by wyszła z tego logiczna całość. Wieloznaczność i wielopłaszczyznowość fabuły filmu znacznie to uniemożliwia. Sam reżyser unika jakichkolwiek interpretacji. Na pewno wymaga od widza podstawowej zdolności - aktywności.

Soundtrack z Zagubionej autostrady jest mieszanką industrialnego rocka, jazzu, muzyki poważnej i elektronicznej. Klimat tajemniczości, grozy, ale i liryczny błogostan. Muzyczne kompozycje ilustrują w filmie zarówno sceny miłosnych uniesień filmowych bohaterów, jak ich stany traumatyczne. Fragmenty podróży realnej, a także odrealnionej, w jakiejś nieznanej przestrzeni. Ilustrują jednak przede wszystkim emocje człowieka, a te są często skrajne i trudne do opisania. Muzyka radzi sobie z tym jednak doskonale.

I`m Deranged śpiewa okrzyknięty jednym z najbardziej wyrazistych współczesnych postmodernistów - David Bowie. Dwu i półminutowy utwór rozpoczyna i kończy zawikłaną opowieść. Trochę przypomina on obłąkańczy, nieprzytomny pęd dźwięków, a obraz dopełnia tę wizję. Noc, mrok, wątłe światło, jakie dają reflektory, szalona podróż autostradą i szybko przewijające się żółte linie, to początek filmu. Jesteśmy pasażerami, i jak się okaże wraz z napisami końcowymi, bezrozumna eskapada doprowadzi nas w ślepy zaułek. Wydostaną się z niego tylko otwarte i dociekliwe umysły. Sam utwór, rozpoczynający soundtrack, to dynamiczne uderzenia perkusji, galopujące elektroniczne dźwięki. Gdzieś w oddali natarczywy fortepian, który zaznacza wyraźniej swą obecność pod koniec muzycznego żywiołu. Całość doprawiona głosem uduchowionym, bardzo wiarygodnym i pozostawiającym trwały ślad w pamięci. To śpiew Davida Bowie. Pozostaje niezależny od wyścigu dźwięków - "nie biegnie". Utwór puentujący album jest podobny, dłuższy o ponad minutę. Rozpoczyna się od śpiewu Bowiego. Dopiero wówczas stopniowo wkraczają instrumenty i nasze zmysły ponownie pędzą ku ekstazie.


Angelo Badalamenti nie będzie pewnie zaskoczeniem. Jest on, w znakomitej większości, autorem ścieżek dźwiękowych do filmów Lyncha. Kompozycji amerykańskiego twórcy w Zagubionej autostradzie jest aż siedem. Red Bats With Teeth słyszymy w filmie podczas koncertu głównego bohatera, grającego notabene na saksofonie tenorowym. Utwór rozpoczyna się od spokojnych uderzeń perkusji oraz intymnego jeszcze fortepianu. Wkracza saksofon. Brzmienie staje się intensywniejsze, bardziej wzmożone. Coraz wyraźniej zaznacza on swoją obecność, aż w końcu zaczyna zawodzić, krzyczeć, "skarżyć się". Niesamowity natłok dźwięków pod koniec utworu. W filmowym obrazie dochodzą jeszcze oślepiające błyski świateł i przytłaczająca atmosfera nocnego klubu. Jazzowa kompozycja pojawia się na ekranie raz jeszcze, gdy Pete zmienia w radiu stację, skąd dochodzą odgłosy opętanego saksofonu. Czy utwór aż tak drażni? Chyba nie, skoro jego kolega, niezadowolony ze zmiany muzyki stwierdził: "To mi się podobało". Mnie osobiście również. Kolejny utwór Badalamenti`ego, Haunting & Heartbreaking, pojawia się tuż po Red Bats With Teeth. Spokój, równowaga, opanowanie. Ale jest to cisza przed burzą. A o tym, że grzmoty mogą nastąpić, świadczą złowieszczo brzmiące ostatnie sekundy utworu. Skrzypce i elektronika w roli głównej. Na uwagę zasługuje również kompozycja amerykańskiego kompozytora "Police". Jest krótka - trwa zaledwie półtorej minuty. Nie ma tu już opanowania. Jest złowieszczość i lęk, a to za sprawą policyjnej syreny. Kończy się dźwiękiem domofonu i słowami, które są ważnym elementem filmowych puzzli.

Barry Adamson to kolejny twórca ilustracyjnych kompozycji na płycie. Z jego czterech utworów na uwagę zasługuje moim zdaniem Mr. Eddy`s Theme 1, gdzie saksofon króluje na tle dynamicznej, momentami monotonnej, perkusji i gitary *basowej. Z kolei pełen grozy Mr. Eddy`s Theme 2 ilustruje scenę z dwoma ścigającymi się samochodami w roli głównej. Nie zabrakło więc muzyki akcji. Natomiast w Hollywood Sunset wysłuchamy dwuminutowego popisu delikatnych dźwięków perkusji, gitary basowej i elektryzującej muzyki elektronicznej. Na tle poprzednich kompozycji - nad wyraz łagodny.

Zespół Marilyna Mansona zaskakuje i bulwersuje. Bronią go jego fani (i nie tylko), krytykują przeważnie ci, którzy nie słyszeli, a jedynie widzieli kontrowersyjnego skandalistę - lidera grupy. Zaskoczył i tym razem utworem Apple of Sodom, napisanym specjalnie do ?Zagubionej Autostrady?. Na tle mrocznej twórczości zespołu Mansona, utwór ma raczej kolor szary, co oznacza, że nie należy do tych najbardziej agresywnych i napastliwych. Mała intensywność wyraża się zarówno w wokalu amerykańskiego piosenkarza, jak I towarzyszących mu instrumentach. Spokojne, rytmiczne uderzenia perkusji, nieśmiałe odgłosy gitary basowej I diaboliczny Manson...Słuchacz, szczególnie ten, który jest świadom kto śpiewa, czeka na detonację dźwięków. I nie doczekuje się. Dla porównania polecam I Put a Spell on You, również w wykonaniu lidera Marilyn Manson. Tutaj w klimat mroczno- ezoteryczny ponownie wprowadza nas perkusja i wokal, ale wspomniana wyżej gwałtowna eksplozja ma miejsce. Objawia się ona w srogich dźwiękach wydawanych przez gitarę elektryczną, perkusję i samego Mansona. Notabene w filmie możemy go nie tylko usłyszeć, ale i zobaczyć- gra epizodyczną rolę gwiazdy niemoralnego świadka. Niemiecki zespół Rammstein możemy usłyszeć w dwóch odsłonach - Heirate Mich oraz Rammstein. Pierwsza to trzyminutowa, skrócona wersja utworu z albumu Herzeleid. Apokaliptyczny głos wokalisty zespołu - Tilla Lindemanna, dynamiczna perkusja, klawisze I gitara elektryczna. Natomiast Rammstein to drugie dzieło grupy na ścieżce dźwiękowej. Jego teledysk promował film Lyncha i zawierał liczne ujęcia z filmu. Uwydatniona perkusja, gitara elektryczna I basowa, będąca podkładem do wyrazistego wokalu. Muzyczne dzieło pojawia się na ekranie między innymi wtedy, gdy Fred wkracza do hotelowego pokoju i mści się na mężczyźnie, z którym zdradziła go jego żona. Myślę, że Rammstein znakomicie ilustruje filmową scenę i emocje, jakie wywołuje ona w bohaterze i samym widzu. Lynch otworzył zespołowi drogę do kariery. Pamiętajmy, że w 1997 roku, kiedy film pojawił się na ekranach kin i zdobył sobie zasłużoną sławę, Rammstein był zespołem "raczkującym" i mało znanym szerszym kręgom odbiorców.

Trzecim mocnym, rockowym *akcentem na ścieżce dźwiękowej jest zespół Nine Inch Nails. Prezentuje się nam w pięciominutowym The Perfect Drug. Jest to grupa założona przez Trenta Reznora. To on komponuje I jest głównym ogniwem Nine Inch Nails. Pomógł również Lynchowi w doborze muzycznych kompozycji do ścieżki dźwiękowej Lost Highway. Na pewno wart zauważenia. Utwór wyżej wspomniany, to mieszanka dynamicznej perkusji, gitary i po trosze zadziornego głosu samego wokalisty. Pierwsza połowa utworu jest raczej tendencyjna, mało odkrywcza. Ostatnia minuta bardzo spokojna, po dynamicznym żywiole, zaskakująca. Sam Trent Rezner pojawia się na ścieżce jeszcze dwa razy. Między innymi w Driver Down, gdzie riffem gitarowym wprowadza nas w muzyczny, nieopanowany i gwałtowny żywioł dźwięków. Napięcie potęgują jakby nie pasujące, pojedyncze głosy fortepianu i saksofonu, które, opuszczone przez inne instrumenty, wieńczą dzieło. Interesujące.

Soundtrack, jak widać, obfituje w różnorodne, rockowe brzmienia. Ale to jeszcze nie koniec. Nie można przecież zapomnieć o Smashing Pumpkins w ok. pięciominutowym utworze Eye. Nie ma tu zawrotnej karuzeli brzmień. Po dotychczasowych muzycznych przeżyciach - jest to raczej gołębia łagodność elektronicznych dźwięków. Plus rytmiczna perkusja i dobrotliwy głos wokalisty zespołu - Billego Corgana.

Brazylijski kompozytor, Antonio Carlos Jobim, w trzyminutowym utworze Insensatez podarował słuchaczowi chwilę wytchnienia. Jego liryczna ilustracja pojawia się na ścieżce po Marilynie Mansonie. Bajkowe skrzypce i wtórujący im fortepian znakomicie współgrają ze sobą. Zanurzamy się w onirycznej magmie. Utwór terapeutyczny - koi, uśmierza I przygotowuje na kolejną dawkę muzycznych przeżyć. Najłagodniejszy na całej ścieżce.

This Magic Moment w opowieści Lyncha pojawia się rzeczywiście w magicznym momencie. Pete ujrzał po raz pierwszy kobietę swych marzeń, z którą później będzie miał burzliwy romans. A śpiewa sam Lou Reed, legenda sceny rockowej. Perełka na soundtracku. Gitara w roli głównej, a całość utrzymana w stylu przypominającym muzykę lat sześćdziesiątych. Beztrosko i zalotnie.

Ścieżka dźwiękowa jest w równym stopniu mroczna i ponura , jak zatrważający jest sam film. I nie tylko dlatego, że spotkamy się na niej z Marlinem Mansonem, czy grupą Rammstein. Muzyka ilustracyjna Badalementiego, czy Adamsona, jest równie melancholijna, co i zagadkowa. Równie zakamuflowana, jak trudne do wytłumaczenia są stany emocjonalne głównego bohatera. Są i nieliczne utwory, które dopiero w filmowym obrazie nabierają barw - komentują go. W większości oprawa muzyczna dopełnia filmowy, równie tajemniczy, obraz. Słuchaczowi często towarzyszy refleksyjność, a nawet senna, odrealniona atmosfera, co nie znaczy, że będziemy przysypiać. Mamy za to nadzieję, że muzyczna rama pomoże nam w dotarciu do jakiejś prawdy. O ile ona istnieje...

Muzyczny komentarz do Lost Highway jest mroczną i zimną jaskinią. Nie zwrócimy uwagi na wszystko, wiele szczegółów nam umknie. Po wyjściu z niej będziemy czuć dreszcze na plecach. Nie każdy będzie umiał odpowiedzieć dlaczego. Wielu wstąpi do niej po raz drugi. Będą i tacy, którzy wyjdą szybko i nie poddadzą się magii, nie zauważą jej nawet. Odłożą płytę z powrotem na półkę. Takie nieprzemyślane działanie jednak odradzam. Można bowiem wiele stracić. Może coś ważnego?

Recenzję napisał(a): Agnieszka Krajewska   (Inne recenzje autora)




Zobacz także:


Lista utworów:

1. I`m Deranged - David Bowie
2. Videodrones; Questions - Trent Reznor
3. The Perfect Drug - Nine Inch Nails
4. Red Bats With Teeth - Angelo Badalamenti
5. Haunting And Heartbreaking - Angelo Badalamenti
6. Eye - The Smashing Pumpkins
7. Dub Driving - Angelo Badalamenti
8. Mr. Eddy`s Theme #1 - Barry Adamson
9. This Magic Moment - Lou Reed
10. Mr. Eddy`s Theme #2 - Barry Adamson
11. Fred And Renee Make Love - Angelo Badalamenti
12. Apple Of Sodom - Marilyn Manson
13. Insensatez - Antonio Carlos Jobim
14. Something Wicked This Way Comes - Barry Adamson
15. I Put A Spell On You - Marilyn Manson
16. Fats Revisited - Angelo Badalamenti
17. Fred`s World - Angelo Badalamenti
18. Rammstein - Rammstein
19. Hollywood Sunset - Barry Adamson
20. Hierate Mich - Rammstein
21. Police - Angelo Badalamenti
22. Driver Down - Trent Reznor
23. I`m Deranged - David Bowie

Razem: 71:57

Komentarze czytelników:

Mefisto:

Moja ocena:

Panna (?) Agnieszka wniosła świeży powiew do portalu widzę - to już kolejna bardzo dobra recenzja, której mogę tylko przyklasnąć :)

Tomek:

Moja ocena:

Bardzo ciekawy, rzekłbym poetycki (chyba płeć piękna jest do takiego czegoś lepiej stworzona :)) tekst, ale wydaje mi się, że Agnieszka za bardzo opisuje utwór po utworze, zamiast większej ilości jakichś ogólniejszych przemyśleń na temat całej pozycji. Chociaż z drugiej strony, wiem że tak eklektyczny i różnorodny muzycznie album bardzo ciężko "uogólnić". Najlepsze momenty - "Magic Moment" Reeda oraz fantastyczny Jobim w klimatach jego ikonowej "Dziewczyny z Ipanemy" :) Nie zgorszy Adamson i bardzo mocne w filmie kawałki Rammstein. Jedna z najciekawszych pozycji poza stricte-ilustracyjnymi albumami filmowymi. Ale film raczej też trzeba do tego znać.

Kuba:

Moja ocena:

Na mój gust trochę za długi i szczegółowy tekst, zabrakło ogólników charakteryzujących płytę jako całość - mimo to, recenzja świetna i profesjonalna. Ze zdaniem trudno się nie zgodzić, album ma niezwykłą atmosferę. Jest kapitalny zarówno w połączeniu z obrazem jak i osobno na płycie. Gorąco polecam, nawet tym, którzy nie lubią podobnej muzyki. A mówi to ktoś, kto ani za metalem, ani rockiem, ani za wszelkimi ich odmianami nie przepada.

Wujo:

Moja ocena:

ten film nawet rozumiem...ale po około 5 piwach...a recenzja jest zrozumiała całkiem na trzeźwo.bravo!(oczywiście nie johnny bravo,bo tego imienia od kilku miesięcy nie lubię...)

Radzimir:

Moja ocena:

Filmu nie widziałem, ale soundtrack dla mnie nierówny. O ile piosenki (zwłaszcza Bowie, Manson i Rammstein) świetne, to muzyka ilustracyjna wydaje się nijaka.