Wrota do piekieł (Drag Me To Hell)14 Wrzesień 2009, 14:03 | |
Kompozytor: Christopher Young
Orkiestracje: Christopher Young, Sean McMahon, Andrew Spence, Brandon Verrett, Laurent Ziliani
Rok wydania: 2009 Wydawca: Lakeshore Records
|
| | ?Jestem legendą? - mógłby o sobie powiedzieć Christopher Young i chyba nikt by przeciwko takiemu stwierdzeniu nie oponował. Nie ma dziś w gatunku horroru drugiego takiego kompozytora, który mógłby się poszczycić równie licznymi i wspaniałymi osiągnięciami i który cieszy się wśród fanów kina grozy tak wielką i zasłużoną estymą. Lata lecą, licznik bije a Christopher Young wciąż pisze muzykę na wysokim poziomie, wciąż z pietyzmem dba o atmosferę ilustrowanych przez siebie produkcji i wciąż z dziecięcą ekscytacją podchodzi do horroru, jaki pojawia się na jego horyzoncie.
Wrota do piekieł to już siedemnasty pełnometrażowy horror z muzyką amerykańskiego kompozytora. Tym razem horror komediowy, w którym inna legenda kina grozy, reżyser Sam Raimi powraca do odjechanej konwencji wykreowanej dekady temu w Evil Dead. To błazeńsko przerysowane kino i zgrywa na całego. Obrywa się tu amerykańskim klasom wyższym i mniejszościom. Z ekranu przy stawiających włosy dęba dźwiękach litrami leją się rozmaite wydzieliny, trzaskają pioruny a demony odstawiają cyrk. Rewelacja sezonu? Niestety nie - to okropnie nierówna produkcja, gdzie obok wyśmienitych momentów (wyzywająca Cyganka, wyrażająca się z cudownym, twardym *akcentem) zdarzają się żenujące sceny (walka z chusteczką). Niemniej jednak najnowszy obraz Sama Raimi to dzieło warte obejrzenia i wyjątkowe na tle obrzydliwego, sadystycznego chłamu masowo produkowanego w Hollywood.
Muzyka Christophera Younga stanowi jeden z najwartościowszych składników tej produkcji. Jest momentami stylowym dopełnieniem obfitującej w jaskrawe, kiczowate barwy warstwy wizualnej, innym razem pomaga w osiągnięciu rzadko spotykanego stężenia groteski, ale przede wszystkim jest to duża porcja suspense`u a także popis kunsztu w kreowaniu ezoterycznej, dusznej i demonicznej atmosfery. Majstersztykami w tej ostatniej materii są utwory otwierające i zamykające album. Myślę, że każdy, kto parokrotnie zetknął się z twórczością Christophera Younga rozpozna w nich charakterystyczny styl komponowania tego artysty, ale jest tu też fantastyczny detal, jakiego u Amerykanina dawno nie było - wirtuozerskie, tragiczne w nastroju solo skrzypcowe dodające muzyce artystycznego posmaku i będące nawiązaniem do klasycznego Danse Macabre Camille Saint-Saënsa. Nikt w Hollywood poza Christopherem Youngiem nie potrafi tworzyć utworów tak napiętnowanych tragizmem i demonicznością a jednocześnie efektownych, chwytliwych i uzależniających.
Przy sporej liczbie świetnie oprawionych scen zdarzyły się amerykańskiemu weteranowi porażki na kilku polach, acz nie w każdym przypadku ponosi on za nie winę. Tak jak to miało miejsce w *sequelu The Grudge, choć kompozytor dwoi się i troi w celu przerażenia widza, to na nic się zdają jego wysiłki przy niedostatkach scenariusza. Young najgorzej wypada w muzyce lirycznej - od pewnego czasu produkuje on pozbawione natchnienia, banalne tematy i taka też jest fortepianowa melodia napisana dla głównej bohaterki Wrót do piekieł.
Podobnie jak wcześniejsze prace, także i to dzieło hollywoodzkiego weterana daje asumpt do zajęcia się kwestią braku oryginalności jego muzyki. Wypowiedzi kompozytora i poziom jego entuzjazmu mogły dawać nadzieję, że oto powstała świeża, wyjątkowa, dopracowana od pierwszej do ostatniej nuty ilustracja filmowa, wręcz dzieło życia. Jak jest w rzeczywistości? Otóż Christopher Young po raz któryś z rzędu zagrał dość bezpiecznie i szeroko sięgnął po to, co już sprawdziło się w przeszłości, a więc m.in. gotycką symfonikę, ostinata smyczków i dętych blaszanych (często ze sporym pogłosem), chaotyczne *dysonanse, chóralne crescenda, kusicielskie kobiece wokalizy czy *glissanda *waltorniowe. Imitacje Saint-Saënsa to również u Younga nic nowego - pojawiły się już w Tales From The Hood. Z tego ostatniego dzieła Christopher Young zaczerpnął dla potrzeb Drag Me To Hell m.in. avant-jazzowe elementy, ale to, co słyszymy w utworze Ode To Ganush jest tylko popłuczynami po powyższej pracy.
Koncepcje wybrane przez kompozytora bardzo dobrze bronią się w obrazie, a co z albumem? Osoby świetnie osłuchane już z muzyką Younga i wyczulone na punkcie oryginalności, muszę uprzedzić, że w żywocie pozafilmowym jego ostatnia kompozycja jest dokuczliwa, choć sytuacja wygląda lepiej niż w napisanym kilka miesięcy wcześniej The Uninvited, gdzie pod dostatkiem było wtórnych i mało charakterystycznych sekwencji. Muszę przyznać, że adaptacje starych pomysłów dają miejscami dość intrygujący a czasem komiczny efekt. Nadto parokrotnie kompozytor oczarowuje słuchacza w taki sposób, że zapomina się o wtórności rozwiązań odpływając w fascynującą przestrzeń przezeń wykreowaną.
Są poważniejsze problemy pojawiające się podczas odsłuchu. Zwłaszcza w środkowej części albumu wychodzą na jaw tanie chwyty oraz toporności muzyki akcji i suspense - słuchacz zostaje zbombardowany i przytłoczony kakofonią dźwięków. Mnożą się erupcje dźwięków doprowadzając do zmęczenia. Album nie jest też niestety wolny od pozbawionego większej wartości, usypiającego sound designu. Po niespełna godzinnym obcowaniu z Drag Me To Hell w pamięci pozostaje kilka rozbawiających oraz klimatycznych kompozycji a przede wszystkim wgniatający w ziemię temat tytułowy. Bywały w karierze amerykańskiego mistrza prace odciskające głębsze piętno i bogatsze, ale myślę, że i z tą warto się zapoznać. Jest to kompozycja nieprzeciętna i w paru miejscach pokazująca jak wielkie możliwości posiada Christopher Young. *metra *piano Recenzję napisał(a): Damian Sołtysik (Inne recenzje autora)
Wczytywanie ...
Lista utworów:
1. Drag Me To Hell - 02:33
2. Mexican Devil Disaster - 04:33
3. Tale Of A Haunted Banker - 01:52
4. Lamia - 04:06
5. Black Rainbows - 03:24
6. Ode To Ganush - 02:23
7. Familiar Familiars - 02:11
8. Loose Teeth - 06:31
9. Ordeal By Corpse - 04:35
10. Bealing Bells With Trumpet - 05:12
11. Brick Dogs Ala Carte - 01:46
12. Buddled Brain Strain - 02:51
13. Auto-Da-Fe - 04:31
14. Concerto To Hell - 05:59
Razem: 52:27 |
|
|
|