Rok 2006 był szczególnie bogaty w twórczości Trevora Rabina. Napisał wtedy muzykę aż do 5 filmów - dwóch dramatów sportowych (Glory Road i Gridiron Gang, dramatu wojennego Flyboys oraz dwóch thrillerów akcji; stałego elementu w swojej filmografii: The Guardian i będącego przedmiotem recenzji Snakes on a Plane. Ilustracja ta stanowiła uzupełnienie wizji reżysera - Davida R. Ellisa, który chciał nakręcić thriller akcji poruszający dwie odwieczne obawy człowieka - podróż samolotem (w dodatku w nocy i w czasie burzy) oraz strach przez jadowitymi wężami. A to wszystko zostało w tym, kosztującym 33 miliony dolarów, filmie połączone w całość. Reżyser nie był debiutantem w tego typu kinie. W swoim dorobku miał już *sequel horroru Final Destination z 2003 roku i thriller Cellular z roku następnego. Premiera filmu została ustalona na 18 sierpnia 2006 roku. Niektóre tytuły robocze ją poprzedzające to: Venom, Flight 121, a nawet Anaconda 3.
Dwa miesiące przed premierą filmu odbyła się sesja nagraniowa z udziałem 67-osobowej orkiestry pod batutą Dona Harpera. 15 sierpnia 2006 roku New Line Records wydała song album z 15 piosenkami z filmu, uzupełnionymi ponad 4-minutową suitą. Jednak na odrębny album z muzyką ilustracyjną trzeba było poczekać aż do 13 marca 2007 roku, gdy z pomocą Varese Sarabande dostaliśmy niemal 40-minutowy *score album, na którym mogliśmy sami docenić pracę Trevora Rabina do filmu. Od razu trzeba zaznaczyć, że suita obecna na albumie z New Line nie jest obecna na wydaniu z Varese. Stanowi ona jednak klasyczne połączenie wybranych tematów wiodących w zwartą całość.
Partytura ta prezentowała odmienne podejście stylowe do różnych niebezpieczeństw czyhających na nieszczęśników podróżujących Lotem 121. Obok tradycyjnej części symfonicznej, Rabin stworzył także odrębny temat dla ?głównego bohatera?, a raczej motyw węża, zwany też ?snake vision?. Kompozytor eksperymentował tutaj z różnymi kombinacjami syntezatorów i elektrycznej gitary. Zajęło mu to najwięcej czasu; reszta ilustracji była już gotowa i zaakceptowana, zaś Trevor nadal ?męczył? się z motywem typowo ilustracyjnym, nietematycznym, który miał jednak do odegrania w warstwie muzycznej filmu znaczącą rolę. Nie ma się zatem co dziwić, że motyw węża był także obecny na albumie. Jego ocena jest jednoznaczna - pasuje do obrazu, zaś za płycie robi tylko za tło, muzyczne wypełnienie.
Część symfoniczna także nie rzuca na kolana. Prezentuje raczej znane już brzmienie kompozytora, który porusza się tutaj po utartych od 1998 roku szlakach. Mnie więcej wiemy, czego możemy się spodziewać, choć nie brak tutaj momentów naprawdę urokliwych, do których można wrócić nie raz. Przykładem takich ?wytartych? już schematów niech będzie jeden z tematów ?przygotowań?, dość wyraźnie nawiązujący brzmieniem do Bad Boys 2 lub National Treasure, w którym główny wątek zaprezentowany został przy użyciu podającej kolejne nuty gitary elektrycznej z rytmicznym akompaniamentem smyczkowym. Innym przykładem niech będzie prosty temat ?zagrożenia? z prowadzącym motywem na nisko brzmiące dęciaki z *kontrapunktującymi smyczkami. Brzmi to wszystko całkiem poprawnie, ale za każdym razem towarzyszy mi pytanie - ?gdzie ja to już słyszałem?? Nie inaczej było z hałaśliwym, elektroniczno-perkusyjnym tematem ?ucieczki? z wejściami instrumentów dętych blaszanych - kolejna odmiana analogicznej melodii w stylu The One lub Bad Boys 2. Bardziej muzyczna tapeta, niż przemyślany temat.
Równie szablonowo Trevor Rabin zabrzmiał w kinie akcji, gdzie niejednokrotnie posługiwał się ścianą ?zagęszczonych nut?, aby stworzyć odpowiedni klimat zagrożenia - mamy tu agresywnie brzmiącą sekcję smyczkową, wtrącenia dętych blaszanych, dudniącą perkusję i mnóstwo elektronicznych sampli. Nie zabrakło też charakterystycznej gitary elektrycznej. Trochę zbyt atonalne, jak na album. Na szczęście Rabin poszedł trochę dalej i stworzył osobny temat akcji, który stanowi bez wątpienia solidny punkt na albumie. Konstrukcja ta obejmuje rytmiczny motyw na sekcję smyczkową, regularne uderzenia perkusji, mocarny akompaniament instrumentów dętych blaszanych z *waltorniami i trąbkami, a wszystko podkręcone do maksymalnych obrotów. Pełna adrenalina! Przypominało to niektóre elementy Armageddon, Enemy of the State, Bad Company i Gridiron Gang, przy czym Trevor dodał jeszcze trochę ?świeżego sosu?. Do tego tematu wracam osobiście najchętniej. Temat ten posłużył Rabinowi to stworzenia kolejnego, ekscytującego tematu ?przymusowego lądowania?. To bez wątpienia ?stary, dobry Rabin?, z dynamiczną melodyką i instrumentarium symfonicznym, uzupełnionym głównym tematem akcji. Stanowi on jakby zaprzeczenie innego tematu ?lądującego?, jaki stworzył swego czasu Jerry Goldsmith do Krytycznej Decyzji - tam, Maestro pokazał, jak przy pomocy ograniczonych środków i dużo wolniejszego tempa można było oddać niesamowity dramatyzm towarzyszący takiej scenie. Cóż, Rabin to nie Goldsmith.
Nie zabrakło na albumie także klimatów spokojnych, w których kompozytor czuje się naprawdę dobrze i w których raczej nie rozczarowuje. Nie mówię tu oczywiście o muzyce ?suspense?, która prezentowana w wersji klasycznej i z towarzyszeniem tematu ?przygotowań? lub ?zagrożenia? brzmi całkiem poprawnie; jednak to i tak zwykły ?underscore?. Jeden z tematów lirycznych z ciepłą i stosowaną sekcją smyczkową, brzmi bardzo podobnie jak Harald Kloser do Pojutrze. Słucha się tego przyjemnie, ale jednak to tylko kopia. Dużo bardziej ?Rabinowsko? zabrzmiał następny temat tego typu, gdzie obok smyczków pojawiają się także stonowane wejścia waltorni. Mamy tutaj nawet spokojny temacik na solowe dęciaki. Są to jednak tylko kolejne wariacje. Podstawą był temat wzorowany na liryce Klausa Badelta w Posejdonie. A więc, następna kopia. Nie ma jednak, co ukrywać, że tego typu kompozycje stanowią wyraźną mniejszość na albumie.
Węże w samolocie to raczej kolejny średniak akcji w filmografii Trevora Rabina. Dobrze znane brzmienie i *orkiestracja, dość chwytliwe tematy; jednak duża część z nich raczej mało oryginalna. Niczym specjalnym kompozytor tutaj nas nie zaskoczy; doskonale wiadomo, czego można się spodziewać. Na pewno jest to album dla kogoś, kto oczekuje muzyki agresywnej, dynamicznej, pełnej akcji. Prezentuje on bardziej standard Skarbu Narodu, choć ja osobiście chętniej bym wrócił do produkcji Jerry`ego Bruckheimera - tematyka tam była bardziej rozbudowana plus większa melodyka. *aria Recenzję napisał(a): Szymon Jagodziński (Inne recenzje autora)
Wczytywanie ...
Lista utworów:
1. Snakes On Crack - 2:39
2. Escape (Paul Linford) - 1:34
3. Snakes Spread - 2:22
4. Oxygen Masks - 1:33
5. Snake Chaos - 5:23
6. Sorting It Out - 2:53
7. Going Down - 5:38
8. Serpent Situation - 4:08
9. Snakes Kill - 3:13
10. Snake Kabab - 1:57
11. Anti-Venom Hope - 1:14
12. Reptile Wrecker - 2:34
13. Evacuation - 2:02
Razem: 37:10 |
|